ZAMARZNIĘTE WODOSPADY W TURCJI
Było ciepłe, grudniowe popołudnie. Przechadzałem się w centrum Stambułu, dwa kroki od Wieży Galata, kiedy zadzwonił do mnie przyjaciel, Tunç Fındık, turecki himalaista. Zatrzymałem się, nie wierząc własnym uszom: zapraszał mnie na festiwal wspinaczki lodowej w… Uzundere, na wschodzie kraju. Poprosiłem, by powtórzył, bo nie byłem pewny, czy dobrze zrozumiałem. A on potwierdził, że chodzi o zamarzniętą wodę!
Jestem wielkim miłośnikiem wspinania w lodzie, ale myśl, że mógłbym tego doświadczyć w Turcji, ogromnie mnie zaskoczyła. Przecież tam jeździ się, by popływać w ciepłym morzu… Pomyślałem, że takiej okazji nie mogę przepuścić. Z entuzjazmem i odrobiną ciekawości przyjąłem zaproszenie.
W Stambule mieszkałem zaledwie od czterech miesięcy i już sam wyjazd z niego był dla mnie ogromnym przedsięwzięciem ruch uliczny w mieście, w którym żyje ponad 15 milionów ludzi, nie pozwala na szybkie przemieszczanie się, więc jeśli kocha się przyrodę i sporty przestrzenne, lepiej zaplanować wyjazd na co najmniej weekend, by spokojnie odpocząć z dala od chaosu i zgiełku tej ogromnej metropolii. Na szczęście na festiwal miałem lecieć samolotem, więc pozostało mi tylko spakować sprzęt i czekać. International Youth Ice Climbing Festival odbywa się w połowie stycznia w Uzundere, mieście oddalonym o godzinę drogi od Erzurum, we wschodniej części Anatolii. Po raz pierwszy zorganizowano go w 2015 roku przy współudziale UIAA – Międzynarodowej Federacji Związków Alpinistycznych, gminy Erzurum i klubu alpejskiego Zirve Dağcılık.

fot. Gilberto Merlante
Po wyjściu z samolotu zaskoczyło mnie zimne, rześkie powietrze, a 15-stopniowy mróz i przysypany śniegiem krajobraz przypominały raczej widoki znane z krajów północnej Europy. Wieczorem w najlepszym hotelu w okolicy odbywa ły się spotkania, debaty i prelekcje z udziałem zaproszonych gości. Publiczność przybyła niemal z całej Turcji. W większości stanowili ją młodzi ludzie, najczęściej studenci ciekawi wspinaczki w lodzie.
W hotelu obowiązywał całkowity zakaz sprzedaży i spożywania alkoholu, a każdego ranka właściciel przypominał gościom i odwiedzającym, aby przestrzegali tej reguły, w przeciwnym razie będzie bowiem zmuszony ich wyprosić. Uzundere to muzułmańska wioska. Religia i jej zasady traktowane są tu bardzo poważnie. Nie byliśmy w Stambule czy w Europie, więc znalezienie mocniejszego trunku okazało się bardzo trudne, o ile nie niemożliwe – lepiej nie prosić w sklepie o alkohol, bo może się to spotkać z niemiłym przyjęciem. Mimo to wieczorem, mijając hotelowe pokoje, dało się usłyszeć śmiechy i żarty, a co jakiś czas zobaczyć wędrujących korytarzami młodych chłopaków, skrywających pod kurtką butelkę.
Nazajutrz po śniadaniu czekały na nas terenowe samochody, którymi ruszyliśmy w góry. Po niespełna godzinie dotarliśmy do doliny, z której rozciągał się niesamowity widok na olbrzymi skalny amfiteatr ze splątanymi wstążkami”. Zimą 2017 roku warunki były wręcz fenomenalne mróz i niewielka ilość śniegu. Wymarzona pogoda na wspinaczkę. Spływająca z gór woda utworzyła wiele nowych lodospadów, co zwiększyło atrakcyjność tego miejsca i samego festiwalu.
Łoiliśmy codziennie w przeróżnych miejscach. Poznawaliśmy okolicę i oswajaliśmy się z warunkami, aż w pewnym momencie organizatorzy poinformowali, że uformował się wspaniały lodospad Anatolia Pillar. Dwa lata wcześniej został otwarty przez Annę Torrettę, która wspinała się na nim wielokrotnie, a teraz znów jest dostępny. Tego dnia uzgodniliśmy z Adamem
Bieleckim i Marcinem Bergerem, że oni wyruszą jako pierwsi, natomiast Tunç i ja wybierzemy się tam nazajutrz. Wspinaczka po cienkim lodzie o szerokości zaledwie kilku metrów może być niebezpieczna, ale przede wszystkim mało przyjemna dla kilku zespołów jednocześnie. A tak, przynajmniej Adam sprawdzi podejście . Lodospad okazał się wspaniały: 200 metrów pionowego, zatopionego w lodzie filaru, trudność około W5+, piękno i styl wspinania niesamowite. Niezapomniane przeżycie.

