TURYSTYKA ZIMOWA DLA ZAAWANSOWANYCH

Seria wypadków, które wydarzyły się w październiku 2022 roku w Tatrach, może wprawiać w osłupienie. Trudno racjonalnie wyjaśnić ten bezrefleksyjny pęd w góry pomimo trudnych warunków, które stały się przyczyną wielu tragicznych zdarzeń.

Do niedawna październik, a już na pewno listopad, w żaden sposób nie kojarzył się z wychodzeniem w wysokie partie gór. To czas, gdy zazwyczaj spada pierwszy, niezwiązany z podłożem śnieg, pod którym bardzo często znajduje się lód. Ryzyko upadku jest duże, a skutki na ogół fatalne. Jeśli trudne warunki połączymy z niepohamowaną ambicją, nie nadzwyczajnymi umiejętnościami i niewielkim doświadczeniem, otrzymamy groźną mieszankę.

Inny niebezpieczny okres, w którym turyści bardzo często trafiają do Kroniki TOPR-u, zdarza się ostatnio na przełomie roku. Gdy po odwilży zanika pokrywa śnieżna i spada temperatura, Tatry skuwa lód. Mówimy wówczas o szklanych górach. O ile są to warunki niemal wymarzone do uprawiania taternictwa, o tyle na turystów bez doświadczenia w poruszaniu się w rakach czyha śmiertelne zagrożenie. Margines błędu jest wówczas mały i każde potknięcie, poślizgnięcie czy utrata równowagi może doprowadzić do upadku. A hamowanie czekanem – o ile w ogóle potrafi się to robić – jest bardzo trudne i niezbyt skuteczne. Następuje szybki, niekontrolowany zjazd i w konsekwencji roztrzaskanie się o skały. Są dwie możliwości, żeby tego uniknąć: albo nie wybieramy się w miejsca, w których istnieje zagrożenie upadkiem, albo zdobywamy na tyle duże umiejętności, żeby sprawnie pokonać niebezpieczne fragmenty.

Kolejna charakterystyczna grupa wypadków zimowych związana jest z lawinami. Zadziwiające, że tu również śmiertelne zdarzenia pojawiają się niemal hurtowo. Oznacza to, że pomimo utrzymujących się okoliczności kolejni nieszczęśnicy ignorują trudne warunki. Niezrozumiałe zachowanie, sprzeczne z logiką i komunikatami ratowników, wynika po części z niskiej świadomości zagrożeń górskich, a pewnie również z mentalności. Pochodzące z tradycji himalaizmu określenia – walka, atak szczytowy, zdobycie, zwycięstwo – na dobre zagościły w głowie polskiego turysty. Dowodem tego są alarmistyczne informacje o kolejnych wypadkach śmiertelnych lub gorzej, o czarnej serii w górach. Dlatego też z jednej strony jestem pesymistą: uważam, że kursy, szkolenia, warsztaty, artykuły czy podręczniki nie zmienią zbyt wiele i co sezon dziennikarze będą donosić o kolejnych wypadkach. Z drugiej strony mam nadzieję, że być może poprzez różnego rodzaju działania uda się dotrzeć do kogoś, kto powstrzyma się od nieprzemyślanej decyzji o wyjściu w góry w nieodpowiednim czasie.

PLAN

Przed wyjazdem kluczowe jest ułożenie planu wycieczki. Przede wszystkim ważne, żeby dopasowany był do umiejętności uczestników, zwłaszcza jeśli w zespole są osoby, które mają mniejsze doświadczenie czy słabszą kondycję. Istotne też jest założenie, że ich obecność to wyjątek od reguły. Jeśli tak nie jest, bardziej ambitne plany muszą zostać skorygowane, a cele ograniczone.

