Żywcowa Heksalogia Sokolicy. W hołdzie Rico Malczykowi

Tekst / MARIUSZ „BIEDRUŃ” BIEDRZYCKI

Wczesnym popołudniem, 27 marca 2024 r. przeszedłem bez asekuracji (free Solo) Drogę Łapińskiego-Paszuchy, ostatnią z 23 wielowyciągowych dróg i kombinacji przebytych przeze mnie w tym stylu na ścianach: południowej, południowo-zachodniej i zachodniej Sokolicy w Dolinie Będkowskiej, poczynając od późnej wiosny 2019 roku. Podział na wyciągi na Sokolicy jest nieco zagmatwany i mocno umowny, ale przyjmijmy, że było to 77 wyciągów wspinania.

Chciałem wyróżnić sześć najtrudniejszych dróg z tego zbioru: Prawy Komin Sokolicy VI.1 (zrobiony przeze mnie 4 czerwca 2019 r. w pierwszej próbie w czasie 31 minut), kombinację dróg Rysa Pokutników Trawersem do Świecznika wraz z końcowym, trzecim wyciągiem Prawego Świecznika VI.1 (10 czerwca 2019 r., 2. próba, 19 minut), Warianty Miksera VI.1 (11 maja  2020 r., 7. próba, 19 minut), Drogę Ostapowskiego VI.1+ (14 lipca 2023 r., 10. próba, 21 minut), Drogę Skwirczyńskiego VI.2 wraz z wyjściem Filarkiem na Wprost na drugim wyciągu (25 lipca 2023 r., pierwsza próba, 44 minuty) i, wspomnianą powyżej, Drogę Łapińskiego-Paszuchy VI.1+ (30. próba, 23 minuty). Łącznie pokonałem 12 wyciągów na tych sześciu drogach, choć zakładając stanowisko w każdym nadającym się do tego celu komplecie ringów połączonych łańcuchem bądź w ringu z koluchem, można powiększyć liczbę powyższych wyciągów do (maksymalnie) 20. Całość, jak to się dzisiaj koszmarnie określa „projektu” (choć ja, za Andrzejem Grzybkiem Grzybczykiem, wolę nazwę „poważny temat”), nazwałem Heksalogią Sokolicy. Dla porządku podaję trudności techniczne w wariancie dwuwyciągowym, w kolejności przejść: VI.1, V+, VI+, VI.1, VI+, VI.1, VI.1+, VI, VI.2, VI+, VI.1+, VI+.

Prawy Komin (VI.1, V+). Tuż po kluczowym miejscu na pierwszym wyciągu. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 4.06.2019, godz. 9.58. Fot. bieDruń
Prawy Komin (VI.1, V+). Komin wyjściowy na drugim wyciągu. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 4.06.2019, godz. 10.21. Fot. bieDruń

Drogi Prawy Komin, OstapowskiŁapiński-Paszucha miały już wcześniej przejścia bez asekuracji – właśnie z tych trzech dróg (pokonanych w opisanej powyżej kolejności) składała się Trylogia Sokolicy, którą przeżywcował Rico Malczyk w latach 1985-1986, a która była bezpośrednią inspiracją dla mojej Heksalogii. Myślałem zresztą o tym, aby Heksalogię przejść dokładnie w 30 rocznicę przejść Rico Malczyka, w latach 2015-2016, niestety ówczesny stan zdrowia mi to uniemożliwił. Również pierwotny plan przejścia był znacznie bardziej ambitny, bo choć założyłem, że nie będę żywcował więcej niż jednej drogi dziennie, liczyłem na to, że przedzielę przejścia poszczególnych dróg Heksalogii kilku lub kilkunastodniowymi przerwami.

Niestety, tzw. rzeczywistość miała inne plany i zamiast poświęcić Heksalogii kilka tygodni, spędziłem na niej (wliczając wielomiesięczne przerwy) prawie pięć lat. Na przykład w roku 2021 wspinałem się tylko przez pięć dni i nie pojawiłem się na Sokolicy ani razu. Było to konsekwencją wypadku, jaki przydarzył mi się wieczorem 8 listopada 2020 roku, kiedy podczas próby wytyczenia nowej drogi samotnie (z autoasekuracją) w skrajnie lewej części zachodniej ściany tej skały, z powodu poślizgnięcia się na mokrej półce kończącej trudności, zaliczyłem koszmarny lot o długości około 20 metrów. Wyrwałem trzy mechaniki, zatrzymałem sie na czwartym. Skutkiem lotu było dwukrotne uderzenie o półki, rozcięcie skóry na głowie i głębokie rany w palcach prawej dłoni, które goiły się miesiącami. Drogę ostatecznie poprowadziłem 18 czerwca 2022 roku w zespole z Antkiem Krężelem, a nazwa Krwawy Ślad jest nieprzypadkowa. Trudności opiewają na VI OW (Off-width), a do asekuracji konieczne są Camaloty o rozmiarach 5 i 6 cali.

