UKRYTE WARTOŚCI GÓRSKIEJ KSIĄŻKI

książka górska

O fenomenie literatury górskiej, współczesnej pułapce „nadprodukcji” oraz o konkursie na Książkę Górską Roku, odbywającym się podczas festiwalu w Lądku-Zdroju, z prof. EWĄ GRZĘDĄ, kierowniczką Pracowni Badań Humanistycznych nad Problematyką Górską UWr, rozmawia ANDRZEJ MIREK.

POPROSZĘ O ZAKREŚLENIE GRANIC LITERATURY GÓRSKIEJ.

Pojęcie „literatura górska” zostało spopularyzowane w ostatnich dekadach i nie jest to termin literaturoznawczy, a funkcjonalny, odnoszący się do tematyki utworów literackich w jakiś sposób dotyczących gór, ale też do specyficznego kręgu ich odbiorców, stanowiących niemal odrębną kategorię czytelników i kolekcjonerów książek. Można zaryzykować tezę, że jako odrębne zjawisko wpisuje się ona w krąg literatur środowiskowych (analogicznie mówimy na przykład o literaturze marynistycznej). Niewątpliwie do obecnej popularności fenomenu przyczyniły się festiwale górskie, organizujące konkursy na „książkę górską roku”.

Natomiast termin „książka górska” jest znacznie bardziej pojemny i obejmuje wszelkiego typu piśmiennictwo związane z górami. W jego obrębie mieszczą się zarówno dzieła literackie fikcjonalne, jak i typu non fiction oraz cały szereg poradników nawiązujących do sposobów spędzania wolnego czasu w górach. Ich adresatami są nie tylko wytrawni „ludzie gór”, ale w zasadzie wszyscy uczestnicy ruchu turystycznego, włącznie z dziećmi czy osobami wędrującymi w towarzystwie czworonogów.

Odpowiadając zatem na pytanie o granice zjawiska definiowanego jako literatura górska, w pierwszej kolejności należy zauważyć, że czymś innym jest literatura górska, a czymś innym penetracja tematyki górskiej w literaturze.

JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE LITERACI ZAINTERESOWALI SIĘ GÓRAMI?

Wiąże się to oczywiście z początkami alpinizmu, rezonującymi na przykład takimi kreacjami, jak Kordian na Mont Blanc w dramacie Słowackiego czy wędrujący po Alpach Obermann w powieści de Senancoura. Trudno jednak mówić o tych dziełach w kategorii literatury górskiej sensu stricto, choć motywy gór odgrywają w nich niezwykle ważną rolę. Nawiasem mówiąc, ich obecność bywa niezwykle atrakcyjna dla historyków, wydobywających ciekawe konteksty, w jakich się pojawiały. Na przykład Słowacki wiedział o tym, że w 1818 roku Antoni Malczewski wszedł na Mont Blanc, ale zainspirowały go też oglądane w Paryżu dioramy z Alp.

JAKA JEST GENEZA LITERATURY GÓRSKIEJ?

Jej pierwsze przejawy pojawiły się w słynnym XIV-wiecznym liście Franciszka Petrarki o wejściu na Mont Ventoux, a potem w utworach renesansowych uczonych, ale na szerszą skalę owa literatura przyszła w ślad za oświeceniową tendencją do poznania i zdobycia gór oraz za romantyczną fascynacją pierwotnością ich krajobrazu. To historia długa i skomplikowana, zaś w symbolicznym skrócie powiązać ją trzeba z eksploracją gór, zainicjowaną w XVIII wieku przez Anglików i pierwszych zdobywców Alp skupionych wokół Horacego Benedykta de Saussure’a – inicjatora wypraw na Białą Górę (sam wszedł na nią jako drugi), autora trzytomowego dzieła Voyages dans les Alpes (1779–1796).

