Cały tekst został opublikowany w 275 (4/2020) numerze magazynu GÓRY.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku – czytaj.goryonline.com
Tekst / WERONIKA BIERNACKA
Zdjęcia / arch. KAZUYA HIRAIDE i KENRO NAKAJIMA
W lokalnym języku urdu, Rakaposhi oznacza ‘pokryta śniegiem’ – nie bezpodstawnie. Nazywana również Dumani (‘Matka Mgły’, ‘Matka Chmur’), mierząca 7788 metrów góra znajduje się między dolinami Nagar oraz Bagrote w Pakistanie i słynie z największej na świecie deniwelacji – od zachodu wznosi się prawie 6000 metrów ponad doliną rzeki Hunza. Ogromny masyw dominuje na horyzoncie, nad rozległymi odcinkami autostrady Karakorum. Latem 2020 roku nową drogą weszli na niego Kazuya Hiraide i Kenro Nakajima.
Dla wspinacza wyróżnienie nagrodą Piolet d’Or jest ogromnym zaszczytem. Tymczasem samuraje Rakaposhi, jak postanowiłam ich nazwać, dostąpią go nie po raz pierwszy. Zaledwie dwa lata temu otrzymali Złoty Czekan za wytyczenie nowej drogi na północno-wschodniej ścianie Shispare (7611 m). Jeszcze wcześniej, bo w 2009 roku Kazuya Hiraidę i jego zespół wyróżniono za autorską linię Samurai Direct na ścianie Kamet (7756 m).
REKISHI
/jap. historia/
Jako pierwsi na szczycie stanęli uczestnicy brytyjsko-pakistańskiej wyprawy w 1958 roku – Mike Banks i Tom Patey. Zespół poruszał się wówczas południowo-zachodnim zboczem. Obaj panowie doznali mocnych odmrożeń, a inny uczestnik wyprawy poślizgnął się podczas zejścia i pozostał na stokach Rakaposhi. Na kolejne sukcesy musieliśmy trochę poczekać, ale było warto, bo rok 1979 okazał się szczęśliwy aż dla dwóch wypraw. Najpierw szczyt zaatakował polski zespół, w którego skład wchodzili: Krystyna Palmowska, Anna Czerwińska, Ryszard Kowalewski, Tadeusz Piotrowski, Andrzej Bieluń, Jacek Gronczewski oraz Jerzy Tillak. Później na siedmiotysięczniku triumfowała studencka wyprawa Uniwersytetu Waseda z Tokio. Jej członkowie, Eiho Ohtani i Matsushi Yamashita, w stylu ekspedycyjnym pokonali północną ścianę. Góra poddała się wspinaczom jeszcze w latach 1984, 1986, 1995 i 1997.
PURAN B
/jap. plan B/
3 czerwca Kazuya i Kendo siedzieli w samolocie Air China zmierzającym do Islamabadu. Ich celem był wówczas najwyższy, środkowy wierzchołek Tiricz Mir (7708 m), na którego zdobycie nie mieli jednak pozwolenia. Czekając na zielone światło, duet zdecydował się na dopracowanie planu B. W ramach rozpoznania potencjalnego terenu działania samuraje udali się do doliny Danyore, pod południową ścianę Rakaposhi. Najbliższy punkt osiągalny przez jeepy znajduje się w odległości jedynie 40 minut, cywilizacja miasta Gilgit jest więc tuż za rogiem. Latem lokalni mieszkańcy zjeżdżają się na tutejsze pastwiska dla kóz, krów i jaków.
Japończycy znaleźli dla polany nieco inne zastosowanie. Co prawda od końca prawego brzegu lodowca Sulgin, czyli docelowego base campu (3660 m) dzieli ją niecałe 20 kilometrów, jednak jest otoczona bujnymi lasami i ma dostęp do wody. Nic nie stało więc na przeszkodzie, aby właśnie tam założyć obóz główny.
Po drugiej stronie Dumani ciągnie się dolina Hunza. Jest ona dla Kazuyi jak drugi dom. Bywa on tam niezwykle często, a zdobywanie okalających ją szczytów stało się już jego wizytówką. Z niziny rozpościera się piękny, często podziwiany przez Japończyka widok na pasmo Rakaposhi-Haramosh. Szukając ewentualnej alternatywy dla Tirich Mir, duet zdecydował się na najbardziej majestatyczny wierzchołek w okolicy – Rakaposhi.
Chociaż z wyborem zbocza problemu nie było, samo wytyczenie drogi po południowej stronie góry okazało się nie lada wyzwaniem. Dlaczego? Bo na ścianie roi się od zdradzieckich seraków, co bardzo zawęża możliwości planowania linii. Nic dziwnego, że od pierwszego wejścia nikt nie podjął się wspinaczki południową granią. Spośród czterech rozpatrywanych linii wybór padł na jedyną rozsądną opcję.
Nie znając jeszcze decyzji władz odnośnie do wejścia na Tiricz Mir, Kazuya i Kenro wrócili do Gilgit. Początkowo wypad na Rakaposhi miał być jedynie niezobowiązującym rekonesansem na wypadek zmiany celu wyprawy. Po dwóch nocach niepewności przyszła jednak odmowa i wszystkie inne projekty legły w gruzach. Duet natychmiast obdzwonił przewodników czekających w pogotowiu w Chitral i z niezbędnymi zapasami zjawił się pod górą 16 czerwca, straciwszy dziesięć cennych dni.
…
Cały tekst został opublikowany w 275 (4/2020) numerze magazynu GÓRY.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku – czytaj.goryonline.com