Kombinacja Rysy Pokutników Trawersem do Świecznika wraz z końcowym, trzecim wyciągiem Prawego Świecznika (VI+, VI.1). Tuż po kluczowym miejscu na pierwszym wyciągu. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 10.06.2019, godz. 9.24. Fot. bieDruń
Kombinacja Rysy Pokutników Trawersem do Świecznika wraz z końcowym, trzecim wyciągiem Prawego Świecznika (VI+, VI.1). Tuż po kluczowej sekwencji na drugim wyciągu. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 10.06.2019, godz. 9.34. Fot. bieDruń

W bardziej sprzyjających okolicznościach prześladowały mnie okresy wilgoci, upałów, ale i niespodziewanych spadków temperatury powietrza, ograniczenia poruszania się w czasie pierwszego covidowego lockdownu, ale i tłumy wspinaczy na Sokolicy, urywałem zarówno ważne chwyty, jak i stopnie, a ponadto nie pomagały mi powszechnie używane obecnie drony (nienawidzę dźwięku, jaki emitują!) oraz zamieszkujące okresowo tę skałę: rój dzikich pszczół, rój os, rój szerszeni, rodzina trzmieli, nietoperze oraz pisklęta, zarówno rzadkiego, jak i często występującego gatunku ptaków. W związku z tym, do standardowego repertuaru dosuszania chwytów papierem toaletowym i czyszczenia stopni oraz odnawiania zmytych deszczami czy startych przez innych wspinaczy kresek z magnezji, doszło regularne usuwanie ssaczych i ptasich odchodów, wypluwek czy martwego czerwia oraz przeczekiwanie okresów, kiedy ptaki, pszczoły i szerszenie gniazdowały w grotkach (z osami, trzmielami i nietoperzami się zaprzyjaźniłem i żywcowałem pomimo ich obecności na drogach).

Wspomniałem powyżej, że trzy drogi (z sześciu wchodzących w skład Heksalogii) miały już przejścia żywcowe. Detalicznie je wyliczając, jeśli chodzi o Prawy Komin dokonałem czwartego przejścia w tym stylu (poprzednie przejścia: Kostek Miodowicz, Rico Malczyk, Tomek Uśmiech Samitowski), w przypadku Ostapowskiego było to również czwarte przejście na żywca (poprzednie przejścia: Rico Malczyk, Tomek Uśmiech Samitowski, Łukasz Kołodziej), a w przypadku Łapińskiego-Paszuchy drugie przejście (pierwsze przejście Rico Malczyk).Można również wspomnieć przejścia samotne dwóch z trzech dróg Trylogii Sokolicy (Prawego KominaOstapowskiego), których w roku 2001 dokonał Adam Leslie, bez partnera i liny, lecz w uprzęży, z ekspresem „ratunkowym” w szpejarce (który ostatecznie nie został użyty). Trzy dodatki, zmieniające Trylogię w Heksalogię, czyli od lewej: Warianty Miksera, Droga Skwirczyńskiego z wyjściem Wprost Filarkiem oraz kombinacja dróg Rysa Pokutników do Świecznika wraz z końcowym, trzecim wyciągiem Prawego Świecznika, według wszelkich dostępnych danych nie miały wcześniej przejść bez asekuracji. Wynikałoby z tego, że Droga Skwirczyńskiego jest technicznie najtrudniejszą drogą, pokonaną na żywca na Sokolicy, a jeśli rekord trudności, ustanowiony przez Andrzeja Lipkę w 2002 roku na drodze Comici-Dimai na Cimie Grande w Dolomitach był w chwili przejścia nadal aktualny, to również najtrudniejszym polskim żywcem na drodze wielowyciągowej.

Warianty Miksera (VI+, VI.1). Pierwsza trudna sekwencja na pierwszym wyciągu. Zdjęcie pozowane. Fot. A. Krężel
Warianty Miksera (VI+, VI.1). Druga trudna sekwencja na pierwszym wyciągu. Zdjęcie pozowane. Fot. A. Krężel
Warianty Miksera (VI+, VI.1). Tuż po kluczowej sekwencji na drugim wyciągu. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 11.05.2020, godz. 10.21. Fot. bieDruń
Warianty Miksera (VI+, VI.1). Na półce na drugim wyciągu. Widoczny łańcuch kończący Warianty Miksera, do osiągnięcia wierzchowiny pozostał teren wspólny z Lewym Kominem. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 11.05.2020, godz. 10.24. Fot. bieDruń

Sześć powyższych dróg ma bardzo podobną długość 65-80 metrów od startowych półek (za wyjątkiem wyraźnie krótszej kombinacji Rysy Pokutników do Świecznika z trzecim wyciągiem Prawego Świecznika, która liczy sobie 40 metrów) i klasę (bardzo eksponowane kluczowe miejsca o trudnościach w przedziale od VI.1 do VI.2, długie ciągi piątkowo-szóstkowych trudności w ekspozycji). Poszczególne fragmenty tych dróg mają jednak zupełnie różny charakter. Rysa Pokutników do Świecznika, drugi wyciąg Prawego Komina, rzadko obecnie pokonywane końcówki dróg OstapowskiegoŁapińskiego-Paszuchy oraz długie odcinki Wariantów Miksera można określić jako wspinanie trikowe, wymagające użycia zestawu technik (m.in. rysowych i kominowych), które trudno wytrenować na ściankach wspinaczkowych. Pierwszy wyciąg Łapińskiego-Paszuchy, pierwsze kluczowe miejsce na pierwszymwyciągu Prawego Komina, dwie kluczowe sekwencje Ostapowskiego oraz kluczowa sekwencja Skwirczyńskiego to siłowe ruchy, znajdujące się w sporych ciągach przechwytów, natomiast drugie kluczowe miejsce na pierwszym wyciągu Prawego Komina, kluczowy fragment Wariantów Miksera oraz trzeci wyciąg Prawego Świecznika to niezbyt przyjazne dla solisty oblaki, tarciówki i wymagające precyzji przestrzały, czyli „wizytówka” Sokolicy.