Dla rozwoju górskiej literatury faktu, kształtującej się na kanwie relacji z wypraw, największe znaczenie miało jednak późniejsze piśmiennictwo angielskie, związane z początkami sportowego chodzenia po górach i jego dokumentacją zamieszczaną w „The Alpine Journal”. W środowiskowym periodyku, wydawanym przez utworzony w 1857 roku angielski Alpine Club, zaczęto publikować wspomnienia ze wspinaczek, które potem wydano w kilkutomowej edycji o ogromnym nakładzie. Krokiem następnym było zgromadzenie przez czołowych alpinistów swoich artykułów o wspinaczkach w jednorodnych tomach. Tak powstały pierwsze retrospektywne biografie wspinaczkowe, będące dziełem prawdziwych amatorów pióra. W „literaturze alpejskiej” (fr. la littérature alpestre) pojawiła się, jako jej specyficzna odmiana, tematyka par excellence wspinaczkowa. W ten sposób literatura górska przekroczyła próg nowoczesności. Jej dwudziestowieczne dzieje stanowią odrębny, rozległy rozdział, związany z taternictwem, alpinizmem i wyprawami w góry wysokie.

W Polsce rolę do pewnej miary podobną odegrały czasopisma „Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego” (od 1873 roku) i „Taternik” (od 1907 roku). „Pamiętnik” przyczynił się do wyparcia romantycznego podróżopisarstwa szlacheckiego przez pozytywistyczne narracje turystyczne, zbliżone w charakterze i funkcji do prozy pozytywistów (Walery Eljasz, Tytus Chałubiński, Bronisław Rajchman). Oczywiście pamiętać tu trzeba o ogromnej ekspansji problematyki góralskiej w literaturze Młodej Polski. Natomiast w „Taterniku” wykształciły się specyficzne krótkie formy narracji o wspinaczce, tak zwane bujdałki, z których wyrosły obszerniejsze relacje o zdobywaniu gór.

I to właśnie ten typ opowieści o wyprawach i akcjach wspinaczkowych określiłabym jako paradygmat literatury górskiej, a obok tego wskazałabym na jej szerokie kuzynostwo w postaci literatury turystycznej z elementami etnografii (dzienniki z podróży), przewodnikowej, a także fikcjonalnej.

W skałkach na górze Ostaš, Czechy; fot. Jacek Kolbuszewski

PRACA JURORKI KONKURSU KSIĄŻKI GÓRSKIEJ MUSI BYĆ WYZWANIEM.

Rzeczywiście, gdyż oprócz kompetencji typowych dla krytyczki literackiej czy literaturoznawczyni potrzebna jest tu wszechstronna wiedza góroznawcza, etnograficzna, geograficzna, czasem geologiczna. Dobrze zatem, że zespół jurorów wymienia się spostrzeżeniami na temat lektury kolejnych książek przez cały okres pracy.

ILE KSIĄŻEK TRZEBA PRZECZYTAĆ PRZED KAŻDĄ EDYCJĄ?

Z roku na rok na konkurs nadsyłanych jest coraz więcej książek, tym razem to już ponad 50 pozycji, niektóre mają kilkaset stron. Teoretycznie docierają z wydawnictw w połowie czerwca i muszą być przeczytane do końca sierpnia. W praktyce część znamy wcześniej, śledzimy bowiem rynek wydawniczy przez okrągły rok. Jednak sporo pozycji ukazuje się tuż przed końcem terminu zgłaszania tytułów do konkursu i w związku z tym trzeba się z nimi zapoznać w miesiącach wakacyjnych. Pomagają tu techniki szybkiego czytania.

CZY ZDARZA SIĘ PANI PORZUCAĆ LEKTURĘ JUŻ PO PARU STRONACH?

