HANSJÖRG AUER – Z DOLOMITÓW W KARAKORUM I Z POWROTEM

Pytali / MACIEK CIESIELSKI i PIOTR DROŻDŻ
Zdjęcia / arch. HANSJÖRG AUER


Przez długie lata Hansjörg Auer był kojarzony głównie z niesamowitą solówką na Rybie. Ale ten arcysympatyczny Austriak, który w ubiegłym roku odwiedził Krakowski Festiwal Górski, systematycznie pracował nad zgromadzeniem niezwykle wszechstronnego wykazu przejść, który pozwolił mu opuścić szufladkę z napisem „żywiec na Marmoladzie”. Najnowszym wyczynem, który potwierdza jego klasę w górach wysokich, jest przejście południowo-zachodniej ściany Kunyang Chhish East i jego głównie dotyczyła nasza rozmowa.

Pierwszy wywiad, jaki robiliśmy z tobą w GÓRACH, miał miejsce niedługo po słynnej solówce na Rybie. Nie podejrzewaliśmy wtedy, że twoim celem będą takie szczyty, jak Kunyang Chhish East. Kiedy na poważnie zająłeś się wspinaczką zimową i na drogach typu alpejskiego?

Gdy zaczynałem się wspinać, marzyłem dokładnie o takim wspinaniu, jak na Kunyang. W wieku 12 lat wspinaczka skalna niespecjalnie mnie interesowała. Do 18 roku życia intensywnie uprawiałem alpinizm. Wtedy doszedłem do wniosku, że aby zrealizować ambitne projekty górskie, potrzebuję podnieść swój poziom skalny – bez tego nie radziłem sobie w naprawdę trudnym terenie alpejskim. W rezultacie przez wiele lat przesuwałem granice swoich możliwości na skale, robiąc szalone solówki, uklasyczniając drogi wielowyciągowe i jakoś nie mogłem znaleźć w sobie motywacji, aby ponownie złapać za dziaby.

Ale w ostatnich latach wróciłem do swojej młodzieńczej miłości. Chociaż ciągle lubię zabawę w dużym przewieszeniu lub na kaloryferach i uczucie zbułowanych przedramion, to – szczególnie w zimie – cieszą mnie graniówki, wspinanie lodowe i generalnie wspinanie zimowe.

Na grani podszczytowej powyżej 7000 m

Interesuje cię historia wspinania? Pytamy, bo w historii wspinaczkowej eksploracji masywu Kunyang Chhish mocno zapisali się Polacy. Od pierwszego wejścia na główny wierzchołek w 1971 roku, przez niedokończoną wspinaczkę polskiego zespołu na wschodniej ścianie Kunyang Chhish East w 2003 roku, po próbę Rafała Sławińskiego. Dlatego polskie środowisko było zainteresowane waszym przejściem. Czy to prawda, że zacząłeś o niej myśleć podczas festiwalu w Krakowie?

Oczywiście, że interesuję się historią. Lubię czytać o przeszłości i mam wielki szacunek dla pokolenia lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. To oni złożyli podwaliny pod to, co teraz robimy w górach. Polacy zapisali się złotymi zgłoskami w tej historii.

A co do festiwalu w Krakowie, to rzeczywiście do wspinaczki na Kunyang zainspirował mnie Steve House, którego tu spotkałem.

Jest to zatem dowód, że spotkanie ze środowiskiem i innymi wspinaczami podczas takich imprez może być inspirujące.

Oczywiście. To jest dla mnie pozytywna cecha naszego środowiska. Nie powinno w nim być zawiści, raczej powinniśmy pomagać innym spełniać ich marzenia. Dobrze jest czerpać szczęście ze wspólnego rozwiązywania problemów i dzielenia się z innymi swoimi pomysłami.

Natomiast jeśli chodzi o samą inspirację do wejścia na Kunyang Chhish, to stoi za nią nie tylko Steve. Ten szczyt wcześniej był na liście Simona Anthamattena – mojego partnera z tego przejścia.

Na szczycie

Dużo wspinałeś się z Simonem przed tą wyprawą?

Poznałem go w Yosemite w 2009 roku. Zaprzyjaźniliśmy się i zaczęliśmy dyskutować o tym, co moglibyśmy razem zrobić w przyszłości. Przez kolejne lata nie mogliśmy się zgrać, aż w końcu udało się w tym roku. Byłem szczęśliwy, że dołączył do nas mój brat, dzięki czemu siła zespołu była większa. W końcu cel był ambitny.