Po kompleksowym ubezpieczeniu Sokolicy na przełomie wieków przez Piotra Miksera Drobota drugi wyciąg Drogi Skwirczyńskiego (VI+) nigdy nie był atakowany, o czym świadczył stan prac ogrodniczych, który nie zmienił się od prawie 30 lat. Pokonałem ten fragment ściany tak samo, jak przeszedłem go na drugiego w zespole z Wawrzyńcem Smolakiem w 1996 roku, gdy robiliśmy pierwsze, zespołowe powtórzenie klasyczne tej drogi (obaj poprowadziliśmy pierwszy wyciąg, ubezpieczony wówczas przez nas sześcioma hakami i czterema pętlami – por. „Góry” nr 28, str. 25-26). Natomiast przeżywcowany przeze mnie drugi wyciąg Łapińskiego-Paszuchy różni się od dawniej prowadzonej wersji – biegnie bardziej na prawo, korzystając z mniej więcej litego terenu kantu czołowej płyty, tuż obok drogi Mikrokosmos.

Droga Ostapowskiego (VI.1+, VI). Autoportret w grotce na pierwszym wyciągu. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 14.07.2023, godz. 10.32. Fot. bieDruń
Droga Ostapowskiego (VI.1+, VI). Na półeczce stanowiskowej w środku ściany, tuż po przejściu drugiej kluczowej sekwencji. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 14.07.2023, godz. 10.38. Fot. bieDruń
Droga Ostapowskiego (VI.1+, VI). „Zielone piekło” – kluczowe trudności drugiego (dawnego trzeciego) wyciągu o wycenie VI. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 14.07.2023, godz. 10.40. Fot. bieDruń
W górnej, kruchej części dróg OstapowskiegoŁapińskiego-Paszuchy, obciążenie niektórych zachęcająco wyglądających klam może się skończyć tragicznie dla solisty. Fot. bieDruń

Kto żywcuje częściej niż okazjonalnie, wie, że „cyfra”, czyli „czyste” trudności techniczne rzadko kiedy decydują o trudnościach psychicznych solówki. Drastycznym przykładem powyższej reguły jest Droga Skwirczyńskiego – najtrudniejsza technicznie, a zarazem najłatwiejsza psychicznie droga Heksalogii (na pierwszym wyciągu jedna siłowa, prowadząca po pewnych chwytach sekwencja za VI.2 oraz jedno psychiczne, balansowe wstawienie nogi w płycie w terenie VI.1, na drugim wyciągu cztery sprężne baldy o trudnościach VI-VI+ oraz sporo kruszyzny w terenie trawiasto-skalnym, co jednak nie powinno stanowić zagrożenia dla doświadczonego solisty). Co do niekompatybilności tych dwóch obszarów, szczególnie dobitnie odczułem to porównując trudności Drogi OstapowskiegoDrogą Łapińskiego-Paszuchy. Mają one tożsamą wycenę techniczną, choć na pierwszej drodze znajdują się dwie kluczowe sekwencje o trudnościach VI.1+, a na drugiej tylko jedna. Ostapowski, mający renomę dokonania, z powodu którego „powiało w Dolinkach grozą” (gdy wieść o żywcu Rico Malczyka się rozniosła), ma w mojej ocenie całkiem przyjazne dla solisty ruchy. Osławione „obłe klamy i tarciówki” na tej drodze to dosłownie jedna klama (tuż po kluczowym ruchu) i trzy, znajdujące się kolejno nad sobą, wyślizgane tarciowe stopnie (start w drugą kluczową sekwencję). Ostapowskiego pokonałem ostatecznie w dziesiątej próbie w roku 2023, po zdecydowaniu się na żywca, po dziewięciu wycofach w roku 2022. Schodziłem (z grotki na 15 metrze drogi lub tuż spod pierwszej kluczowej sekwencji na 20 metrze) z wielu różnych powodów:

– zbyt późnej pory ataku, słońca w ścianie i w efekcie niekomfortowej temperatury (zgodnie z prognozą pogody liczyłem na chmury, ale te się nie skondensowały lub przedwcześnie zniknęły);

– w związku z pojawianiem się na oporęczowanych półkach, w ciągu dosłownie kilku minut po starcie w żywca, licznych zespołów, a czasem również dronów, latających w pobliżu ściany (ich dźwięk uniemożliwia mi należyte skoncentrowanie się, rozmowy przypadkowych obserwatorów też nie pomagają);

– z powodu niewyspania, skutkującego obniżoną wytrzymałością siłową (pokłosie pobudek o czwartej-piątej rano w lecie, żeby uniknąć spotkania z innymi wspinaczami i zdążyć przed upałami);

– z powodu roju os (założyły one gniazdo akurat w miejscu kończącym kluczowy, długi przechwyt na pierwszym historycznie wyciągu, o czym nie wiedziałem przed startem w drogę, bo „przejście kontrolne” obejmowało, dla oszczędności sił, tylko historyczny drugi wyciąg, do którego zjeżdżałem z wierzchowiny).

Jak wspomniałem powyżej, dopiero dziesiąta próba, a pierwsza w roku 2023, była udana, a przejście odbyło się w idealnej kombinacji dyspozycji psychicznej, formy wspinaczkowej oraz warunków w ścianie (brak słońca aż do połowy dawnego trzeciego wyciągu). Ponadto nikt mnie nie rozpraszał swoją obecnością – na szczęście dla mnie wszystkie zespoły tego dnia obrały za swój cel zachodnią ścianę Sokolicy.