W fazie planowania należy również założyć elastyczność, czyli umiejętność dostosowania się do warunków. Dzisiejsza technologia daje dostęp do precyzyjnych prognoz pogody, dzięki czemu można zaplanować wycieczkę adekwatną do sytuacji. Pomaga w tym strona TOPR-u, na której znajdziemy informację o aktualnych i przewidywanych warunkach w górach. Osobie doświadczonej historia komunikatów lawinowych pozwala na w miarę precyzyjne określenie stanu pokrywy śnieżnej. Na tym etapie ważne jest, aby od razu przygotować alternatywne plany, gdyby okazało się, że prognoza się nie sprawdziła. Poza tym zmiana warunków w górach może nastąpić w bardzo krótkim czasie. Największym błędem powtarzanym przez turystów, którzy popadli w tarapaty, było ścisłe trzymanie się założonego planu. Tu warto sięgnąć do dostępnej w sieci metody Wernera Muntera „3 × 3”, służącej ocenie ryzyka lawinowego. Zaproponowaną przez niego strategię można z powodzeniem zastosować w opracowywaniu, a później wdrażaniu planu wycieczki.

O stabilności pokrywy śnieżnej decyduje między innymi sposób obciążenia stoku

PODSTAWOWE UMIEJĘTNOŚCI

Niezależnie od charakteru działania w warunkach zimowych – taternictwa, skialpinizmu czy turystyki wysokogórskiej – musimy zdobyć podstawowe umiejętności pozwalające na jego podjęcie. Bazą naszych kompetencji jest opanowanie różnych technik poruszania się w rakach: w górę, w dół i na trawersach stoków. Owe techniki muszą zostać przećwiczone i utrwalone na śniegu o różnej twardości. Doskonale opanowane zmniejszają ryzyko upadku, a w rezultacie konieczności hamowania czekanem.

Pomimo wielu publikacji oraz ogromnej popularności szkoleń turyści, a także – co zadziwia – wspinacze nie potrafią trzymać czekana. W terenie, w którym występuje ryzyko upadku, niesiemy go w sposób, który pozwala szybko przejść do hamowania, czyli ostrzem do tyłu. Wciąż można zauważyć w górach turystów, którzy mają założone na dłonie pętle nadgarstkowe. To spowalnia nas przy zmianie kierunku marszu – na przykład podczas trawersowania – ponieważ czekan trzymamy w ręce dostokowej (bliżej stoku). Pętla nadgarstkowa tak naprawdę przydaje się tylko w trudniejszym terenie, gdy trzeba pokonać progi skalne. Może ona natomiast stanowić zagrożenie w momencie, gdy porwie nas lawina. Wówczas czekan stanie się kotwicą, która unieruchomi rękę. Hamowanie należy ćwiczyć regularnie, najlepiej podczas pierwszego, aklimatyzacyjnego wyjścia w góry.

Ukończenie kursu turystyki nie jest równoznaczne z opanowaniem tej niezwykle ważnej dla bezpieczeństwa umiejętności. A warto tu dodać, że możliwe są różne opcje zsuwania się po stoku: na plecach nogami w dół, na brzuchu lub na plecach głową w dół, z czekanem w lewej lub w prawej ręce… Każdą z nich należy ćwiczyć aż do utrwalenia nawyków, a później przypominać sobie przy nadarzającej się sposobności. I, co ważne, musimy trenować bez raków, przez które w takich sytuacjach można nabawić się kontuzji.

Niezmiernie istotna jest także umiejętność wyznaczania trasy wycieczki – zarówno na mapie, jak i w terenie. Należy pamiętać, że w zimowych warunkach marszruta może wyraźnie różnić się od letnich ścieżek. Co więcej, ścisłe trzymanie się znakowanych szlaków bywa śmiertelnie niebezpieczne. Niestety, bardzo często zimowe ścieżki wytyczane są przez osoby mało doświadczone, które przecinają miejsca szczególnie narażone na zejście lawiny. Równie ważne jest nawigowanie w terenie, zwłaszcza przy słabej widoczności. I znów uwaga: wgrywanie w odbiorniki GPS (telefony, zegarki) szlaków letnich najpewniej doprowadzi do wejścia w teren eksponowany lub zagrożony lawinami.

Osobną umiejętnością, którą należy systematycznie trenować, jest opanowanie praktyk pozwalających na minimalizowanie ryzyka. W profilaktyce lawinowej uwzględnia się kilka kwestii wpływających na stabilność pokrywy śnieżnej: nachylenie stoku, wystawę, wiatr, temperaturę lub czynnik ludzki, decydujący o rodzaju obciążenia stoku (przez jedną osobę, grupę, narciarza, piechura).

