Christophe Ogier, Victor Saucède i Jérôme Sullivan za drogę “The Crystal Ship” na niezdobytym wcześniej Pumari Chhish East (6850 m).
Pumari Chhish East jest najniższym z trzech wierzchołków masywu Pumari Chhish. Główny ma 7492 m wysokości, a położony na południowy wschód od niego Pumari Chhish South jest niewiele niższy – 7350 m.
Na celowniku wspinaczy zupełnie naturalnie najpierw znalazł się wierzchołek główny. W 1979 zaatakowała go 12-osobowa wyprawa Hokkaido Alpine Association z Japonii – oczywiście złożona wyłącznie z mężczyzn, bo kobiety nie mogły wówczas do klubów zrzeszających wspinaczy w kraju kwitnącej wiśni się zapisywać. Kierownikiem ekspedycji był Takao Sasaki. Zaatakowali Pumari Chhish północną granią i w dwóch atakach szczytowych, 15 i 17 lipca szczyt zdobyło odpowiednio 4 i 5 wspinaczy. Od tego czasu szczyt nie został zdobyty ponownie.
Nieco niższy wierzchołek na poważne próby czekał 20 lat. W 1999 i 2000 próbowało go zdobyć nowozelandzko-brytyjskie małżeństwo wspinaczy – Julie-Ann Clyma i Roger Payne. Podczas pierwszej próby udało im się dotrzeć na wysokość 6200 m i po 36 godzinach spędzonych w namiocie, obok którego raz za razem schodziły kolejne lawiny, zdecydowali się na odwrót. Rok później pogoda była jeszcze bardziej niestabilna i musieli zrezygnować już na wysokości 5300 m.
W 2003, na Pumari Chhish South wybrali się dwaj Francuzi o zupełnie nie francusko brzmiących nazwiskach – Yannick Graziani i Christian Trommsdorff. Pierwsza próba pokonania południowej ściany podjęta w maju, zakończyła się na 5400 m. Po niemal miesiącu spróbowali ponownie, tym razem podążając linią, którą wytyczyli Clyma i Payne. Dotarli sporo wyżej niż tamci, do 6900 m, skąd odległość do stosunkowo łatwej grani oceniali na najwyżej dwa wyciągi. Niestety – nagły i mocny opad śniegu zmusił ich do odwrotu. Kiedy schodzili, potężny serak wiszący nad dolną partią ściany eksplodował i wywołana przez to lawina zmiotła całą trasę podejścia, zabierając narty, które pod ścianą zostawili i dotarła aż do położonej cztery kilometry od podnóża ściany bazy. Z duszą na ramieniu dotarli do basecampu i zakończyli wyprawę.
Cztery lata później wrócili na Pumari Chhish South. Tym razem w górnej części, powyżej 6600 m wybrali nieco inną linię niż poprzednio, i mimo straconego po drodze czekana, pokonali filar. Po biwaku, już na grani, na ok.7000 m, zostało im „tylko” podejście na wierzchołek w odsłoniętym terenie i w południe, 12 czerwca 2007, stanęli na dziewiczym siedmiotysięczniku. Po trzydziestu pięciu zjazdach i przewspinaniu w dół fragmentu drogi, co zajęło im półtora dnia, dotarli bezpiecznie do bazy.
Ostatnim niezdobytym wierzchołkiem Pumari Chhish pozostał najniższy, ale też najtrudniejszy, wschodni – Pumari Chhish East.
Pierwsza poważna próba to wrzesień roku 2007. Steve Su i Pete Takeda świadomie wybrali tak późny termin. Chcieli uniknąć zmagania się z potężną ilością śniegu, choć zdawali sobie sprawę z tego, że oznacza to krótszy dzień i niższe temperatury. Po wyprawie stwierdzili jednak, że nie spodziewali się tego jak bardzo będzie zimno. Weszli w ścianę przygotowani na 5 do 6 dni wspinania. Przez ten czas udało im się urobić tylko ok. 1400 m w pionie. Do szczytu zostało dobrze ponad 1000m i wobec wyczerpania zapasów i coraz niższych temperatur wycofali się zużywając po drodze cały szpej na stanowiska zjazdowe.