Prawdę mówiąc nie, trochę to może nawyk belferski, ale praktyka akademicka uczuliła mnie na to, żeby ocenianą pracę czytać uważnie od początku do końca, bo i pozytywny werdykt, i pierwsze złe wrażenie może ulec zmianie. Dokładność podczas lektury wiąże się także z dosyć powszechnym problemem, jakim jest często niski poziom opracowania redakcyjnego. Niestety, ciągle jeszcze wydawcy, kierując się kiepsko rozumianą oszczędnością, rezygnują ze współpracy z doświadczonymi redaktorami, co mści się błędami merytorycznymi i językowymi. Często zatem wiele do życzenia pozostawia stylistyczna strona narracji, nie mówiąc o nieudolności konstruowania dialogów.

JAKIE TYPOWE BŁĘDY DOSTRZEGA PANI W CZYTANYCH KSIĄŻKACH?

Bywają różne: nieprecyzyjne, błędne nazwy topograficzne, błędy w podawaniu wysokości szczytów, ale także wynikające z górologicznych i środowiskowych niekompetencji tłumaczy. Dyletanci porażają tu czasem ignorancją w zakresie realiów.

A GRAFOMANII JEST TU WIĘCEJ NIŻ W INNYCH GATUNKACH?

Jest jej dużo, we współczesnej „nadprodukcji” piśmiennictwa górskiego uwarunkowanej chyba potrzebami rynkowymi trudno o dzieła naprawdę oryginalne pod względem literackim. Często jest to związane z pośpiechem wynikającym z presji wydawców, którzy naciskają na autorów, przyspieszając proces powstawania tekstów, co ma bardzo niekorzystny wpływ zarówno na ich formę, jak i treść.

ZATEM ZDARZAJĄ SIĘ SPORY CO DO WARTOŚCI KSIĄŻEK?

Oczywiście, i to nierzadko. Jury co roku przyjmuje określone zasady i kryteria oceniania, jednak każdy jest wyczulony na co innego, także ze względu na kompetencje wynikające z uprawianego zawodu i pasji. Moim zdaniem te spory są bardzo istotną częścią pracy, bo odsłaniają zarówno usterki, jak i ukryte wartości książki, które umykają niekiedy podczas lektury. Zwłaszcza w trybie szybkiego czytania i wobec swoistej monotonii związanej z powtarzalnością schematów narracyjnych, typowych dla popularnych gatunków uprawianych przez autorów literatury górskiej.

NA ILE OSTATECZNE DECYZJE SĄ KOMPROMISEM?

Jest to kompromis o tyle, o ile decydują tu rozstrzygnięcia matematyczne: każda książka jest oceniana pod względem wartości merytorycznych, artystycznych lub użytkowych i poziomu edytorskiego. O jej ostatecznej pozycji w rankingu decyduje suma punktów. Wsparciem dla indywidualnych ocen jurorów są wcześniejsze, niekiedy bardzo szczegółowe analizy i dyskusje na temat poszczególnych pozycji, prowadzone w formie czatu lub wymiany maili. Na szczęście dzieła wyróżniające się niejako same świadczą o swej wartości i żadnych kompromisów tu nie trzeba.

Salzkammergut, Austria; fot. Jacek Kolbuszewski

JAK POSTRZEGA PANI ROLĘ TAKICH KONKURSÓW?

Wydaje się, że kreują one modę zarówno na czytanie, jak też pisanie, ale równocześnie zachęcają do aktywności w górach. Niewątpliwie są ważne dla autorów i wydawców, gdyż wyróżnione książki budzą zaciekawienie potencjalnych czytelników, więc przynajmniej przez pewien okres lepiej się sprzedają. Ważniejsza w tym przypadku jest jednak towarzysząca konkursom idea promowania czytelnictwa i animowania dyskusji wokół książek i pisarstwa górskiego, powiązanego przecież z doświadczeniami eksploracyjno-sportowymi, turystycznymi, a nawet rekreacyjnymi.