Droga Skwirczyńskiego (VI.2, VI+). Przed wejściem w kluczową sekwencję na pierwszym wyciągu. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 25.07.2023, godz. 8.06. Fot. bieDruń
Droga Skwirczyńskiego (VI.2, VI+). Po przejściu kluczowej sekwencji na pierwszym wyciągu – pora na kontemplację widoku ze ściany. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 25.07.2023, godz. 8.13. Fot. bieDruń
Droga Skwirczyńskiego (VI.2, VI+). Łańcuch zjazdowy kończący po 30 metrach pierwszy wyciąg drogi. Pozostał do przejścia jeszcze drugi wyciąg, tego dnia nieco mokry, z czterema sprężnymi baldami o trudnościach VI-VI+. Wyciąg ten kończy się trawersem, którego zwieńczeniem jest efektowny karate kick w pełnej lufie, na szczęście w trudnościach V+, a nie 5.13a, jak na El Capitanie. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 25.07.2023, godz. 8.16. Fot. bieDruń

Z kolei na Drodze Łapińskiego-Paszuchy zrozumiałem, dlaczego była ona kiedyś owiana sławą „drogi skrajnie trudnej, najtrudniejszej w Skałkach Podkrakowskich”. Z pierwszego przechwytu kluczowej sekwencji tej drogi, na wysokości 15 metrów nad poręczówką i 35 metrów nad podstawą ściany, schodziłem dziesięć razy w roku 2020 i dodatkowo dziesięć razy w roku 2022 (w tym raz z powodu tego, że po zjeździe Ostapowskim zapomniałem wyskoczyć z uprzęży przed wejściem w żywca, co zauważyłem dopiero tuż pod kluczowym miejscem, oraz dodatkowo dwa razy podczas pozowania do zdjęć). Z drugiego przechwytu zszedłem raz w roku 2022 i cztery razy w roku 2023 (za każdym razem było zbyt gorąco, zbyt wilgotno, lub jedno i drugie: miałem wrażenie, że wyjadę ze śliskiego klina, zanim zdążę zrobić następny, trikowy ruch do oblaka). Ponadto trzy razy w roku 2023, pomimo prawie idealnych warunków i formy, zszedłem z ostatniej dobrej klamy przed cruxem z powodu nagłej utraty wiary, że zrobię kluczową sekwencję (o żywcowaniu metodą „na błysk” napisałem więcej poniżej). Najtrudniejszą część kluczowej sekwencji (cztery przechwyty: drugi, trzeci, czwarty i piąty), a tym samym całą drogę, zrobiłem ostatecznie w drugiej próbie w roku 2024, 27 marca (podczas pierwszej próby, 9 marca, było na tyle mokro, że magnezja na chwytach zamieniła się w wilgotną maź).

Podobnie wymagający psychicznie był dla mnie przedostatni przechwyt kluczowej sekwencji Wariantów Miksera. Zanim zdecydowałem się wejść w tę sekwencję na wysokości 45 metrów nad startową półką (czyli 70 metrów nad podstawą ściany), aż sześć razy nachodziły mnie wątpliwości czy podołam wyzwaniu. W związku z tym trawersowałem, w trzech różnych miejscach, do pobliskiego Lewego Komina (raz w roku 2019 i pięć razy w roku 2020). Subiektywnie rzecz biorąc, te pięć opisanych powyżej przechwytów to były zdecydowanie najbardziej wymagające psychicznie ruchy, spośród ponad stu tysięcy innych, pokonanych przeze mnie na żywca, w trakcie łącznie 39 sezonów wspinaczkowych.

Droga Łapińskiego-Paszuchy (VI.1+, VI+). Wejście w kluczowe trudności na pierwszym wyciągu. Zdjęcie pozowane. Fot. D. Granowski
Droga Łapińskiego-Paszuchy (VI.1+, VI+). Miejsce No Hand Rest (dzięki sklinowaniu lewego kolana w grotce), tuż nad kluczową sekwencją drogi, na pierwszym wyciągu. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 27.03.2024, godz. 13.04. Fot. bieDruń
Droga Łapińskiego-Paszuchy (VI.1+, VI+). Koniec największych trudności na drugim wyciągu. Widoczny łańcuch kończący drogę Mikrokosmos. Litera F miała przypominać, że w ferworze walki nie wolno mi zapomnieć o zrobieniu zdjęcia „dokumentacyjnego”. Do osiągnięcia wierzchowiny pozostało jeszcze 30 metrów w kruchym terenie, w trudnościach do IV+. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 27.03.2024, godz. 13.15. Fot. bieDruń

Jak można się łatwo domyślić, wszystkie wymienione drogi przeszedłem metodą „na zapatentowanie” (cytując kultowy tekst sprzed prawie czterech dekad: atak zostaje podjęty w momencie kiedy trudności techniczne nie stanowią żadnego problemu, moment przejścia wydaje się być starannie dobrany pod względem kondycji psychicznej solisty), zresztą w ten sposób w przeszłości robiono na żywca składowe Trylogii Sokolicy. Ponieważ dobrze opanowałem przezwyciężenie świadomości refleksyjnej (świadomość refleksyjna jest wyobrażaniem sobie skutków odpadnięcia i jest podstawową przyczyną dysproporcji, jaka pojawia się między możliwościami fizycznymi i psychicznymi wspinacza), za moment, od kiedy „trudności techniczne nie stanowią żadnego problemu” uznałem zapas połowy stopnia trudności w skali Kurtyki („plusa”), w odniesieniu do limesu moich aktualnych możliwości fizycznych.

