Za kilka dni minie 14 lat, od kiedy bracia Huberowie w pełni uklasycznili legendarną drogę Eternal Flame na Trango Nameless Tower. Z okazji wizyty Thomasa Hubera podczas 28. Festiwalu Górskiego im. Andrzeja Zawady w Lądku-Zdroju przypominamy rozmowę o tym wybitnym przejściu, jaką w 2010 roku przeprowadził dla nas Maciek Ciesielski.
Nameless Trango to dla mnie pewnego rodzaju góra symbol, a Enternal Flame to kwintesencja wspinaczki klasycznej – długa, trudna droga na znacznej wysokości. Powiem szczerze, że zastanawiałem się kiedyś nad dwoma rzeczami – czy w ogóle jest możliwe przejście tej drogi klasycznie, i dlaczego wy – bracia Huberowie – jeszcze nie zmierzyliście się z tym symbolem. Czy potyczka z tą linią była planowanym od lat, ale odkładanym przedsięwzięciem, czy też była to „spontaniczna” decyzja?
Oczywiście, że wspinanie na Eternal Flame zawsze było naszym marzeniem. Jest to także jedna z najważniejszych dróg naszych idoli: Kurta Alberta i Wolfganga Güllicha. Pomysł, aby zrobić ją całkowicie klasycznie pojawił się jakieś dwa lata temu… Wielu wspinaczy już tego próbowało, niektórym udało się ją przejść prawie w całości klasycznie, lecz ciągle brakowało kilku metrów, a to oznaczało, że nigdy nie uklasyczniono całości. Dla mnie zrobienie czegoś, co się wydaje się niemożliwe, i poszukanie sposobu, aby stało się to możliwe, jest esencją wspinania, a także powodem, dla którego wybraliśmy się na jedną z najsłynniejszych dróg wspinaczkowych świata – Eternal Flame.
Powiedz parę słów o samej drodze. Czy trudno było znaleźć klasyczne warianty do wahadła i drabiny nitowej? Co możesz powiedzieć o samej urodzie drogi, no i jaki jest twój stosunek do dość dużej liczby spitów osadzonych na drodze przez autorów pierwszego przejścia (często znajdują się one przy perfekcyjnych rysach)?
Wytyczanie klasycznych obejść nie było trudne, było wręcz bardzo oczywiste. Pierwsze trudności – wahadło – wydaje się niemożliwe do przejścia klasycznego. A nawet gdyby udało się zrobić klasycznie, nie byłoby to ładne wspinanie, za to na pewno – bardzo trudne. Nasz wariant biegnie po idealnej skale i oferuje bardzo przyjemne i estetyczne wspinanie. Następne obejście, coś w rodzaju trawersu po płycie, wytyczone przez Ikera Pou, wydawało nam się trochę dziwne. Podejrzewam, że urwała się jakaś krawądka, poza tym rysa, do której doprowadzał ten trawers, była cała zalodzona. W związku z tym zaczęliśmy swój wariant dosłownie cztery, pięć metrów na prawo, wspinając się prosto ku górze. Wydaje mi się, że zaleźliśmy dużo lepszy i bardziej oczywisty wariant. Co do boltów, Kurt i Güllich osadzili tu i ówdzie spity przelotowe na wyciągach, ale tylko w dolnej części drogi, wyżej bolty znajdziesz jedynie na stanowiskach. Nie można więc powiedzieć o tej drodze, że jest „zaboltowana”. Oczywiście te spity obok rys na pierwszych wyciągach nie są niezbędne, ale co ja mogę z tym zrobić? Nie przejmuję się tym ;-), przecież nie zmienię całego wspinaczkowego świata.
Podczas wspinania na górze takiej jak Trango, poza trudnościami skalnymi trzeba się zmierzyć również z wysokością i niestabilną pogodą. Z dużą wysokością oboje mieliście już do czynienia wcześniej, ale jak wyglądała sprawa pogody? Przez ostatnie dwa lata działające w tym rejonie zespoły raczej na nią narzekały…
Mieliśmy kupę szczęścia, bo był to wyjątkowo słaby sezon w Karakorum, ale nam Bóg podarował super aurę. Podczas naszego pobytu w bazie mieliśmy dwa tygodnie takiej sobie pogody na aklimatyzację i zrobienie pierwszych wyciągów (chodzi o dotarcie do Sun Terrace i znalezienie obejścia wahadła – przyp. red.), i wreszcie tydzień świetnych warunków do wspinania. Po trzech tygodniach wracaliśmy do domu!!!
Na sporządzonym przez was schemacie drogi zauważyłem, że dość znacząco obniżyliście wyceny niektórych wyciągów. Jak to jest w takim razie z wycenianiem na tej wysokości? Nie wydaje ci się, że to, co jest odczuwane jako 5.11 na nizinach, na wysokości 5000 metrów nad poziomem morza może być odczuwane jako 5.12?
Dołożyliśmy wszelkich starań, by zaproponowane przez nas wyceny były porównywalne do tych, jakie można spotkać w Yosemitach. Oczywiście zgadzam się tym, że wspinając się daleko od cywilizacji i na znacznej wysokości, może pojawiać się tendencja do zawyżania trudności. Jednak, jeśli mam być szczery, to uważam, że wszystko zależy od tego, jak dobrze się zaaklimatyzujemy.
Po ostatnich wydarzeniach (między innymi uprowadzeniu polskiego inżyniera, którego w końcu zamordowano) kilka polskich zespołów odwołało swoje wyjazdy w ten rejon. Jakie były wasze doświadczenia w tym temacie? Czy cały czas czuliście się bezpiecznie?
Czuliśmy się tam bardzo dobrze i mieliśmy wrażenie, że jesteśmy bezpieczni. Poza tym niebezpiecznie jest tylko w dużych miastach, kiedy jesteś w Skardu, tam już nie ma terrorystów.
Wspinasz się na całym świecie (niedawno w naszym magazynie relacjonowaliśmy waszą wyprawę na Antarktydę). Z jakim zakątkiem wiążecie wasze kolejne wspinaczkowe plany?
Powiem krótko, będzie to kolejna wielka przygoda!!!
Pozostaje nam życzyć powodzenia. Dzięki za poświęcony czas.
Również dziękuję.
Rozmawiał / Maciek Ciesielski
Zdjęcia / Franz Hinterbrandner/Huberbuam.de