W pewnym sensie konkursy mają także wpływ na tworzenie rankingu w obrębie literatury górskiej, ale nie do końca, gdyż nie wszystkie tytuły kwalifikowane do tej kategorii są nadsyłane. Zestaw ocenianych książek zależy zatem od woli wydawców. Na przykład w bieżącym roku brakuje kilku ciekawych tytułów, między innymi wznowienia wybitnej książki Tadeusza Staicha i Hanny Pieńkowskiej Drogami skalnej ziemi.

CZY LITERATURA GÓRSKA EWOLUUJE, A JEŚLI TAK, TO W JAKI SPOSÓB?

Zdecydowanie ewoluuje. Na pewno wpływ na jej rozwój mają nowe media, czyli chociażby blogi, których konwencja i interaktywność inspirują współczesnych autorów, czego przykładem są relacje z wypraw Rafała Froni. Ciekawym i nie zawsze korzystnym dla literackich walorów zjawiskiem jest zależność współczesnego alpinizmu od sponsorów. W wielu przypadkach autorzy wplatają do tekstów kryptoreklamy producentów sprzętu, co czasem przybiera pretensjonalne formy i rozbija naturalny tok narracji. Osoby ze środowiska, decydując się na napisanie i opublikowanie książki wyprawowej, często korzystają też z pomocy ghostwriterów.

Inna tendencja to zawłaszczanie przez potencjalną literaturę górską innych gatunków. Ostatnio na polskim rynku pojawił się cały szereg kryminałów, których akcja ulokowana jest w górach. Nie w każdym jednak przypadku ma to istotny wpływ na akcję, czasem jest tylko nieudolnie zarysowanym tłem. Od czasu do czasu obserwujemy też próby świadomego przełamywania pewnego schematyzmu w obrębie tak zwanej literatury wspinaczkowej. Niektóre z nich są bardzo udane. Myślę tu przede wszystkim o powieściach Marka Raganowicza, dwukrotnie zresztą nagradzanych na Festiwalu Górskim w Lądku-Zdroju. Zarówno jego debiutancka opowieść Zapisany w kręgach, jak i Znikając. Opowieść drogi to znakomite przykłady poszukiwania nowych form wyrazu artystycznego dla tematyki górskiej. W obu przypadkach widać wielką dbałość autora nie tylko o warstwę merytoryczną, ale również fabularną i filozoficzną tej oryginalnej narracji.

WYCZUWA PANI JEJ NIEWYKORZYSTANY POTENCJAŁ?

Myślę, że przede wszystkim warto popularyzować ją jako inspirację dla rozwoju nowych, nieformalnych form edukacji określanych mianem outdoor education. Podczas gdy mają one już silną pozycję w wielu rozwiniętych krajach, w Polsce są ciągle niedostatecznie rozpowszechnione. Jakimś potwierdzeniem owego potencjału może być również zainteresowanie tym kręgiem literatury badaczy reprezentujących różne dyscypliny nauk humanistycznych – od literaturoznawców po historyków i antropologów kultury. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że potencjalnych czytelników może zniechęcać hermetyczność akademickiego języka, niemniej niechęć do piśmiennictwa naukowego jest konsekwencją upowszechnienia się mało wymagających narracji, często rozepchanych kolorowymi ilustracjami. Warto dodać, że początki literatury górskiej wyznacza właśnie między innymi piśmiennictwo naukowe, by przypomnieć chociażby słynne dzieło Stanisława Staszica O ziemiorództwie Karpatów i innych gór i równin w Polsce (1818), które na początku XIX wieku pełniło funkcję przewodnika i było prawdziwym źródłem mody na Tatry.

Ponadto współczesny wzrost zainteresowania górami i swoisty popyt na literaturę górską różnego typu powinien zaowocować rozwojem profesjonalnej krytyki związanej z tym kręgiem piśmiennictwa. W Polsce jest ona w zalążku i kompetentnych osób piszących o literaturze górskiej jest niewiele, mam jednak nadzieję, że jeśli tendencja wzrostowa w zakresie oferty wydawniczej się utrzyma, może wykształci się też grono krytyków.

