W szybko dobiegającym końca roku nie brakowało sukcesów, które śmiało można zaliczyć do topowych, nie tylko w Polsce. Dla mnie na czoło wybijają się dwa: klasyczne przejście Eternal Flame na turni Trango oraz działalność zespołu Robert Pallus, Maks Parys i Paweł Zieliński na Lofotach.
Tekst / BOGUSŁAW KOWALSKI
Zdjęcie otwarcia / Józek Soszyński na kluczowym wyciągu drogi Beauty and the Beast – kombinacji
najtrudniejszych fragmentów Surgeon General A5 i Slackers Toil A5+, El
Zacznijmy od Karakorum, gdzie Jan Gurba, Patryk Kunc i Maciej Książczyk w bardzo dobrym stylu pokonali słynną drogę Wolfganga Güllicha, Kurta Alberta i spółki. W polskim kontekście warto przypomnieć, że dotychczas Nameless Trango Tower zostało zdobyte w lipcu 1988 roku przez Wojciecha Kurtykę, który wraz z Erhardem Loretanem poprowadził tam nową drogę. 24 lata później Maciej Ciesielski, Mariusz Serda i Łukasz Mirowski połączyli Drogę Słoweńską z Eternal Flame, tworząc w ten sposób klasyczną kombinację. Natomiast 14 sierpnia tego roku, po siedmiu dniach wspinania, na szczycie Bezimiennej Turni stanął zespół, którego rozwój będę śledził z dużą uwagą. Zdobywa on coraz większe doświadczenie, pokonując ambitne drogi wielkościanowe. Wystarczy wspomnieć klasyczne przejście Freeridera na El Capitanie. Ciekawy jestem, kiedy koledzy postanowią wytyczyć własne, topowe linie na największych ścianach świata.
Drugie wspomniane przeze mnie trio spędziło wiele tygodni na Lofotach, a ich dokonania to dziewięć dróg, w tym dwie nowe. Jednak na szczególne wyróżnienie zasługuje klasyczne przejście Freyi (N8, około 7b+, 810 m) na północnej ścianie Vågakallen. Paweł, Robert i Maks na pokonanie ściany poświęcili 53 godziny. Droga padła w stylu ground-up, z czego 17 wyciągów wspinacze przeszli oesem, a trzy flaszem – jeden po wcześniejszym przehaczeniu za A3+.
CO JESZCZE?
Do najlepszych dróg w minionym roku aspiruje też przejście Marcina Tomaszewskiego, który ze sprawdzonym w boju partnerem, Pawłem Hałdasiem, poprowadził zimą nową bigwallową linię (GÓRY , numer 295). Tym razem celem była dziewicza (prawdopodobnie), południowa ściana jednej z turni w masywie Moose’s Tooth na Alasce. Koledzy wspinali się 10 dni, wytyczając Cold Wars. Droga ma 19 wyciągów, 980 metrów długości (przewyższenie 730 metrów) i trudności A3, M5, 250 m śnieg/firn, 60–70°.
Wspomniany wcześniej Paweł Zieliński przed wyjazdem na Lofoty połączył siły ze świetnym wspinaczem sportowym Adamem Karpierzem. Wspólnie wybrali się do Paklenicy, gdzie w ścianie Anića kuk zrobili drogę Agricantus (8a, 200 m, RP).
Z bardzo dobrym wykazem z Kirgistanu wrócił zespół Wojciech Mazik, Piotr Rożek i Tomasz Kujawski. Między innymi przeszli oni w stylu OS Drogę Wedernikowa (6A w rosyjskiej skali trudności) na Piku Odessa (4810 m). Biegnie ona wschodnią ścianą i liczy 1350 metrów długości (około 1100 metrów deniwelacji).
Na mniej popularny kierunek zdecydował się mikstowy team Ida Kupś i Gabriel Korbiel. Polecieli oni do Brazylii, gdzie w pięknym stylu OS pokonali 900-metrową drogę Viaje De Cristal 8a w ścianie Pedra Riscada.
WSPINANIE WYTRZYMAŁOŚCIOWE I SOLO
O wiele bliżej, bo w Tatrach Słowackich, Wadim Jabłoński z Michałem Czechem przeszli bardzo ciekawą łańcuchówkę: Superdirettissimę VIII/+ na Małym Kieżmarskim Szczycie, Płyty Pochylego (Pająki) VIII− na Kieżmarskim Szczycie, Grań Wideł i Hokejkę VII−, na zachodniej ścianie Łomnicy. Całość zrobili klasycznie w ciągu niecałych 29 godzin.
Artykuł w całości przeczytasz w 297 (4/2024) numerze Magazynu GÓRY.