Powiedz coś więcej o ścianie i drodze.

Mogę to zrobić ze szczegółami. Dolne zbocza kończy długi trawers i kilka łatwych wyciągów mikstowych, które doprowadzają do miejsca biwakowego na wysokości 5900 m. Później mamy czarny alpejski lód, którym osiągamy filar, a tam wykonujemy zjazd pod 400-metrowy teren mikstowy, po pokonaniu którego zakładamy drugi biwak na około 6700 m. Później przechodzimy jedyne łatwe partie drogi, którymi dochodzimy do mikstowych wyciągów na wysokości około 7000 m. Następnie wspinamy się po lodzie, który doprowadza do grani szczytowej zaczynającej się od trudnego spiętrzenia, ale im dalej, tym łatwiej. Chociaż warunki śniegowe na tej grani były dalekie od doskonałych.

Baza pod Kunyang Chhish East

Podejrzewamy, że był to twój rekord wysokościowy. Jak radzisz sobie z wysokością? Łatwo się aklimatyzujesz?

Zgadza się, przedtem miałem na koncie wspinaczki do wysokości około 6000 m. Także dlatego była to dla mnie ważna wyprawa, ponieważ miałem okazję ocenić swoje możliwości wysoko nad poziomem morza. Nowością było dla mnie to, że nie mogliśmy od razu skupić się na głównym projekcie. Aklimatyzacja jest najważniejszym, ale równocześnie najbardziej frustrującym elementem alpinizmu wysokościowego. W bardziej dzikich rejonach Karakorum dość często zdarza się , że znalezienie dobrego celu aklimatyzacyjnego jest trudne.

W naszym przypadku było podobnie. Ice Cake Peak, na którym się docieraliśmy, też był daleki od ideału. Zagrożenie serakami i trudna technicznie wspinaczka – nie tego szukaliśmy na rozgrzewkę. Ale generalnie wydaje mi się, że aklimatyzuję się całkiem dobrze. Pewnie procentuje to, że jako nastolatek namiętnie uprawiałem sporty wytrzymałościowe – biegi, narciarstwo biegowe…

Podejrzewamy, że jest ogromna różnica między wspinaniem na Nameless Tower i na Kunyang Chhish.

O tak. Nameless to zupełnie inna gra. Jeśli masz kłopoty, to zjeżdżasz z ospitowanych stanowisk i jest po wszystkim. Byłem zaskoczony, że przebywanie wysoko na takiej ścianie, jak południowo-wschodnia Kunyang Chhish East, wymaga tak dużego wysiłku psychicznego. Podczas gwałtownej burzy, którą przeżyliśmy, biwakując na wysokości 7000 metrów w trakcie naszej pierwszej próby, było naprawdę ciężko.

Linia drogi na południowo-zachodniej ścianie Kunyang Chhish East

Nieustannie wspinasz się na dobrym poziomie sportowym. Jak to robisz? Wszak większość wspinaczy narzeka na formę po powrocie z długich wypraw. Wydaje się, że ciebie do nie dotyczy. Masz jakiś sekret?

Ha, ha, ha. Ależ dotyczy! Po pierwsze, zawsze czuję się w fatalnej formie, kiedy wracam w skałki po dłuższej podróży. Po drugie, wtedy zwykle idę potrenować na ścianę z kolegami, którzy startują w zawodach. Trzecia rzecz to Dolomity, gdzie jadę porobić nieco niezbyt trudnych dróg. To jest świetny sposób, aby znowu wyczuć skałę. Nawiasem mówiąc, bardzo mnie cieszy, że jakość wspinania nie polega wyłącznie na aspekcie fizycznym, bo wydaje mi się, że moje umiejętności techniczne oraz psycha są na dobrym poziomie. Co nie zmienia faktu, że po Kunyang musiałem walczyć na 7b.

Skoro wspomniałeś o Dolomitach, warto zauważyć, że twoim „domowym ogródkiem” jest południowa ściana Marmolady. Także podczas prelekcji podkreślasz, że jest to dla ciebie wyjątkowe miejsce i to bynajmniej nie tylko ze względu na przejścia bez liny. Co jest takiego w tej ścianie, że ciągle na nią wracasz?

