JANÓWEK – ŚWIĄTYNIA D8

JANÓWEK – ŚWIĄTYNIA D8

Wspinacze z Krakowa mają Kobylany, Słoneczne Skały, Zimny Dół, Zakrzówek czy Strzegową. Nawet Tatry są na wyciągnięcie ręki… A Warszawa? Warszawa ma Janówek!

METAFIZYKA GÓR? ZAPOMNIJ!

Sceneria nie do końca jest górska. Wyjeżdżamy z Warszawy w kierunku północnym. Podążamy wzdłuż Wisły i Kampinoskiego Parku Narodowego – jeśli wybraliśmy lewą stronę rzeki – by w końcu zjechać z asfaltu w niepozorną polną dróżkę. Janówek Pierwszy. Fortyfikacje Twierdzy Modlin. Krótko mówiąc – bunkry! Wybudowane przez Rosjan w czasie pierwszej wojny światowej i prawdopodobnie także przez Rosjan wysadzone podczas odwrotu. Grube, betonowe mury usiane licznymi pęknięciami, rysami, może nawet dziurami po kulach…

Główny dach, potrzaskany prawdopodobnie na skutek wybuchu, runął i oparł wielkie betonowe cielsko o ziemię. Wchodząc pod niego, zanurzając się w ciemny korytarz, dostrzeżemy zwisające z sufitu łańcuchy zakończone karabinkami. Czego może tu szukać miłośnik górskich doznań? Odpowiedź jest prosta: to królestwo drytoolingu. Oczywiście w tym rodzaju wspinania nie znajdziemy przyjemności płynącej z wyczuwania opuszkami palców faktury skały (chyba że wybierzemy którąś z dawnych klasycznych dróg i zrobimy ją jak Pan Bóg przykazał – w butkach wspinaczkowych i z magnezją na rękach). Nie będzie nam również dane podziwianie bezkresnych widoków po ukończeniu drogi. Ta brutalna, industrialna forma to jakby naciągnięta do kresu możliwości filozofia drytoolingu, którego istotą jest przecież narzędziowość. Zamiast finezyjnych ruchów i subtelnego „czucia skały” mamy kontakt metalu z betonem. Wiszenie w dachu na dziabach i rysowanie rakami grubych ścian, które miały chronić rosyjskie wojsko przed ostrzałem artylerii. Brutalny i ciężkozbrojny – taki właśnie jest drytool.

Kuba Pawlusiński (KW Łódź) na Katolicka Tatragirl D6+. Droga jednego ruchu – trudności znajdują się pomiędzy łatwymi pionami na środkowej płycie, a dachami. Wyżsi mają tu łatwiej

Dziaby stają się naturalnym przedłużeniem rąk wspinacza. Skoro tak, to może i skała niepotrzebna? Granit, wapień, piaskowiec? Kogo to obchodzi? Ważne są dobre bądź wręcz przeciwnie – czujne chwyty, ułożone w odpowiedni ciąg. D5, D8, D14… W sumie ponad 30 dróg! Trudności w Janówku nie brakuje i każdy znajdzie tu coś dla siebie. No, może za wyjątkiem początkujących, którzy co prawda mogą próbować swoich sił na kilku pionowych drogach o wycenie w okolicy D5, jednak jeśli ktoś zamierza jechać tu w tym celu specjalnie z Krakowa, zdecydowanie odradzam. Janówek słynie z dróg w dachach i nie bez powodu nazywany jest świątynią D8.

Gdy pierwszy raz odwiedziłem to miejsce, szpejąc się pod ścianą (a raczej murem!), rozmawiałem z dziewczyną asekurującą partnera na Drodze Do Komunizmu. Z ironią stwierdziła, że gdyby przechodził tędy normalny, a więc niewspinający się człowiek, najprawdopodobniej uznałby nas za wariatów, którzy szorują „kilofami” po spękanych betonowych ścianach bunkrów, wśród krzaków i komarów. Tak, bez wątpienia dla kogoś z zewnątrz mógłby to być intrygujący obrazek. Mimo wszystko należy się cieszyć, że chociaż nie mamy w centralnej Polsce skał, to przynajmniej są bunkry. Dzięki wieloletniej pracy członków KW Warszawa zapomniane przez historię powojenne ruiny zyskały nowe życie, stając się jedną z lepszych miejscówek drytoolowych w Polsce.