Czynniki te uwzględnione są w komunikacie lawinowym. Osoba wybierająca się w teren, którego dotyczy informacja, musi umieć czytać ze zrozumieniem przekaz ratowników. Oczywiście musi też znać w praktyce procedurę poszukiwania zasypanych. Jest to na tyle obszerny i ważny temat, że tylko udział w kursie lawinowym pozwoli odpowiednio go zgłębić. Istotne, żeby prowadzący tego rodzaju szkolenia byli najwyższej klasy fachowcami, co przy szerokiej rynkowej ofercie wcale nie jest oczywiste.

W górach zawsze może zdarzyć się coś niespodziewanego: załamanie pogody, kontuzja lub wypadek, wyczerpanie sił, niedoszacowanie odległości i związana z tym konieczność działania w zapadających ciemnościach. Wypadek zmusza nas do sięgnięcia po specjalne umiejętności, na przykład w udzielaniu pierwszej pomocy. W tym celu bezwzględnie musimy mieć dobrze wyposażoną apteczkę. Przynajmniej jedną na grupę, ale nie będzie błędem, jeśli każdy z uczestników wycieczki będzie posiadać własny zestaw. A w nim, poza opatrunkami, powinna się znaleźć również płachta NRC oraz pakiet grzewczy i zapasowa czołówka.

Sondowanie lawiniska podczas kursu w Dolinie Pięciu Stawów Polskich

PODSTAWOWE UMIEJĘTNOŚCI ZIMOWEGO TURYSTY

  • Chodzenie w rakach.
  • Hamowanie czekanem.
  • Wyznaczanie trasy z uwzględnieniem wszystkich istotnych informacji z komunikatów lawinowych TOPR-u.
  • Rozpoznawanie zagrożenia lawinowego wynikającego z ukształtowania terenu i działania wiatru.
  • Znajomość procedur poszukiwania w lawinie za pomocą zestawu ABC.
  • Nawigowanie w terenie za pomocą mapy, kompasu i wysokościomierza oraz urządzeń GPS.
  • Umiejętność przygotowania awaryjnego biwaku.
  • Udzielanie pierwszej pomocy.

WYPOSAŻENIE I SPRZĘT

Na temat wyposażenia napisano wiele podręczników i artykułów. Nie będę więc powielać informacji, które są łatwe do odszukania. Szczególnie polecam kompleksowy poradnik Góry. Wolność i Przygoda Dona Graydona i Kurta Hansona. Warto jednak przypomnieć, że czekan lub kije dopięte do plecaka nie mogą stanowić zagrożenia dla osoby idącej za nami. Jeżeli grot czekana lub końcówki kijków odstają i mogą trafić w oko towarzysza wycieczki, należy przepiąć je w inny sposób lub nieść w ręce. Poza tą zasadą ograniczę się do wyszczególnienia najważniejszych elementów ekwipunku turysty zimowego.

ODZIEŻ I OBUWIE

  • Buty z twardą podeszwą, z których nie będą spadać raki.
  • Wiele warstw odzieży pozwalających na ubranie się na tzw. cebulkę, zależnie od pory dnia, warunków, temperatury – bielizna termoaktywna, warstwa termiczna (strecz, kamizelka, kurtka puchowa lub z primaloftu), warstwa przeciwwietrzna (softshell), warstwa zewnętrzna (np. kurtka z goreteksu).
  • Zapasowe skarpety i rękawiczki (od cienkich przez techniczne po bardzo ciepłe).
  • Czapka lub komin, a w szczególnie zimne dni kominiarka.
  • Stuptuty, o ile buty nie mają zintegrowanych ochraniaczy przeciwśnieżnych.

PODSTAWOWY SPRZĘT I WYPOSAŻENIE TURYSTYCZNE

  • Kask – zakładany zawsze w terenie eksponowanym.
  • Czekan – o długości dopasowanej do wzrostu.
  • Raki – ostre, z podkładkami antisnow i dopasowane do butów.
  • Lawinowe ABC – detektor, sonda i łopata.
  • Kije z zimowymi talerzykami.
  • Jedzenie i picie – termos, a na długie wycieczki lub biwaki kuchenka.
  • Apteczka z płachtą NRC i pakietami grzewczymi.
  • Latarka czołowa z zapasowymi bateriami lub/i awaryjne źródło światła.
  • Okulary przeciwsłoneczne lub gogle (na wietrzne dni).
  • Krem z filtrem UV.