Wyjątkiem, spośród dróg wchodzących w skład Heksalogii, była Droga Skwirczyńskiego, którą żywcowałem „na limesie”, była to zresztą najtrudniejsza technicznie droga, jaką zrobiłem w całym 2023 roku. Z kolei dzięki obecności w Polsce mojego kolegi ze szkolnej ławy i głównego partnera z lat 1987-89, Tomka Uśmiecha Samitowskiego, miesiąc przed moim tzw. „max atakiem” mieliśmy okazję związać się ponownie liną po latach, a za cel obraliśmy właśnie Sokolicę. Mogłem się wtedy przekonać, że gdy jest wilgotno, nie będę w stanie skutecznie zatrzeć palców w kluczowym klinie na Drodze Łapińskiego-Paszuchy (zaliczyłem tam solidny lot), ale za to mój limes już na początku sezonu był na poziomie VI.2 – udało mi się poprowadzić Drogę Skwirczyńskiego w stylu PP-z. Z kolei na pobliskiej drodze Nagły Atak Chmielu VI.2+ poniosłem sromotną klęskę, więc moje możliwości fizyczne zostały dzięki Uśmiechowi dokładnie wyskalowane. Ponadto Uśmiech zrobił kluczowe miejsce Drogi Łapińskiego-Paszuchy inaczej niż ja, co finalnie miało dla mnie duże znaczenie. Wprawdzie jego patent (dalekie sięgnięcie po krzyżu, omijające oblaka, będącego trzecim przechwytem kluczowej sekwencji), był dla mnie podczas przejścia na żywca, ze względu na maksymalny wysięg, nie do zastosowania, ale dzięki inspiracji patentem Uśmiecha udało mi się lekko zmodyfikować pracę nóg. Poprzez użycie innego stopnia na prawą nogę znacznie zmniejszyłem ryzyko ześlizgnięcia się z oblaka, bo wyeliminowałem masywną skrętkę i przestrzał.

Sokolica, ściana południowo-zachodnia w całej okazałości. Mariusz bieDruń Biedrzycki na pierwszej trudnej sekwencji pierwszego wyciągu Wariantów Miksera (VI+). Zdjęcie pozowane. Fot. R. Bombiński
Sokolica, ściana południowo-zachodnia. Mariusz bieDruń Biedrzycki w kluczowych trudnościach Drogi Łapińskiego-Paszuchy (VI.1+). Zdjęcie pozowane. Fot. R. Bombiński
Na żywcach na drogach wielowyciągowych ściśle przestrzegam zasady „no radio”, ale podczas pozowania do zdjęć telefon był wykorzystywany do konsultacji z fotografem. Fot. R. Bombiński

Z powodu „górskich” cech ściany Sokolicy (wiecznie wilgotne niektóre chwyty, niemożliwa do wyeliminowania mikrokruszyzna, szczególnie na prawie całej długości Drogi Łapińskiego-Paszuchy oraz w górnej części dróg: Ostapowskiego i Skwirczyńskiego) praktycznie każda z dróg Heksalogii wymaga również predyspozycji do żywcowania metodą „na błysk” (cytując wspomniany powyżej tekst: obserwatorzy zwykle nie mogą wyzwolić się od przeświadczenia, iż delikwent prezentuje magiczną pewność powodzenia). Jest to zapewne przyczyną, że drogi wchodzące w skład Trylogii Sokolicy, mimo „śmiesznych” trudności, mają mniej powtórzeń bez asekuracji niż liczba palców u jednej ręki, podczas gdy liczba powtórzeń z liną dróg poprowadzonych w tym samym czasie, co żywce Rico Malczyka, a które stanowiły ówcześnie rekord trudności technicznych w Dolinkach, idzie w setki, jeśli nie tysiące, wliczając w to przejścia małych dzieci płci obojga oraz, okazjonalnie, starców płci męskiej. Po prostu, pewien typ wyzwań wspinaczkowych nie dewaluuje się w miarę upływu czasu, w przeciwieństwie do trudności czysto technicznych.

Każdego mojego żywca poprzedziły albo zjazdy linią drogi (Prawy Komin, Rysa Pokutników do Świecznika), co umożliwiło sprawdzenie stopnia zawilgocenia chwytów tuż przed przejściem, jak również uwolniło mnie od konieczności przenoszenia butów podejściowo-zejściowych przez ścianę, albo „przejście kontrolne” (całość Wariantów Miksera, dwa najtrudniejsze fragmenty Drogi Ostapowskiego, pierwszy wyciąg Drogi Skwirczyńskiego, fragment Drogi Łapińskiego-Paszuchy do miejsca No Hand Rest nad kluczową sekwencją), po którym następował zjazd inną drogą. Oczywiście po zjazdach ściągałem linę, lub umieszczałem ją w miejscu odległym od linii drogi, jaką przechodziłem na żywca (w przypadku Wariantów Miksera był to Lot na Brandysa, w przypadku Drogi OstapowskiegoDroga Skwirczyńskiego, w przypadku Drogi SkwirczyńskiegoDroga Łapińskiego-Paszuchy, a w przypadku Drogi Łapińskiego-PaszuchyDroga Ostapowskiego).

