Na początku marca 2023 roku uczestniczyłam w wieczorze pamięci – poświęconym między innymi Maciejowi Berbece i Tomaszowi Kowalskiemu, ofiarom zimowego Broad Peaku – zorganizowanym w 10. rocznicę zdobycia góry. Powróciły wspomnienia sprzed lat i nurtujące mnie wątpliwości, które zostały po wyprawie. Co naprawdę działo się w czasie zejścia Maćka i Tomka ze szczytu? Czy rzeczywiście nie schodzili wspólnie? Dlaczego Maciek ani razu się nie odezwał? Czy Tomek mógł ulec halucynacjom? Czy była szansa uratowania go? Postanowiłam sprawdzić, czy można znaleźć odpowiedzi na te pytania. Dotarłam do nagrań rozmów zarejestrowanych podczas ataku szczytowego. Po ich przesłuchaniu doszłam do wniosku, że pozwalają one częściowo odtworzyć przebieg wydarzeń w trakcie zejścia Maćka i Tomka. Wyłania się z nich obraz zgoła odmienny od przyjmowanego dotychczas.
Według wersji zawartej w Raporcie Komisji PZA (pełna nazwa: Raport Zespołu ds. zbadania okoliczności i przyczyn wypadku podczas zimowej wyprawy na Broad Peak 2013 r.) „nie można jednoznacznie ustalić, gdzie i jak długo Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka schodzili razem, a gdzie i kiedy byli osobno”. Komisja wskazała tylko jedną okoliczność przemawiającą za tym, że Maciej i Tomek w czasie schodzenia się spotkali: „Kierownik wyprawy relacjonował, że w czasie jednej z łączności Tomasz Kowalski poinformował go, iż siedzą razem z Maciejem Berbeką na kamieniach (ta rozmowa nie została nagrana). Na prośbę Krzysztofa Wielickiego o przekazanie radia Berbece Tomasz po chwili zwłoki odpowiedział: „Maciek nie chce gadać”. Choć Zespół nie ma pewności, czy ta informacja od Tomasza Kowalskiego była prawdziwa, czy też była wynikiem zaburzeń percepcji spowodowanych krańcowym wyczerpaniem, to jest to „jedyna informacja mówiąca o tym, że Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka mogli być w którymś momencie razem”.
Przytoczę tu jeszcze fragment z książki Bartka Dobrocha i Przemysława Wilczyńskiego Broad Peak. Niebo i piekło. W tej niewątpliwie najbardziej rzetelnej pozycji poświęconej feralnej wyprawie dziennikarze z grubsza powielili tezę z Raportu Komisji PZA: „Jeśli chodzi o los Berbeki, to tym razem nie wiemy właściwie nic. Po tygodniach pojawią się wśród wypowiedzi przedstawicieli środowiska górskiego najróżniejsze interpretacje: od wersji, że zginął, bo czekał na Kowalskiego (ta będzie z początku dominująca), aż po domniemania, że w obliczu zagrożenia i wyczerpania miał siły jedynie na to, by ratować siebie (a i to tylko do pewnego momentu)”.
Dominowała więc opinia, że w ogóle nie wiadomo, jak było z tym schodzeniem, a zacytowana w Raporcie sytuacja niczego nie dowodzi, gdyż mogła być wynikiem halucynacji Tomka. Jedynie rodzina i najbliżsi przyjaciele Maćka twierdzili na podstawie nagrań, że Maciek zaczekał na Tomka i przez dłuższy czas mu towarzyszył, jednak tej wersji nigdy nie uwiarygodniono, więc pozostała w sferze domniemań.
Tymczasem uważna analiza dokumentacji dźwiękowej wyprawy doprowadziła mnie do jednoznacznego wniosku: że Maciek, znalazłszy się na Rocky Summit, zaczekał na Tomka, po czym przez co najmniej kilka godzin zespół poruszał się razem. Uznałam za konieczne skonfrontowanie swojego punktu widzenia ze zdaniem specjalisty. Zanim jednak oddam mu głos, na początek scharakteryzuję w skrócie zawartość nagrań.
CO ZAWIERA DOKUMENTACJA DŹWIĘKOWA?
Są to rozmowy radiowe prowadzone przez będącego w bazie Krzysztofa Wielickiego z uczestnikami ataku, a głównie z Tomkiem Kowalskim. Co prawda nagrana została część rozmów (co więcej, jedynie kilka z nich jest zapisanych w całości, znakomita większość jest tylko streszczona w komunikatach – relacjach Krzysztofa), jednak, ponieważ były one rejestrowane online, mają walor autentyczności. Zachowana została ich kolejność, chociaż tylko niektóre opatrzono informacją o czasie nagrania.
Interesuje nas okres schodzenia zespołu ze szczytu, pomiędzy godziną 18:00, kiedy to odbyła się rozmowa Wielickiego ze znajdującym się na szczycie Berbeką (notabene Maciek rozmawiał z aparatu Tomka), a ostatnią rozmową Krzysztofa z Tomkiem o 6:20.
Warto wyjaśnić, że radiotelefony Adama Bieleckiego i Artura Małka w czasie schodzenia nie działały – aparat Adama przestroił się samoczynnie w trakcie wejścia, a w urządzeniu Artura bateria rozładowała się jeszcze podczas ataku. Z kolei Maciek w ogóle nie używał swojego radia. Jedynie aparat Tomka funkcjonował do końca. Tak więc do momentu powrotu Adama do obozu IV, czyli do 22:10, rozmowy były prowadzone tylko z Tomkiem, dopiero po tej godzinie włączył się do nich Adam. Podobnie Artur odzyskał możliwość komunikowania się po swoim zejściu do obozu, czyli po godzinie 2:00.
Cały tekst został opublikowany w 292 numerze magazynu GÓRY.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku – czytaj.goryonline.com
Zdjęcie główne / Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski w bazie, zimowa wyprawa na Broad Peak, 2013 r.
Tekst / Krystyna Palmowska
Zdjęcia / Artur Małek