JAK POSTRZEGA PANI TAK ZWANYCH LUDZI GÓR?

Nade wszystko ciekawi mnie w nich potrzeba wyrażania siebie i manifestowania własnego ja, zarówno w przestrzeni naturalnej, na przykład w ścianie, jak i w sztuce. Silniejsze niż w niektórych środowiskach sportowych poszukiwanie form wyrazu artystycznego dla własnych przeżyć mogłoby świadczyć o zwiększonej wrażliwości, otwarciu na świat – przestrzeń i drugiego człowieka.

LUBI PANI SPOTKANIA Z AUTORAMI?

Lubię, a oprócz samych autorów interesuje mnie uczestnicząca w nich publiczność i jej reakcje. Dla odbiorców każdego typu literatury ważna jest rozmowa, która daje możliwość głębszego wniknięcia w tekst, lepszego zrozumienia genezy pomysłu, ale też zaspokojenia ciekawości dotyczącej samego człowieka, w którego życie wkracza się poniekąd za pośrednictwem snutej przez niego narracji. Czasami to także wynik upodobania do plotki i gawędy, która miewa znaczenie terapeutyczne. W przypadku tej literatury to szczególnie ważne dla odbiorców, którzy z różnych powodów nie mają możliwości osobistego doświadczenia górskiej przestrzeni.

Warto też dodać, że spotkania bywają lepsze i gorsze. Wiele zależy od talentu oratorskiego autora, jego poczucia humoru, refleksu, ale także od inwencji i kultury osoby prowadzącej spotkanie. Wspaniale słucha się na przykład Rafała Froni, Adama Bieleckiego, Marka Raganowicza…

JAK TŁUMACZY PANI POPULARNOŚĆ BIOGRAFII?

Ostatnio obserwujemy modę na literaturę faktu, a biografie ludzi gór to biografie herosów naszych czasów, współczesne narracje typu mitologizującego. Zapotrzebowanie na podobne opowieści jest chyba archetypiczne, a z drugiej strony wynika ze zwykłego zaciekawienia cudzym życiem.

NA KONIEC POPROSZĘ O TRZY ULUBIONE TYTUŁY, NAJLEPIEJ Z UZASADNIENIEM.

W zależności od nastroju, ale i okresowych obszarów zainteresowań różne książki są dla mnie ważne. Może zatem wskażę te, które przemówiły do mnie silniej niż inne. W pierwszej kolejności wymienię książkę Roberta Macfarlane’a Góry. Stan umysłu (2013). Bardzo podobała mi się autobiografia Adama Bieleckiego napisana we współpracy z Dominikiem Szczepańskim, Spod zamarzniętych powiek (2017), za ważną uznaję także opowieść Petera Zukermana i Amandy Padoan Pochowani w niebie. Niezwykła historia Szerpów i największej tragedii na K2 (2019), a z najnowszych: powieść Marka Raganowicza Znikając. Opowieść drogi (2021).

Wszystkie charakteryzuje jakiegoś typu nowatorstwo, bliskie mi jest także ich przesłanie. Książka Macfarlane’a jest w mojej opinii wzorem nowoczesnego ujęcia tematu podroży i doświadczenia przestrzeni górskiej postrzeganej przez pryzmat historii kultury, w autobiografii Bieleckiego cenię pewnego rodzaju powściągliwość i refleksyjność, opowieść o Szerpach zachwyciła mnie odwróceniem perspektywy dziejów himalaizmu poprzez położenie akcentu na historię i zasługi Szerpów, a powieść Raganowicza ujęła formą i sztuką prowadzenia narracji.

Rozmawiał / ANDRZEJ MIREK


Artykuł ukazał się w Magazynie GÓRY numer 4/2022 (287)

Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > http://www.czytaj.goryonline.com/

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2023