Lhotse – ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki

24 października obchodzimy rocznicę śmierci Jerzego Kukuczki – jednego z najwybitniejszych himalaistów na świecie, który 31 lat temu na zawsze pozostał w górach. Popularność zawdzięczał swojemu pionierskiemu i nowatorskiemu podejściu do wspinaczki w górach wysokich. Jako drugi człowiek w historii skompletował Koronę Himalajów i Karakorum. Dziesięć z czternastu szczytów wchodzących w skład projektu zdobył wytyczając nowe drogi, a jeden samotnie. Poza tym, wejścia na trzy z nich były pierwszymi zimowymi. Na trzynastu wierzchołkach stanął nie wspomagając się tlenem z butli, a siedem pokonał w stylu alpejskim. Chociaż w zdobyciu Korony o niecały rok uprzedził go Reinhold Messner, to jednak wyczyn Kukuczki – zdaniem wielu – jest bardziej imponujący. Jurek wszystkie szczyty zdobył w czasie o połowę krótszym niż jego poprzednik – Tyrolczykowi zajęło to szesnaście lat i cztery miesiące, a Kukuczce niespełna osiem lat. Po sukcesie Jurka Messner napisał w depeszy „Nie jesteś drugi. Jesteś wielki”.⁣

Jerzy Kukuczka (1948-1989)
fot. arch. Jerzego Kukuczki

 

Lhotse (8 516 m n.p.m.) było górą szczególną w życiu Jerzego Kukuczki. To właśnie na niej 4 października 1979 roku rozpoczął swoją himalajską karierę, a dziesięć lat później stracił życie.

„Dziwnie zaczyna mi się ta wyprawa. Myślałem o tej ścianie wielokrotnie. Pierwszy raz zobaczyłem ją na fotografii i Szymona Wdowiaka, która była planem wyprawy chyba właśnie na Lhotse 1974 r. Zdjęcie to pokazało się w druku w formie kalendarza. Patrzyłem na nie jak na ładny obrazek z ładną formacją ściany, ale tak odległą od rzeczywistości – możliwości, że mogłem ją odbierać tylko jako… ładny obrazek.” – Jerzy Kukuczka, fragment dziennika ,,Królowa. Lhotse ’89”.

 

Oficjalne pozwolenie wystawione dla Jerzego Kukuczki przez władze Kathmandu na wejście na Lhotse (1989)
fot. arch. Fundacja Wielki Człowiek

 

Początkowo wyprawa w roku 1989 zapowiadała się bardzo obiecująco. Sprawy organizacyjne, tak trudne do ogarnięcia w czasach PRL-u, szybko były dopięte na ostatni guzik. Niestety jedno wydarzenie – polska tragedia na Evereście (8848 m n.p.m.) – sprawiło, że organizacja wyprawy zawinęła na włosku. W lawinie na zboczach najwyższej góry na świecie zginęło wówczas pięci wyśmienitych polskich himalaistów – Eugeniusz Chrobak, Andrzej “Zyga” Heinrich, Mirosław „Falco” Dąsal, Mirosław Gardzielewski oraz Wacław Otręba. W związku ze śmierci przyjaciół wielu uczestników wyprawy zrezygnowało z wyjazdu. Koniec końców marzenie Jurka się spełniło, bo wraz z sześcioosobowym zespołem wyruszył pod południową ścianę Lhotse.

,,O 8 rano 24 października Jerzy Kukuczka i Ryszard Pawłowski wyruszają z namiotu szturmowego z zamiarem zdobycia szczytu. Choć pogoda jest wyjątkowo dobra, ryzyko nadal pozostaje ogromne. Zazwyczaj w górnych partiach, na wysokości, na której znajdowali się Pawłowski i Kukuczka, teren staje się łatwiejszy, często bywa tak, że alpiniści idący razem wcale nie muszą się asekurować. Jednak to było Lhotse i w tym momencie sytuacja była całkowicie inna – z punktu, w którym znajdowali się wspinacze, w dół opadało trzykilometrowej długości, niemal pionowe urwisko.

Decydują się użyć długiej, osiemdziesięciometrowej liny. Jest jednak bardzo cienka – liczy sobie zaledwie siedem milimetrów. Zazwyczaj takich lin używa się w skałkach. Jednak na tej wysokości każdy gram ma niezwykłe znaczenie. Można powiedzieć, że to bardzo skąpa, iluzoryczna forma asekuracji, jednak w obliczu pionowej ściany, której do tej pory nie udało się przejść absolutnie nikomu, nawet cienka nić zdaje się dawać poczucie bezpieczeństwa.

Pawłowski asekuruje, pierwszy idzie Kukuczka. Porusza się szybko i pewnie, jak zwykle. udaje mu się pokonać najtrudniejszy odcinek, do łatwego miejsca zostaje już tylko kilka metrów. Lina zbliża się ku końcowi, wspinaczy dzieli zatem mniej więcej 70 metrów. Między nimi założone przeloty asekuracyjne. Znajdują się na wysokości około 8300 metrów. Kukuczka wydaje się sięgać już ośnieżonej grani. Jednak nagle, niespodziewanie zaczyna się osuwać. Najpierw wolno, pierwszy punkt nie zadziałał, powinien zadziałać drugi. Nie zadziałał. Jerzy zsuwa się coraz szybciej, obija się o skały. W momencie gdy spada poniżej stanowiska asekuracyjnego

 

Pawłowski zamiera. Wydaje się, że nie ma szans, by stanowisko wytrzymało, jednak nagle pod ciężarem spadającego ciała cienka lina pęka, przecina ją krawędź skały. Pawłowski oniemiały, jeszcze ciągle czekający na potężne szarpnięcie, spogląda w przepaść – pionową, trzykilometrową otchłań. Jedynym dochodzącym do niego dźwiękiem jest brzęk obijającego się o skały czekana.

 

Pawłowski, zmuszony do samodzielnego odwrotu, nie ma możliwości poinformowania reszty uczestników wyprawy o śmierci Jerzego. Kukuczka spadł w przepaść razem z radiotelefonem. Co więcej, ustawienie ściany nie pozwala na pełne obserwowanie jej z bazy. Himalaiści oczekujący na dole nie wiedzą o tym, że Pawłowski wraca sam. Nocuje nieopodal obozu VI, na skalnej płycie pokrytej śniegiem, nie zauważając w ciemności namiotu.” – fragment książki ,,Królowa. Lhotse ’89”.

Tekst / Weronika Biernacka

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2022