Dwa lata później pod ścianą pojawiła się ekipa z Kanady – Eamonn Walsh, Ian Welsted i Raphael Slawinski (czyli Rafał Sławiński, znakomity wspinacz urodzony w Polsce, ale mieszkający od prawie 40 lat w Calgary). Pierwszą próbę poprowadzili południowym filarem, tak samo jak Su i Takeda trzy lata wcześniej. Fatalne warunki śniegowe szybko zmusiły ich do zmiany planu i przenieśli się na południowo-wschodnią ścianę. Szybko dotarli do jej podnóża, na 5700 m, Sławiński i Welsted poprowadzili jeden wyciąg w ścianie i zjechali na biwak. Nazajutrz okazało się, że ten pierwszy, wskutek zatrucia pokarmowego nie ma co nawet myśleć o wspinaniu i po raz drugi musieli odpuścić. Po dwóch tygodniach Sławiński i Welsted (Walsh musiał wyjechać wcześniej) wybrali się pod ścianę po raz trzeci. Okazało się, że strużka lodu, po której wcześniej się wspinali zniknęła pod wpływem letniego słońca. Kiedy zastanawiali się co z tym zrobić, żlebem, w który się wpatrywali, zeszła lawina. Wrócili do bazy i zakończyli wyprawę. Nie wrócili zupełnie na tarczy, bo w ramach aklimatyzacji na początku ekspedycji weszli na dziewiczy szczyt w pobliżu (5980 m), który nazwali Rasool Sar na cześć ich przewodnika Haiji Ghulam Rasoola. Rasool Sar się zresztą jeszcze w tej opowieści pojawi.
W 2011 pod PCE wrócił Steven Su. Tym razem zaprosił na wyprawę Bruce’a Millera i Douga Chabota. Kiedy dotarli do bazy i zaczęli przyglądać się ścianie, zobaczyli potężny serak wiszący nad górną partią planowanej drogi. Przez dwa dni próbowali dopatrzeć się potencjalnej lini omijającej niebezpieczeństwa, ale kiedy fragment seraka się oderwał, uznali, że to niedorzeczne i zrezygnowali. W pewnym sensie dobrze się stało, bo ostatecznie przenieśli się na Hispar Sar (6400 m) i 5 sierpnia dotarli na niezdobyty wcześniej szczyt.
Kolejna ekspedycja (Francuzi – Symon Welfringer i Rufus Duits) wybrała się na Pumari Chhish East dopiero w 2017. Próba zakończyła się jednak zanim się na dobre zaczęła. Duits zachorował już na etapie aklimatyzacji i Welfringer musiał zmienić plany.
Rok później próbował ponownie szczęścia Rafał Sławiński, tym razem w tandemie z Alikiem Bergiem (kolejny laureat tegorocznych Czekanów). Znacznie dłuższa niż pierwotnie zakładali aklimatyzacja (znów na Rasool Sar) spowodowała, że warunki zastane w południowej ścianie były dalekie od idealnych. Był środek lata, większość lodu zniknęła, wytapiały się kamienie i było po prostu zbyt niebezpiecznie. Próbowali znaleźć inną drogę na szczyt, od wschodu, ale dostępu doń strzegły zastępy seraków. Mając jeszcze tylko tydzień do dyspozycji, wybrali niezdobyty, prawie sześciotysięczny szczyt w okolicy i udało im się wrócić do domu z – co prawda mniejszym niż planowali – sukcesem na koncie.
Minęły trzy lata i w 2021 pod Pumari Chhish East zjawili się 2021 Tom Livingstone i Mathieu Maynadier. Wybrali południowo-wschodni filar. Po spędzeniu kilku nocy w ścianie w cieniu seraków dotarli do wysokości 6750 m (tylko 100 m poniżej szczytu) ale w obliczu pogarszającej się gwałtownie pogody musieli odpuścić.