fot. Tunç Fındık
Po kilku dniach w górach i wieczorach spędzonych na rozmowach o nowych technikach oraz sprzęcie nadszedł czas, by wrócić do domu. Nie spieszyło się nam, więc postanowiliśmy z Tunçem pojechać jeszcze dalej na wschód Turcji, do prowincji Wan, w pobliże granicy z Iranem. Okolica jest tam zupełnie inna niż w Anatolii – ogromne jezioro otaczają niskie wzgórza, a krajobraz wydaje się bardziej surowy i egzotyczny. Przypomina trochę pustynię z Utah w USA.
W drodze pytam Tunça, czy przez przypadek nie pomylił kierunku, bo nie tylko nie widzę lodospadów, ale nawet jakichkolwiek ścian skalnych. Uspokaja mnie z uśmiechem, mówiąc, że kiedy zobaczę cel podróży, nie uwierzę własnym oczom. Rzeczywiście, nigdy bym nie przypuszczał, że tego dnia będę się wspinał po najpiękniejszym lodospadzie, jaki kiedykolwiek widziałem w życiu. 80 metrów stalaktytów i stalagmitów, pokryty lodem kwiat w środku kanionu z czerwonego piaskowca czy zmrożony kaktus, który rozkwita w całej okazałości raz na osiem lat.
Dobrze wiedziałem, że odpowiednie warunki potrwają tylko kilka dni, a potem ten wspaniały lodospad rozpadnie się na kawałki. Podziwiałem go przez wiele godzin, robiąc zdjęcia i zachwycając się widokiem. W końcu zdecydowaliśmy się na wspinanie. Okazało się łatwe, oczywiście w odpowiednich rakach i dziabach. Trudniej było z osadzaniem śrub, a najbardziej wymagający był ostatni odcinek. Wiódł przez 30-metrowy stalaktyt, całkowicie odczepiony od skały. Jak w przypadku większości tego typu formacji, w środku płynęła woda. Każdy gwałtowny ruch mógł sprawić, że całość runie. Nie chciałem pozwolić, by taki cud natury rozpadł się pod moimi rakami.

jaki kiedykolwiek widziałem w życiu
fot. Gilberto Merlante
Gdy pokonałem drogę, wszedłem na krawędź kanionu, skąd otworzył się widok na zamarzniętą rzekę pośrodku pustkowia, która znikała na horyzoncie. Trudność wspinania wyceniłem na 5+, ale piękno nie podlega ocenie. Pamiętam, że gdy opublikowałem zdjęcie na Instagramie, jeden z najlepszych wspinaczy lodowych na świecie zapytał, gdzie znajduje się tak piękny lodospad. Nie wspomnę, co odparł, gdy się dowiedział, że w Turcji, 20 kilometrów od irańskiej granicy.
Po tym doświadczeniu napisałem kilka linijek tekstu, w którym zawarłem to, co dla mnie w lodowej wspinaczce najistotniejsze.
Wspinaczka lodowa to rodzaj efemerycznej gry, ulotnej i magicznej. Woda zamarza wolno. Zastyga nieruchomo.
Mróz zatrzymuje czas.
Poruszasz się po jedynych w swym rodzaju rzeźbach,
które stworzyła natura.
Wspinanie na lodospadach nie jest sportem.
Jest szczególną aktywnością, dzięki której stajemy się częścią natury.
Wspinasz się na coś unikalnego, co istnieje teraz,
a zniknie z nadejściem ciepła.
Zamieni się w wodę i powietrze
Jeśli zainteresowały was lodospady w Turcji, z przyjemnością podzielę się swoją wiedzą. [Chętnie pomożemy w nawiązaniu kontaktu z Gilberto – przyp. red.]. Pamiętajcie tylko, że nie znajdziecie tam tłumów, nie działają telefony komórkowe i nie ma służb ratunkowych, więc jeśli coś się wam stanie, możecie liczyć tylko na… swoją pasję.
Tekst / Gilberto Merlante
Tłumaczenie / Katarzyna Gadżała
Tekst został opublikowany w 272 numerze magazynu GÓRY – 1/2020.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku – czytaj.goryonline.com