WYPOSAŻENIE SPECJALNE

  • Uprząż.
  • Lina.
  • Kubek asekuracyjny i karabinek zakręcany (lub typu twist-lock).
  • Pętle 120 cm (ten i kolejne elementy sprzętu powinny być dobrane do trudności terenu).
  • Pętle 60 cm.
  • Karabinki, ekspresy, ekspresy górskie.
  • Kości klinowe.
  • Kości mechaniczne.
  • Repsznury.
  • Sprzęt do autoratownictwa (np. mikrotracktion i tibloc).
Prawidłowe nawyki, nawet jeśli chodzi o pracę łopatą, najlepiej wyrobić sobie pod okiem doświadczonego instruktora

GDY POTRZEBNA JEST LINA

Coraz częściej się zdarza, że turyści niemający sportowych ambicji wspinaczkowych wchodzą w teren, w którym niezbędna jest umiejętność asekurowania się liną. Dobrze, jeśli mają doświadczenie ze skałek, a najlepiej kurs wspinaczkowy. Wejście w eksponowany teren, na przykład na grań, wymaga większych umiejętności niż chodzenie w rakach po stromym stoku. Zimą mamy na sobie kilka warstw odzieży, niesiemy stosunkowo ciężki plecak i detektor lawinowy, a na dodatek trzeba jeszcze założyć uprząż i przypiąć do niej sprzęt, który może okazać się przydatny do asekuracji. Dlatego tak ważne są zasady, których należy przestrzegać: na przykład jeśli do uprzęży dopniemy dłuższe taśmy lub ekspresy (zwisające poniżej połowy uda), podczas schodzenia możemy o nie zahaczyć zębami raków. Wówczas upadek jest niemal pewny, a to często oznacza poważne konsekwencje.

Podstawowym sprzętem do asekuracji jest lina. Aby właściwie ją stosować, należy znać jej parametry. Przede wszystkim ważne, jak liczny zespół zwiąże się jedną liną. Czteroosobowy będzie mało mobilny, dlatego praktykuje się wiązanie dwóch lub trzech osób. Obecnie w sprzedaży są modele długie, standard stanowią 60-metrowe. Natomiast zalecana odległość pomiędzy partnerami to około 20 metrów. Nadmiar sznura należy nawinąć na siebie lub schować do plecaków, niezbędna jest więc umiejętność skracania go i dopięcia do uprzęży w sposób pozwalający na właściwe przeniesienie udaru związanego z lotem.

Kolejną ważną kompetencją jest asekuracja partnera. Na ściankach wspinaczkowych i w skałkach ubezpiecza się z przyrządu wpiętego w łącznik uprzęży. Natomiast w górach czasem musimy to robić bezpośrednio poprzez blok skalny czy poprzez ciało, czyli tak, jak w dawnych czasach. Nauki wymaga też umiejętność właściwego zakładania asekuracji w ścianie lub wykorzystywania do tego rzeźby terenu. Chodzi między innymi o poprowadzenie liny pomiędzy blokami skalnymi w taki sposób, aby zahaczyła się o nie po ewentualnym odpadnięciu, wyhamowując lot. Nie zawsze jednak teren na to pozwala, wówczas niezbędne jest zastosowanie dodatkowego sprzętu. Mogą to być pętle założone na występy skalne, do których przypina się karabinki albo które przedłuża się ekspresami. Często konieczne jest użycie kości klinowych (roksów, tricamów lub heksów) albo kości mechanicznych typu friend. Jednak niezbędne są do tego większe umiejętności, które najlepiej zdobyć latem w skałkach.

Zimą bardzo często poruszamy się z asekuracją lotną. Oznacza to, że wszyscy członkowie zespołu idą jednocześnie. Na ogół technikę tę stosuje się w stosunkowo łatwym terenie. Pamiętać jednak należy, że obowiązuje zasada minimum dwóch punktów asekuracyjnych wpiętych w linę. I nie mogą to być punkty pro forma. Jeśli ich jakość pozostawia wiele do życzenia, lepiej odwiązać się od liny i nie stwarzać iluzji asekuracji. W takim przypadku każdy bierze odpowiedzialność wyłącznie za swoje życie lub zdrowie… Pozostaje jednak pytanie, czy nadal stanowimy zespół. Podczas wspinaczki z lotną ważne jest również właściwe napięcie liny. Zbyt mocne może doprowadzić do wytrącenia z równowagi, zbyt słabe sprawi, że po odpadnięciu nabierzemy dużego pędu. Tej umiejętności ciężko się nauczyć samemu, potrzebne jest wiele godzin praktyki, najlepiej pod okiem instruktora.

