Ekwador ma do zaoferowania szeroką gamę dróg w bazalcie, o różnych trudnościach i formacjach. Nie ma tam może rozsławionych skał, ale środowisko jest bardzo otwarte, więc z każdym rokiem coraz więcej osób zajmuje się wspinaczką.
W 2004 roku przeprowadziłam się do Ekwadoru. Jedyne, co wiedziałam o tym egzotycznym kraju, to to, że są tam plantacje bananów i różnorodna przyroda – równikowy lodowiec na wysokości 5000–6000 metrów, bujna dżungla w Amazonii i rajskie plaże Galapagos na Pacyfiku… Informacje te były na tyle inspirujące, by podjąć decyzję o wyjeździe w nieznane. To tam rozpoczęła się moja wspinaczkowa przygoda.
Zaczęło się od gór: Cotopaxi (5897 m), Cayambe (5790 m), Chimborazo (6263 m). Wysokość przestała być wyzwaniem, gdyż mieszkam w stolicy, Quito, na niemal 3000 metrów. Powoli poznawałam lokalne środowisko wysokogórskie i siłą rzeczy kolejnym etapem pogłębiania przyjaźni była wspinaczka. Pewnego dnia znajomi zaproponowali, abym wybrała się z nimi w skały. Nie miałam ani butów, ani magnezji, ale zajawka od razu zaskoczyła. Po zrobieniu kilku dróg na lokalnych „kanterach” pobiegłam do sklepu kupić swoje pierwsze buty, z którymi już się nie rozstawałam. Jedyne pytanie, które chodziło mi po głowie, brzmiało: kiedy znowu pojedziemy w skały?
CUYUJA – DIABELSKI BAZALT W DŻUNGLI
Cuyuja jest jednym z najpopularniejszych rejonów w okolicy Quito. Ponad 100 dróg w przedziale od 6a do 7c/8a, bujna przyroda i pobliskie wulkaniczne termy przyciągają w każdy weekend sporo wspinaczy. Miejsce nigdy jednak nie jest zatłoczone – zawsze znajdą się tu wolne drogi.
W Cuyuja uwielbiają wspinać się dziewczyny. Piony, niewielkie przewieszenia, różnorodność stopni i chwytów, duże tarcie… Tutaj wzrost nie ma większego znaczenia. Możesz mieć 1,5 metra i znaleźć swój sposób na przejście kruksa. Duża liczba oblaków sprawia, że często chwyt trzeba dokładnie wymacać, by znaleźć właściwe ułożenie ręki. Ale to właśnie tu wiele osób robi pierwsze przejścia siódemkowe. Koniecznie trzeba spróbować klasyków: Cancerbrero 6c, Estivo 7b, Vuelo Sin Motor 7b czy Doña Rosa Crux 7c. Wszystkie prowadzą po oblakach, ściskach i nietypowych krawądkach.
Ponadto całoroczny warun (brak zimy i lata) sprawia, że Cuyuja to najbardziej kultowe miejsce, oddalone raptem półtorej godziny drogi od stolicy, idealnie na weekendowy wypad. Parkujemy dosłownie pod skałą, można też dojechać autobusem.
To tu zaplanowałam swoją pierwszą ósemkową drogę. Długa linia (30 metrów), dalekie przechwyty i otwarte ruchy na lekko przewieszonych oblakach, a do tego drugi wyciąg… Wszystko to sprawia, że Arista nie ma dużo powtórzeń. Moje najprawdopodobniej było pierwszym kobiecym przejściem.
RUCU PICHINCHA – WSPIN NA WYSOKOŚCI 4100 METRÓW
To formacja skalna u podnóża aktywnego stratowulkanu Rucu Pichincha (4784 m). Ograniczona ilość tlenu sprawia, że wydolność organizmu maleje i każdy ruch kosztuje więcej niż na nizinach. Drogi w przedziale od 6a do 7b/c na takiej wysokości mogą być wyzwaniem. Krawądki, małe stopnie, zdefiniowane kruksy… Wspinaczka jest bardzo techniczna. Ponad 30 dróg sportowych, kilka tradowych rys i dwie wielowyciągowe linie o trudnościach 6a–6c (5 wyciągów) oraz 6c–7b (5 wyciągów), to propozycja, bez której nie wolno pożegnać się z Quito. W górnym sektorze godna polecenia jest Cascaivo 6b+ czy Hecho Paleta 7a, której kruks może zaskoczyć. A w dolnym obowiązkowe są drogi: San Roker 6c, AK 47 7b+, Se Me Va Olla 7c+ i oczywiście wielowyciągowe linie.
W rejonie tym wspinamy się na wysokości 4100 metrów, więc koniecznie trzeba zabrać puchówkę i kask (jesteśmy w terenie górskim). Drogi są dobrze obite, nie ma wielu runoutów, a łatwa dostępność (kolejka linowa TelefériQo prosto z Quito) sprawia, że miejsce jest idealne na jednodniowy wypad. Podejście do górnego sektora zajmuje zaledwie 15 minut, a do dolnego, w którym znajdują się drogi wielowyciągowe, 45 minut.