Ponieważ zawsze ważny jest dla mnie etyczny wymiar przedsięwzięć, w jakie się angażuję, wszystkich powyższych przejść dokonałem bez kasku, w butach wspinaczkowych niesznurowanych (5.10 Galileo i Evolv Luchador), z woreczkiem na magnezję wyposażonym w fabryczną pętlę (nie rurową) o niskiej wytrzymałości, zakończoną plastikową klamerką. Aparat fotograficzny (patrz niżej) przytroczyłem do pętli podtrzymującej woreczek z magnezją bez użycia karabinka, za pomocą fabrycznej pętelki w pokrowcu. Podczas przejść na żadnej z dróg nie było w stałych przelotach (wliczając w to stanowiska) żadnych ekspresów, karabinków bądź pętli, nie licząc czterech połączonych pętli (dwóch 120 cm i dwóch 60 cm wraz z karabinkiem zakręcanym) umieszczonych w żebrowanym ringu bez kolucha, które umożliwiły mi podczas zjazdów, poprzedzających przejścia żywcowe, osiągnięcie z wierzchowiny końcowych stanowisk na Prawym Kominie i w przełączce Świecznika. Na każdej z dróg składających się na Heksalogię Sokolicy zaznaczyłem magnezją wybrane sekwencje, a ślady magnezji usunąłem po finalnym przejściu. Wyrażam ubolewanie, że czasem narażałem postronnych wspinaczy na widok moich tickmarków nawet przez cały tydzień czy dwa, kiedy okresy dobrej pogody nie były przerywane opadami deszczu. Z drugiej strony – coś za coś. Drogi wspinaczkowe z mikrokruszyzny czy wydalin zwierząt nie czyszczą się najczęściej samoistnie. Miłośników Harry’ego Pottera chciałem solennie zapewnić, że krzaki dzikiej róży nie znikają magicznie po wypowiedzeniu odpowiedniego zaklęcia, trzeba się przy tym sporo napracować sekatorem i piłą.

Trzeci wyciąg kombinacji na filarze Podraškiej Tury, o trudnościach V+. Zdjęcie z przejścia Solo OS w dniu 21.02.2019, godz. 13.06. Fot. bieDruń
Drugi wyciąg kombinacji na filarze Podraškiej Tury, o trudnościach V+. Zdjęcie z przejścia Solo OS w dniu 21.02.2019, godz. 12.43. Fot. bieDruń
Trening. Trzynasty wyciąg kombinacji na filarze Podraškiej Tury, o trudnościach IV. Jeden z kilku haków zastanych w ścianie. Zdjęcie z przejścia Solo OS w dniu 21.02.2019, godz. 14.04. Fot. bieDruń

Jeśli chodzi o materiał ilustracyjny, to załączone zdjęcia mojego autorstwa nie są pozowane, zostały wykonane w trakcie przejść dróg na Sokolicy bez asekuracji, w pozycjach No Hand Rest, aparatami Canon S95 oraz Canon G9 X. Zdjęcia autorstwa Roberta Bomby Bombińskiego, Damiana Granowskiego oraz Antoniego Krężela są dla odmiany pozowane, wszystkie zostały wykonane w roku 2022, a więc po przeżywcowaniu Wariantów Miksera (maj 2020 r.), a przed przeżywcowaniem Drogi Ostapowskiego (lipiec 2023 r.). Fotografowane podczas sesji zdjęciowych drogi zostały przebyte tylko fragmentarycznie (trawersowałem do sąsiedniej drogi lub schodziłem). Purystów stylowych informuję ponadto, że zainspirowany przez nieodżałowanego Marc-André Leclerca, którego prelekcję tłumaczyłem na 14. KFG w 2016 roku, na żywcach na drogach wielowyciągowych ściśle przestrzegam zasady „no radio”, która w mojej ocenie obejmuje również zakaz zabierania w ścianę telefonów komórkowych czy smartfonów. Ponieważ aparaty fotograficzne, jakich użyłem, nie mają funkcji dzwonienia, wezwanie ewentualnej pomocy było niemożliwe – telefon, tak jak i buty podejściowo-zejściowe, pozostawiłem na wierzchowinie (lub, w przypadku Wariantów Miksera, na przedostatnim stanowisku).

Na koniec obszerna informacja o treningu, ponieważ po przejściu dziesięciowyciągowej Kombinacji Wizjonerów VII- na wschodniej ścianie Mnicha w sierpniu 2018 roku, domagał się jej publicznie jeden z moich adwersarzy, który brak zainteresowania podciągnięciami na drążku utożsamia z brakiem możliwości fizycznych, a tym samym z brakiem wiarygodności moich przejść. Na początku 1990 roku, w wyniku intensywnego treningu „przyrządowego”, poważnie uszkodziłem sobie rogówkę oka, więc od tego czasu jestem wierny zasadzie legendarnego Rico Malczyka, autora Trylogii i patrona Heksalogii Sokolicy:

 „(…) najlepszą drogą do wyników jest samo wspinanie, bo wtedy można chodzić i treningowo i wyczynowo. Nic innego nie robisz, tylko się wspinasz. A gdy trenujesz np. na framudze, to tracisz czas i siły, jednocześnie się nie wspinając. Możesz zostać mistrzem w podciąganiu się, ale to już inny sport”.

