Gdyby nie Andrzej Zawada, nie wiadomo, ile zimowych ośmiotysięczników byłoby w rękach Polaków, jeżeli w ogóle jakiekolwiek. Chociaż wyprawa na Cho Oyu (8188 m) w sezonie 1984-85 była ekspedycją polsko-kanadyjską, to jej pomysłodawcą był właśnie Zawada.
Licząca dwunastu uczestników (ośmiu Polaków i czterech Kanadyjczyków) International Winter Cho Oyu Expedition dociera do Katmandu 17 grudnia. Już drugiego dnia po przyjeździe dochodzi do burzliwej dyskusji. Jerzy Kukuczka chce w pierwszej kolejności spróbować swoich sił na Dhaulagiri (8167 m), gdzie działała wówczas wyprawa Gliwickiego Klubu Wysokogórskiego. Można powiedzieć, że miał nosa, bo ponad miesiąc później jako pierwszy w historii stanął wraz z Andrzejem Czokiem na wierzchołku siódmego co do wysokości ośmiotysięcznika zimą. Tak jak obiecał, zaraz potem (8 lutego) wrócił do ekipy na Cho Oyu.
“Oni mają wszystko za sobą. Mogą się rozluźnić. Dla mnie skończył się dopiero pierwszy etap wyprawy, te 8167 metrów śniegu i mgły na Dhaulagiri, pełny cel jest ciągle przede mną. Nie pozwala mi to na błogi, upragniony relaks. Wkładam plecak, ruszam przed siebie. W górę. Przede mną druga runda.”
30 grudnia po wyprawieniu dwóch karawan jaków oraz wspólnej wigilii pierwsza grupa może zacząć rozbijać Base Camp na zamarzniętych jeziorach. Wraz z początkiem roku startuje więc akcja górska – prowadzona w całości przez Polaków. Cel jest ambitny, bo zakłada wejście nową drogą na południowo-wschodniej ścianie pokonanej tylko raz – w 1978. Do końca stycznia himalaistom, w zespołach Chrobak-Gardzielewski oraz Berbeka-Pawlikowski, udaje się zaporęczować najtrudniejszy fragment drogi i założyć “trójkę”. “Powyżej wznosiła się 500-metrowa ściana lodowa, przypominająca swoim wyglądem organy.”
W tym samym czasie jednego z uczestników wyprawy, Andrzeja Heinricha, uziemia w bazie kontuzja.
Zapis rozmowy z bazą: “No więc sytuacja jest taka, że w czasie podejścia – ten odcinek gdzie się kończy poręczówka i wchodzi się w kuluar – Zyga dostał kamieniem w piętę. Dostał na tyle potężnie, że jest podejrzenie, że ma pękniętą piętę – kość. Wycofujemy się.”.
9 lutego “Pogoda jest wspaniała, bezchmurne niebo, bezwietrznie. Super świeci słońce. Warunki wspaniałe do wspinania”. Po zaporęczowaniu drogi powyżej obozu trzeciego, biwaku w „Sinusoidzie” (szczelinie pod „Organami”) i założeniu CIV zmęczony duet Chrobak-Gardzielewski decyduje o wycofie do „dwójki”. Do akcji dołącza nowy zespół wykurowanego Zygi i Kukuczki, który dzień wcześniej dotarł do Base Campu. 11 lutego na wysokości 7550 metrów powstaje obóz piąty.
12 lutego o 14:20 jako pierwsi na Cho Oyu stanęli Maćkowie, a więc Berbeka i Pawlikowski. Trzy dni później, 15 lutego o 17:30, na wierzchołku stanęli Heinrich i Kukuczka. Późna godzina zmusiła ich do kiblowania na wysokości 7700 metrów. Z uwagi na dwa udane ataki szczytowe oraz pionierski wyczyn Jurka – zdobycie dwóch szczytów ośmiotysięcznych jednej zimy – wyprawę nazywa się często mianem potrójnego sukcesu.
Zdjęcia ze szczytu (od lewej: M. Berbeka, A. Heinrich i J. Kukuczka)
fot. Fundacja Himalaizmu Polskiego im. Andrzeja Zawady
Na koniec dodamy smaczek dla tych, którzy dotarli do końca artykułów. Andrzej Zawada instruuje Kukuczkę jak robić zdjęcia na ośmiotysięczniku: “Zawsze ujęcie jest lepsze dłuższe niż krótsze, bo krótkie ujęcie nic nie daje. Nie można się nawet zorientować, co jest na zdjęciu, a już się zdjęcie kończy. […] Pamiętaj, jeżeli masz Zygę z flagami, które na wietrze się ruszają, to możesz w ogóle kamerą nie ruszać, bo masz ruch. Sam ruch jest już w kadrze. A jeżeli jest cisza, np. Panorama, to wtedy lekko kamerą po szczytach jedziesz i robisz ruch ty kamerą.” Życzymy udanych zdjęć. 😉
Więcej o tej i innych wyprawach możecie przeczytać w książkach dostępnych na http://www.ksiazkigor.pl/.
Tekst / Weronika Biernacka
Zdjęcie otwierające / Pierwsi zdobywcy Cho Oyu Zimą – Maciej Pawlikowski i Maciej Berberka, fot. Fundacja Himalaizmu Polskiego im. Andrzeja Zawady
Źródła:
andrzejzawada.pl
jerzykukuczka.com
„Himalaje” – Zbigniew Kowalewski, Andrzej Paczkowski