TANGAN – WULKANICZNE RYSY
Skrywające się w dżungli bazaltowe kolumny oferują ponad 50 rys w przedziale od 6a do 8a+/b i w każdym rozmiarze – od najmniejszych po offwidthy. Dzięki temu Tangan stał się w Ekwadorze kolebką tradu. To tutaj wszyscy uczyli się chodzić na własnej asekuracji. Poza tym rejon jest spektakularny, gdyż dżungla i pobliskie kaskady sprawiają, że miejsce uchodzi za magiczne. Obowiązkowe linie to Good Days Bad Attitude 6b, Game of Thrones 7a i Sanación 7b.
W Tangan można nocować w przystępnej cenie (za pięć dolarów) w drewnianych chatach kempingu Don Mario, trzeba jednak mieć śpiwór, czasem też karimatę. Podejście, a właściwie zejście do rejonu trwa 30 minut. Na wyjazd warto zabrać prowiant, gdyż sklep znajduje się dopiero w pobliskiej wiosce. Dojazd jedynie samochodem terenowym z napędem na wszystkie koła.
SIMIATUG – DIABELSKIE WIELOWYCIĄGÓWKI
Simiatug to kolejny tradowy rejon w górach u podnóży Chimborazo. Oddalony jest około cztery godziny drogi z Quito. Znajdziemy tam 20 dróg 6b–7b, o długościach od trzech do siedmiu wyciągów. Miejscówkę otwarto dwa lata temu, więc jej oferta wciąż się rozrasta za sprawą lokalnego kustosza, Felipe’a Proaña, i Fondo de Acceso Andino.
Potencjał rejonu jest ogromny – na każdej skale są dziesiątki rys. Dojście do ich podnóży wymaga jednak znajomości drogi (brak oznakowania, 45 minut marszu). Najlepiej iść z lokalsami lub wynająć porterów z osiołkami, co jest tu możliwe w przystępnej cenie (15 do 20 dolarów od osła). W Simiatug wspinamy się na wysokości 4400 metrów, w czarnym górskim bazalcie, więc bez kasku i puchówki niewiele się tutaj wskóra. Dobre przeloty znajdziemy na klasyku Strange And Eternal 6b, mikrokości i friendy potrzebne są na Orgasmo De Los Nuts (6c) czy Inty Ñan (7b) dla mocniejszych zawodników. Wspinanie w tym regionie z każdym rokiem staje się coraz bardziej popularne, jednak dojazd wymaga auta terenowego 4×4.
SAN JUAN – SKALNA DOLINA
To tutaj znajdziemy drogi o wycenach do 8c, krawądki, przewieszenia, długie linie do 30 metrów lub krótkie baldy – w sumie ponad 100 dróg sportowych i tradowych. Niektóre nie mają jeszcze kobiecych przejść! Stały warun (temperatura między 5 a 10°C) sprawia, że miejscówka odwiedzana jest przez mocnych zawodników. Najbardziej godne polecenia w swoich wycenach są drogi: Haciendo Historia 6c, z ciekawym wyjściem z dachu, krawądkowa Bella 7a, wytrzymałościowa z dwoma kruksami Castillo Para Fiona 7b, bulderowa Ciudad Gothica 7c, przewieszona i z krawądkami Bestia 8a, a dla hardcorowców – Hachichaso 8b.
Do San Juan dojechać można nawet autobusem. Zatrzymujemy się w schronisku (20 dolarów od osoby) lub biwakujemy pod namiotem (dwa dolary od namiotu i dwa za auto). Obowiązkowo kurtka puchowa i czapka, ponieważ jesteśmy u podnóży wulkanu Chimborazo, na wysokości 3800 metrów. Nie ma tu zasięgu komórkowego. Do podstawy skały dotrzemy w 30 minut, jeśli schodzimy, i nieco szybciej, gdy wykonamy dwa zjazdy na linie.
COJITAMBO – WIELOWYCIĄGÓWKI I POŁOGI
Cojitambo jest kolebką wspinu technicznego. Połogi oraz małe chwyty i stopnie sprawiają, że każdy ruch musi być precyzyjny. Znajdziemy tu ponad 200 dróg sportowych i tradowych w zakresie od 4 do 8c+. Jest też sporo dróg wielowyciągowych – Langarota z siedmioma wyciągami i trudnościami 6a–6b+ to swoisty chrzest dla miejscowych wspinaczy.
Właśnie w Cojitambo wszyscy pokornie uczyliśmy się techniki, a dzięki specyfice skały okoliczni zawodnicy (na przykład Daniel Vagre Carrion czy Margarita Cardosa) stali się bardzo mocni. Pojawiają się tu również młode talenty, jak szesnastoletnia Dayana Correa. Warte przejścia drogi to krawądkowa Tiburon Martillo 7a+, przewieszona Delao 7b, lotna Hecha la Digna 7c czy Diretissima za 8a.
Można zatrzymać się w pobliskiej wiosce Cojitambo, gdzie znajdziemy noclegi w cenie 15–25 dolarów (schroniska Lawen i Casa Coji oraz pensjonat Juan Gabriel). Do wsi dojedziemy nawet autobusem. Podejście stamtąd nie jest długie i trwa 10–20 minut, w zależności od sektora. Dużo osób biwakuje na dziko pod skałami.
Tekst i zdjęcia / MARIANNA TARCZYŃSKA
Zdjęcie otwarcia / Damaris Jaramillo prowadzi drogę CZ7-5, Cuyuja
Artykuł ukazał się w Magazynie GÓRY numer 6/2021 (283)
Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > http://www.czytaj.goryonline.com/