Nie inaczej było w przypadku przygotowań do przejścia Heksalogii. Żywcuję od kiedy się wspinam, czyli od niemal czterdziestu lat. W tym czasie przeszedłem bez asekuracji prawie dwa tysiące dróg jednowyciągowych, o trudnościach od IV- do (nominalnie) VI.2. Mimo to odczułem, że mam zbyt małe doświadczenie, aby pewnie się czuć bez liny na drogach wielowyciągowych, szczególnie tych atakowanych w stylu Solo OS. Postanowiłem to zmienić i w latach 2019-2023 na pograniczu Słowenii i Włoch, w Chorwacji, na Mnichu, Zadnim Mnichu i Kościelcach w Tatrach oraz na Sokolicy, Rozwalistej Turni i Żabim Koniu w Dolinkach, powiększyłem pięciokrotnie liczbę takich dróg w moim wykazie – z 21 na 107 (nie licząc dróg wchodzących w skład Heksalogii). Dwie trzecie dróg, czyli 58 z nich, o trudnościach od IV- do VI, zrobiłem w stylu Solo OS. Poniższe 28 dróg o trudnościach od IV- do VI+, które znałem z uprzednich przejść wędkowych, przejść w zespole lub z przejść samotnych z autoasekuracją, a także z wcześniejszych żywców, zrobiłem w stylu Solo znając:

Trening. Wielka Ściana w Ospie. Droga MeDo, najłatwiejszy sposób przejścia tej 140-metrowej, przewieszonej ściany, startuje filarem w jej centralnej części i trawersuje załupami do zacięć w prawej części. Ściana i powyższa droga miała kilka przejść samotnych (w uprzęży z ekspresami), w tym w zejściu, jednakże brak danych o stylowych przejściach Free Solo. Fot. bieDruń
Trening. Wielka Ściana w Ospie. Droga MeDo, trzeci wyciąg o trudnościach V+. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 4.04.2019, godz. 11.57. Fot. bieDruń
Trening. Na krawędzi Wielkiej Ściany w Ospie tuż po przejściu Solo czterowyciągowej drogi MeDo (III+, V, V+, VI) w dniu 4.04.2019, godz. 12.20. Fot. bieDruń

– trzywyciągową drogę Via del Pino (IV+, IV+, IV) w rejonie Sesljan / Sistiana,

– dwuwyciągową drogę Finferlucchere (V, IV-) w rejonie Obalna cesta / Costiera,

– dwuwyciągowy start Attacco Nuovo (IV-, IV-) do drogi La Grande w Dolinie Glinščicy / Val Rosandra,

– czterowyciągową drogę MeDo (III+, V, V+, VI) na Wielkiej Ścianie w Ospie,

– dwuwyciągową drogę MS (IV, V) na ścianie Siva w Vipavie,

– czterowyciągową kombinację Międzymiastowej z wyjściem na pik Kominkiem Owsików w połączeniu z Kombinacją Przewodnicką (V+, VI, VI+, IV+) na Mnichu w Tatrach,

– pięciowyciągową kombinację Kantu Klasycznego z wyjściem na pik kombinacją Komarnickiego z trzema odcinkami nowego terenu (VI, VI, VI+, V+, V+) na Mnichu,

– pięciowyciągową lub czterowyciągową (nominalnie) kombinację Wariantów MikseraLewym Kominem (VI+, VI+/V+, VI+/V, V, III+) na Sokolicy w Dol. Będkowskiej, przy czym, podczas łącznie sześciu przejść, trawersowałem na trzech różnych wysokościach (po pierwszym, po drugim i w połowie trzeciego wyciągu),

– czterowyciagową (nominalnie) Drogę Bały z końcówką Lewego Komina (IV+, IV, V, III+) na Sokolicy,

– czterowyciagową (nominalnie) kombinację Drogi Sasa z trawersem w górze w Drogę Zwierzątka i z końcówką Lewego Komina (V, V, V, III+) na Sokolicy (obecnie w części przewodników droga ta oznaczana jest jako Sajgon, choć oryginalnie Sajgon biegł inaczej w dolnej i górnej części ściany – patrz niżej),

– trzywyciagową (nominalnie) kombinację Drogi Sasa (bez początkowego wyciągu poniżej Półek) z trawersem w górze w Drogę Zwierzątka (w odwrotny sposób niż na poprzedniej drodze) i z końcówką Lewego Komina (IV+, V, III+) na Sokolicy,

– pięciowyciągową (nominalnie) kombinację Dołu Sajgonu (oryginalnie)Lotem na Brandysa i z końcówką Lewego Komina (V+, VI, V, V+, III+) na Sokolicy,

– czterowyciagową (nominalnie) kombinację Prostowania Drogi BałyFilarkiem Drogi Zwierzątka Wprost i z końcówką Lewego Komina (VI+, IV, V, III+) na Sokolicy,

– dwuwyciągową kombinację drugiego wyciągu Hen, Wysoko! i czwartego wyciągu Spoko, To Nie Maroko (V-, IV-) na Sokolicy,

– dwuwyciągową drogę Wielka Załupa (IV-, III) na Rozwalistej Turni w Dol. Kobylańskiej,

– dwuwyciągową kombinację Komody bez Barana z drugim wyciągiem Trawersu Rozwalistej Turni (V, V-) na Rozwalistej Turni,

– dwuwyciągową drogę Wielki Trawers (V, V-) na Rozwalistej Turni,

– dwuwyciągową Drogę Pokutników (IV-, V) na Rozwalistej Turni (w wersji wrysowanej w przewodniku z 1983 roku),

Trening. Kombinacja Międzymiastowej z wyjściem na pik Kominkiem Owsików w połączeniu z Kombinacją Przewodnicką, Mnich, Tatry. Końcówka pierwszego wyciągu o trudnościach V+. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 15.09.2019, godz. 7.36. Fot. bieDruń
Trening. Kombinacja Międzymiastowej z wyjściem na pik Kominkiem Owsików w połączeniu z Kombinacją Przewodnicką, Mnich, Tatry. Na Balkonie, tuż przed startem w drugi wyciąg o trudnościach VI. Zdjęcie z przejścia Solo w dniu 15.09.2019, godz. 7.40. Fot. bieDruń
Trening. Końcowy wyciąg drogi Spoko, To Nie Maroko IV- na zachodniej ścianie Sokolicy, wielokrotnie żywcowany przeze mnie w różnych konfiguracjach. Fot. R. Bombiński