Poruszanie się w terenie z dużą ekspozycją zawsze stanowi zagrożenie. Dlatego niezbędna może okazać się znajomość podstawowych technik, takich jak zjazd, podchodzenie po linie czy skonstruowanie prostej wyciągarki, na przykład typu „U”. Techniki te nie są szczególnie skomplikowane, jednak w niskiej temperaturze, w stresie i w dużej ekspozycji mogą okazać się wyzwaniem. Poza tym osoba nieobeznana z tymi umiejętnościami zwyczajnie sobie nie poradzi. Stąd tak ważne jest przeszkolenie, a później doskonalenie technik linowych stosowanych w autoratownictwie.

W terenie, w którym istnieje ryzyko upadku, czekan niesiemy tak, by móc szybko przejść do hamowania

MOŻLIWOŚCI I ZAGROŻENIA

Najprostszym pomysłem jest wynajęcie wykwalifikowanego przewodnika, najlepiej zrzeszonego w Polskim Stowarzyszeniu Przewodników Wysokogórskich (PSPW). Płacimy wówczas za usługę polegającą na wprowadzeniu na jakiś szczyt. Oczywiście przewodnik sprawdzi nasze umiejętności i gdy będą one zbyt niskie, albo skoryguje plany, albo zrezygnuje ze zlecenia. Jeśli postanowimy związać się z danym przewodnikiem na dłużej, poprzez stopniowanie trudności na kolejnych wycieczkach doprowadzi on do wzrostu naszych kompetencji, co w efekcie pozwoli na zrealizowanie zbyt ambitnego pierwotnie celu. Dla większości wadą tej ścieżki rozwoju jest cena usług przewodnickich.

Drugą opcją jest udział w kursach turystyki zimowej. To metoda dłuższa od poprzedniej, ale pozwalająca na w miarę bezpieczny rozwój. Tego rodzaju szkolenia często są dwustopniowe, dla osób początkujących i zaawansowanych. Podczas kursów uczestnicy zdobywają najważniejsze umiejętności niezbędne do poruszania się w Tatrach zimą. A w trakcie zajęć dla osób zaawansowanych dochodzi również asekuracja z zastosowaniem liny oraz podstawowe techniki autoratownicze. Dodatkowo warto też odbyć szkolenie lawinowe, najlepiej poszerzone o nawigowanie w terenie.

Ceny szkoleń nie są już tak wysokie, jak usługi przewodnickie. Po nabyciu podstawowych umiejętności pozostaje ich doskonalenie oraz zdobywanie doświadczeń. W tym przypadku przy wyborze oferty najlepiej zdecydować się na instruktorów PZA albo na takie szkoły górskie, w których kadrę stanowią wyłącznie przewodnicy PSPW i instruktorzy PZA.

Osobom, które nie mogą sobie pozwolić na tego typu oferty, pozostaje działanie metodą prób i błędów. Niestety jest ona obarczona największym ryzykiem. Dlatego warto zapisywać się na różnego rodzaju warsztaty i wsłuchiwać w rady osób bardziej doświadczonych. Należy przy tym weryfikować ich wiedzę, gdyż w rolę autorytetów często wchodzą internetowi „fachowcy”, nieposiadający żadnych kompetencji do tego, żeby uczyć innych działania w górach.

Tekst / BOGUSŁAW KOWALSKI – instruktor PZA, uczy wspinania nieprzerwanie od 1997 roku, biegły sądowy między innymi w zakresie wypadków w górach.

Zdjęcia / JAN WIERZEJSKI

Zdjęcie otwarcia / Bardzo istotna jest umiejętność wyznaczania trasy wycieczki


Artykuł został opublikowany w Magazynie GÓRY numer 5 / 2022 (288)

Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > link

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024