WSPINACZKOWY RODOWÓD

Janówek to jednak nie tylko drytool. Wspinanie rozpoczęło się tu już w latach 60. Dziesięć lat później powstały pierwsze drogi hakowe, a freeclimbing datuje się na lata 80. To tutaj czołowi stołeczni łojanci, jak Leszek Mielczarek, Marek Fabianowski, Jan Wolf czy Artur Paszczak, szlifowali swoje umiejętności. Pamiętajmy, że w tych czasach nie istniały sztuczne ścianki, więc podwarszawskie bunkry były jedyną opcją treningu, oczywiście poza wyjazdami na Jurę albo robieniem buły na drągu lub chwytotablicach.

Drytoolowcy pojawili się tu na początku XXI wieku i to oni jako pierwsi zaczęli obijać drogi. Początkowo obie formy wspinania funkcjonowały w Janówku równolegle, nie kolidując specjalnie ze sobą. Z biegiem czasu miejsce to przestało być atrakcyjne dla miłośników skalnych trudności, powstało bowiem w Warszawie mnóstwo ścianek i bulderowni. Spora odległość od centrum miasta także nie zachęca do średnio estetycznej przygody, jaką jest robienie cyfry na betonowych chwytach. Drogi teraz lepsze, samochody szybsze, więc wycieczka na Jurę nie zajmuje wiele czasu. I tak oto Janówek stał się królestwem drytoolingu!

Tomasz Klimczak Klimas (KWW) na Analithicu D11+. Linia wytyczona przez Dżej Dżeja, podobno najbardziej estetyczna w Janówku

APOTEOZA PATENTÓW

Wpierw powstały niedługie pionowe drogi robione na wędkę, później pojawiły się spity, aż w końcu zaczęto eksplorować to, z czego Janówek słynie – dachy! Pierwsza taka linia to Równowaga D8+, poprowadzona latem 2012 roku przez Karola Batora. Droga zaczyna się w środkowej części prawej groty. Po kilku ruchach w pionie wchodzimy w dach, gdzie na wejściu czeka nas dość dalekie sięgnięcie. Chwyty są pewne, nie ma wyraźnego kruksa, a trudności są wytrzymałościowe. Przydaje się umiejętność korzystania z tak zwanych „czwórek” i „dziewiątek”. Po kilku metrach w dachu wychodzimy z groty na krótką, przewieszoną ściankę.

Dla początkujących najbardziej godna polecenia jest środkowa płyta, a więc, pionowa ściana rozciągająca się pomiędzy dwiema grotami. Znajdziemy tu trzy proste drogi: Żyletę D4, Środkową Rysę D5 i Drogę Do Komunizmu D5+. Pierwsza linia prowadzi zacięciem, dwie kolejne rysami. Chyba największym klasykiem jest Środkowa Rysa. Co prawda start jest niebanalny, bo stopnie przez pierwsze metry są w przewieszeniu, ale jeśli wiemy, gdzie należy wsadzić ostrze dziaby, wtedy idzie łatwo. Chwyty są naprawdę pancerne i gdy już je znajdziemy, możemy być pewni, że nas nie zawiodą. Dalsza część drogi jest łatwiejsza: wychodzimy z rysy na półkę, na której znajduje się stanowisko (lepiej z niego nie korzystać), a następnie zacięciem do góry. Tutaj odwrotnie – chwyty może i są odrobinę mniej pewne (ale zaufania do nich warto się właśnie uczyć!), za to na nogi mamy wygodne stopnie, część z nich na przeciwległej ścianie, więc możemy się fajnie rozpierać. Na wyjściu z zacięcia stanowisko z łańcucha, do którego wpinamy się, pewnie klinując dziabkę w rysie.

