O nie tak znowu samotnym, jak sugeruje tytuł znanego filmu, losie biegacza specjalizującego się w górskich, ultramaratońskich dystansach i o problemach, ale też radościach, których dostarczają tego typu wyzwania, z DANIELEM STROINSKIM, wielokrotnym rekordzistą Biegu Kreta na trasie Sudeckiego Trójkąta, rozmawia PIOTR GRUSZKOWSKI.
CZYM JEST SUDECKI TRÓJKĄT?
To umowna nazwa trasy zdefiniowanej przez wędrowców w latach 80. ubiegłego wieku. Polega na przejściu łączącym trzy szczyty – Ślęży, Śnieżki i Śnieżnika – co na mapie przypomina kształt trójkąta. Ludzie, którzy ją wymyślili, nigdy jej nie pokonali… Zrobili to dopiero uczestnicy pierwszego Biegu Kreta w wersji Hardcore w 2019 roku. To zawody na dystansie liczącym 377 kilometrów i z przewyższeniem rzędu 11 800 metrów. Za ich organizację odpowiada Klub Biegacza z Sobótki, gdzie znajduje się start i meta.
CZY SUDECKI TRÓJKĄT PRZEBIEGA USTALONĄ TRASĄ?
Tak, trasa jest ściśle określona przez organizatora biegu. Nie ma na niej żadnych oznaczeń, ale w 99% prowadzi szlakami turystycznymi, dlatego nawigowanie nie jest zbyt trudne.
TWÓJ POMYSŁ NA SAMOTNE POKONANIE TRÓJKĄTA ZWIĄZANY BYŁ Z PRZYGOTOWANIEM DO BIEGU KRETA? JEDNAK TRENUJĄC DO MARATONU, NIE BIEGAMY PRZECIEŻ PO 42 KILOMETRY…
Historia mojego samotnego przebycia Sudeckiego Trójkąta wiąże się z przygotowaniem do startu w zawodach BUT Challenge w Szczyrku. Jest to w pewnym sensie bieg podobny do Kreta w wersji Hardcore, jednak BUT nie ma żadnych punktów odżywczych, ma za to więcej przewyższeń przy mniejszym dystansie, liczącym około 330 kilometrów.
Na Bieg Kreta Hardcore byłem już zapisany w 2020 roku, ale ze względu na wariactwo z jedynie słuszną chorobą, zawody nie odbyły się. Dlatego też z obawy, że historia może się powtórzyć, razem z Rafałem Płuciennikiem z RMF4Racing Team zaplanowaliśmy pokonanie trasy na własną rękę. Rafał, jako pozytywnie zakręcony człowiek i organizator ciekawych, nietypowych imprez, wyszedł z propozycją zrobienia czegoś dużego pod hasłem „Przekraczamy granicę wyobraźni”.
Jako że nie trzeba mnie długo namawiać na tego typu akcje, od razu przystąpiliśmy do planowania przedsięwzięcia. Cała wyprawa miała być profesjonalnie przygotowana i udokumentowana, co nie jest łatwą sprawą, więc zrobiła się nam dość duża obsuwa w czasie. Od zakładanego wstępnie terminu w październiku lub listopadzie 2020 roku minęło kilka miesięcy i finalnie start wypadł pod koniec lutego 2021 roku. Co, nie ukrywam, nie było dla mnie optymalne. Obawiałem się pogody oraz tego, że Bieg Kreta może się odbyć, więc będę miał zbyt mało czasu na regenerację i ponowne ruszenie na trasę. Jestem jednak człowiekiem, który często podejmuje się trudnych rzeczy, więc ostatecznie zdecydowałem, że dwukrotnie pokonam Sudecki Trójkąt w odstępie sześciu tygodni.
Rekonesans na trasie Biegu Kreta, luty 2021 r.; fot. arch. RMF4Racing Team
BRAŁEŚ POD UWAGĘ TYLKO FORMUŁĘ „ZE WSPARCIEM”?
Tak, od początku planowałem przejście tylko w takim wariancie, gdyż miał on jak najbardziej odwzorować warunki zawodów. Założyliśmy, że postaramy się usytuować punkty odżywcze w tych samych miejscach, w których znajdują się podczas Biegu Kreta. Przygotowałem listę tego, co chciałem jeść, zestawienie sprzętu i… Właściwie tyle z mojej strony. Całą resztą zajął się Rafał wraz z ekipą RMF4Racing Team, za co jestem im niezmiernie wdzięczny. Ja miałem tylko biec według tracku, a zespół czekał na punktach ze wszystkim, czego potrzebowałem. W toyocie proace, którą przemieszczała się ekipa, zawsze były przygotowane rzeczy, z których mogłem skorzystać – ubrania na zmianę w razie potrzeby czy jedzenie na trasę. Było też miejsce w samochodzie, gdybym potrzebował odpocząć lub na chwilę się przespać.
Zdjęcie otwarcia: Bieg Siedmiu Szczytów podczas Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich; fot. Jacek Deneka / UltraLovers
Dalszą część wywiadu znajdziecie w GÓRY numer 2/2022 (285)
Czytnik GÓR >>> http://www.czytaj.goryonline.com/