Po prostu czuję się tam szczęśliwy. Ot co! I nie wiem, czemu tak jest, ale przeżyłem całe mnóstwo wspaniałych chwil na tym urwisku, od momentu, kiedy po raz pierwszy się na nim wspinałem w 2003 roku aż po pierwsze przejście klasyczne nieospitowanej L´ultimo Dei Paracadutisti 8b+ w ubiegłym sezonie.

Jesteś Austriakiem, więc nasuwa się pytanie, które rejony wielowyciągowe w twoim kraju mógłbyś polecić polskim wspinaczom.

Dużo wspinałem się na Schüsselkarspitze w rejonie Wetterstein. Jest tam ciekawa mieszanka dróg sportowych i tradycyjnych. Ale polskim wspinaczom poleciłbym Karwendel, a w szczególności północną ścianę Laliderer – to historyczne miejsce z wieloma przygodowymi wspinaczkami. Mamy też sporo nowych miejscówek, jak na przykład Lofer, które eksplorował Alex Huber.

Hansjörg prowadzi w mikstowym terenie powyżej 6500 m

Jak sam wspomniałeś, jesteś wspinaczem mocnym psychicznie. Nie myślałeś o tym, żeby popróbować czeskich piaskowców w Teplicach czy Adrszpachu? Kilka lat temu odwiedziła je ekipa The North Face.

Od dawna snujemy z przyjaciółmi plany takiej wizyty. Mam nadzieję, że wreszcie znajdziemy czas, żeby tam pojechać.

Ubiegłej zimy działałeś trochę z Davidem Lamą. Wydaje się, że we dwójkę możecie stworzyć jeden z najlepszych zespołów na świecie. Macie jakieś wspólne plany wspinaczkowe?

Owszem, za rok planujemy wyprawę w Karakorum.

Skoro już mówimy o twoich partnerach, nie sposób nie wspomnieć o braciach Pou. Spotykamy ich na różnych imprezach i wydaje się, że braciszkowie śmieją się przez większość doby. Zwykle nam się to udziela i śmiejemy się razem z nimi. Coś nam się zdaje, że trzeba mieć silne mięśnie brzucha, żeby przetrwać z nimi tak długą wyprawę, jak wasza na Ziemię Baffina.

To prawda – są bardzo zabawni J. Czasem dobrze jest mieć taki zastrzyk południowej mentalności na wyprawie. Oznacza to dowcipy na okrągło J.

Na trawersie powyżej 5600 m

Zbliża się sezon w Patagonii, którą odwiedziłeś już kilka razy. Czy myślisz, żeby wrócić tam w najbliższym czasie? Masz konkretne plany w tym rejonie?

Byłem tam już wiele razy, a ostatnio trzy sezony z rzędu, więc chyba nadszedł czas, aby odpuścić sobie kolejny. Ale nie jestem jeszcze pewien – decyzję podejmę w ostatniej chwili. Co do planów, to chciałbym wrócić na trawers masywu Cerro Torre. Jest przepiękny.

Chyba jednak przyznasz, że walka podczas wycofu z tego trawersu – odbyta wspólnie z Thomasem Huberem i Mario Walderem – była jedną z twoich najgroźniejszych przygód górskich?

Tak, było trudno i wiało grozą. Ale ciarki chodzą mi po plecach także na wspomnienie biwaku na Kunyang, o którym mówiłem wcześniej. Wówczas modliliśmy się, aby nie zostać strąconym w przepaść – zimną nocą w Karakorum. Rankiem, kiedy śnieg sforsował wejście do naszego namiotu, było jeszcze gorzej. Zwykle dobrze sobie radzę z opanowaniem emocji w trudnych sytuacjach górskich. Ale tym razem miałem przeczucie, że jeśli szybko nie zaczniemy działać, to następny ruch będzie należeć do góry.

Czas na ostatnie, tradycyjne pytanie. Jakie masz plany na zimę?

Wspinanie sportowe i szykowanie formy na Karakorum 2014. Mam w głowie kilka fajnych projektów, które idealnie się do tego nadają. Jak zawsze… 🙂


Tekst został opublikowany w 233 (10/2013) numerze magazynu GÓRY.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku
 – czytaj.goryonline.com

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024