Z kolei Droga Do Komunizmu to już nieco trudniejsza pozycja, ze względu na czujne wyjście do stanowiska, wycenione na D5+. Ściana jest w tym miejscu leciutko przewieszona, a wychodzi się na jednej dziabie, którą klinujemy w rysie. Start także niebanalny, jeśli zaczynamy oryginalnie od dołu. Wtedy warto wpiąć się uprzednio w pierwszy ekspres, ponieważ ewentualne odpadnięcie może skończyć się na kamieniu znajdującym się za nami. W tym wypadku nie jest to „oszukiwanie”, a względy bezpieczeństwa. W każdym razie Robert Kajman Nejman, instruktor drytoolingu z Klubu Wysokogórskiego Warszawa, tak zrobioną drogę zalicza, a nawet sam patent zaleca, więc nie mamy się czego wstydzić. Oczywiście start można sobie ułatwić, zaczynając z kamienia.

W 2017 roku Jędrzej Jabłoński z KW Warszawa, w środowisku znany po prostu jako Dżej Dżej, wyznaczył najtrudniejszą drogę w Janówku i jedną z trudniejszych w całej Polsce – Sangreal został wyceniony na D14+. Do tej pory linia ma tylko jedno powtórzenie, które należy do Filipa Babicza. O problemach wspinaczkowych tej drogi możecie przeczytać w wywiadzie z autorem, który znajdziecie kilka stron wcześniej.

Przykład, że klasyczne wspinanie sportowe przekłada się jednak na drytool – Klaudia Łebzuch (KW Łódź) podczas drugiej wizyty na bunkrach niemal zrobiła (z jednym blokiem) Krztuśca D7+, w dodatku w ciężkich butach i rakach nienadających się do wspinania drytoolowego

MOC Z BETONU

Wspinanie w Janówku jest specyficzne i znacznie odbiega od górskiego. Nie ma tu czujnych chwytów (z małymi wyjątkami, jak pionowa Sperma D6 i Siła Celibatu D6+), a trudności polegają przede wszystkim na wytrzymałości siłowej, długich sięgnięciach czy zmianach pozycji ciała, gdy wisimy na jednej ręce pod betonowym sufitem. Dzięki dość pewnym chwytom wchodzenie w dachy jest nieco prostsze niż w grotach skalnych. Nie oszukujmy się jednak – większość tutejszych linii to propozycje dla bardziej zaawansowanych wspinaczy. Typowo pionowych projektów jest niewiele, nie znaczy to rzecz jasna, że od Janówka nie można rozpocząć drytoolowej kariery, po prostu są w Polsce ciekawsze pod tym względem miejsca. Przyjeżdża się tu przede wszystkim po dachy i przewieszenia.

Zapraszam więc do Janówka. Z dwóch powodów warto wcześniej zasięgnąć języka u lokalsów. Po pierwsze, znajomość dróg to podstawa tutejszego wspinania. Wiele z nich to odpowiednia sekwencja ruchów i nie ma za bardzo miejsca do improwizacji. Dlatego warto wybrać się z kimś, kto już wie, co i jak. Po drugie, chodzi o dostępność bunkrów, ponieważ z terenu korzystają także paintballowcy. Przed wizytą warto się umówić z dzierżawcą lub zapytać, o dostępność na facebookowej grupie drytoolowej D9.

Tekst i zdjęcia / BARTOSZ WRZEŚNIEWSKI

Zdjęcie otwarcia / Robert Kajman Nejman (KWW) na Gimme The Prize D10 – jedna z dłuższych linii, stanowiąca przedłużenie Równowagi


Artykuł został opublikowany w Magazynie GÓRY numer 1/2022 (284)

Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > link

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2023