– dwuwyciągową Drogę Pokutników w wersji oryginalnej (IV+, V) na Rozwalistej Turni (wrysowanej w przewodniku z 1955 roku, z nowym wariantem w kopule szczytowej, przy czym pierwszy wyciąg i nowy wariant zrobiłem w stylu Solo OS),

– dwuwyciągową kombinację pierwszego wyciągu Jej Rozwalistości Drogą Kaskaderów (V-, V+) na Rozwalistej Turni,

– trzywyciągową kombinację Hen, Wysoko! wraz z końcówką drogi Spoko, To Nie Maroko (VI, V-, IV+) na Sokolicy. Jest to kombinacja ucieczkowa, często używana przez zespoły, które nie mogąc sobie poradzić ze startem w kluczowe trudności trzeciego wyciągu Hen, Wysoko! (solidne VI+), trawersują do sąsiedniej drogi. Z racji popularności kombinacja ta zyskała odrębną nazwę, czyli Sokole Oko w Maroko.

– pięciowyciagową (nominalnie) kombinację pierwszego wyciągu Hen, Wysoko! wraz z Drogą Bały i z końcówką Lewego Komina (VI, IV+, IV, V, III+) na Sokolicy,

– trzywyciagową (nominalnie) kombinację Stępa, dojścia pod Górny TrawersKiełbasy Fugasa (III+, IV+, V+) na Żabim Koniu w Dol. Kobylańskiej,

– trzywyciagową (nominalnie) kombinację Gliniastej Depresji, Kłusu i ostatniego wyciągu Jarzębinki (II+ K, III+ K, V-) na Żabim Koniu,

– dwuwyciągową (nominalnie) Kopalnię Barana (IV, III+) na Rozwalistej Turni (znałem wspólny fragment z drogą Spadek Formy III+, którą zrobiłem w stylu Solo OS chwilę wcześniej),

– trzywyciagowe (nominalnie) Psy z Ulicy Bolesława Prusa z końcówką Kopalni Barana (IV+, V-, III+) na Rozwalistej Turni (znałem fragmenty wspólne z drogą Kopalnie Barana, którą zrobiłem w stylu Solo OS chwilę wcześniej),

– dwuwyciągową Drogę Pokutników w wersji obitej przez Rozwalistą Drużynę (IV+, V), wraz końcówką prowadzącą wzmiankowanym powyżej nowym wariantem w kopule szczytowej, którym obecnie, ze względów bezpieczeństwa, nie należy wychodzić na wierzchołek Rozwalistej Turni,

– pięciowyciągową kombinację Sajgon Prawie Oryginalnie (V+, II, V, III+, V+) na Sokolicy. Cztery pierwsze wyciągi pokonałem tak, jak przebieg Sajgonu zapamiętali wspinacze z pokolenia Kaskaderów (np. Krzysztof Baran czy Jurek Bularz Farat). Mimo setek godzin spędzonych w tej części ściany na jej czyszczeniu przez kolegę Zwierzątko, niestety ostatni, piąty wyciąg zarósł ponownie w takim stopniu, że zmuszony zostałem do wytyczenia w stylu Solo OS wariantu filarkiem po lewej od wyjściowej depresji, który 10 metrów przed wierzchowiną przyłączyłem do końcówki trzeciego wyciągu Hen, Wysoko! (nowy teren ma trudności IV+, a końcówka Hen, Wysoko! to V+).

Nie zawsze na żywcach wszystko idzie zgodnie z planem. Rozczarowanie solisty po ucieczce do Lewego Komina Sokolicy spod kluczowej sekwencji na Wariantach Miksera. 1.10.2019, godz. 13.33. Fot. bieDruń
Satysfakcja solisty na półeczce w połowie ściany, tuż po przejściu kluczowych trudności Drogi Ostapowskiego. 14.07.2023, godz. 10.38. Fot. bieDruń

Jedno z takich „treningowych” przejść w stylu Solo OS, właściwie (jak się później okazało) kombinację trzech istniejących dróg, zrobiłem na zboczach Nanosu w Vipavie w Słowenii w najczystszym możliwym stylu – linia spodobała mi się na tyle, gdy dostrzegłem ją z autostrady, że uderzyłem na nią bez pewności, czy w tym sektorze masywu są już jakieś wytyczone drogi. Ostatecznie padł filar Podraškiej Tury o wysokości 400 metrów czternastowyciągową kombinacją dróg Čez PloščoNikolajevej, z fragmentami drogi Miklavžev Raz. Kombinacja ta na dwóch najtrudniejszych wyciągach biegła przez płyty i rysy o trudnościach V+, choć w przeważającej części miała trudności trójkowo-czwórkowe.

Wszystkie te przejścia traktuję zresztą nie jako cele, lecz jako nieskończoną ścieżkę, pełną wspinaczkowych wyzwań, zgodnie z credo innego legendarnego wspinacza, Nejca Zaplotnika:

„Kto szuka celu, poczuje pustkę, gdy go osiągnie,
kto znajdzie ścieżkę, cel zawsze będzie nosił w sobie.”


REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024