Nagrodzona Złotym Czekanem wyprawa miała miejsce w roku 2022. Christophe Ogier, Victor Saucède i Jérôme Sullivan podjęli próbę kontynuowania linii Kanadyjczyków z 2009. Pojawili się w bazie już w maju chcąc mieć szansę na atak szczytowy jak najwcześniej, zanim wysokie temperatury spowodują, że wspinanie na południowej ścianie będzie niemożliwe. Od dnia kiedy rozbili obóz na lodowcu Yutmar, niemal przez cztery tygodnie codziennie padał śnieg. Udało im się jednak mimo to przeprowadzić zadowalającą aklimatyzację. Spędzili między innymi noc – jakżeby inaczej – na szczycie Rasool Sar.
W końcu po prawie miesiącu czekania nadeszła upragniona prognoza obiecująca tygodniowe okno pogodowe. Wystartowali w nocy, pokonując pierwsze 700m wysokości w ciemnościach. Ścianę pokonywali w stylu bigwallowym, pierwszy prowadził a pozostali dwaj podchodzili na jumarach. Po trzech biwakach w niezbyt komfortowych warunkach, poprowadzeniu między innymi dwóch wyciągów o trudnościach 6b w butach wspinaczkowych (na wysokości ponad 6600 m!), czwartego dnia wyszli na grań i dość szybko, ok. 10 rano dotarli na szczyt. Stamtąd zeszli do miejsca ostatniego biwaku, odczekali aż ściana znajdzie się w cieniu i do zmroku udało im się zjechać do podstawy ściany, a około północy dotrzeć do bazy.
Po czterech nieudanych (z sześciu planowanych) próbach, Francuzom udało się jako pierwszym dotrzeć na szczyt. Pomogła im dobra pogoda, choć można by równie dobrze stwierdzić, że to innym fatalna pogoda przeszkodziła. To jednak nieodłączny element wspinania w górach wysokich i wykorzystanie dobrych warunków jest częścią taktyki, bez której nie ma co o podbijaniu sześcio- czy nawet pięcio- tysięcznych szczytów marzyć.
CHRISTOPHE OGIER
Jest przewodnikiem wysokogórskim IVBV i glacjologiem. Od wielu lat bada to, jak zmiany klimatu wpływają na alpejskie lodowce i przygotowuje na ten temat doktorat na Politechnice w Zurychu. W 2020, ze Słoweńcem, Gašperem Pintarem, dokonał trawersu Torres del Paine. W tym samym sezonie wszedł na Cerro Torre z Fabianem Buhlem, skąd Buhl następnie zleciał na paralotni.
VICTOR SAUCÈDE
Pochodzący z francuskich Pirenejów Victor, zanim dołączył do Club Alpin Français, wspinał się na panelu. Jest członkiem kadry narodowej FFME (Francuska Federacja Górska i Wspinaczkowa) i przewodnikiem wysokogórskim IVBV. W lipcu 2020 z Jérôme Sullivanem i Jérémy Brauge wytyczył nową drogę na wschodniej ścianie Grandes Jorasses, a rok później z Sullivanem. Jeremy Stagnetto i Martinem Barasoainem – Harvest Moon (1,600m, WI6 M6) na północnym filarze Dansam Peak West (znanym również jako K13, 6,600m) w dolinie Kondus w Pakistanie.
JÉRÔME SULLIVAN
Jérôme, jak dwaj pozostali, jest zawodowym przewodnikiem wysokogórskim. Wspina się w Alpach (pierwsze po obrywie z 2011 przejście południowo-zachodniego filara Petit Dru – 2012), ma na koncie nowe drogi w Patagonii, Maroku, na Alasce i imponujący wyczyn na Grenlandii, drogę „Metrophobia” (1700m, 7a A2+, lód 120°) na zachodniej ścianie Apostel Tommelfinger (2315 m), co w jedną stronę wymagało tygodniowego „podejścia” kajakami.