UCZTA W PLENERZE

O gotowanych „po domowemu” pożywnych, a przede wszystkim smacznych i lekkich posiłkach liofilizowanych, jakby stworzonych na wszelkie przygody, z MIŁOSZEM KUBIAKIEM, który wraz z żoną Natalią założył markę Lyommy, rozmawia ANDRZEJ MIREK.

Zdjęcie otwarcia / Posiłek podczas rowerowej wyprawy przez zamarznięte jezioro Bałchasz; fot. Jakub Rybicki


ZACZNĘ OD TRADYCYJNEGO PYTANIA O POCZĄTKI FIRMY – SKĄD POMYSŁ I JAK WYGLĄDAŁ START?

Pomysł na stworzenie firmy Lyommy był naturalnym rezultatem naszych – moich i Natalii – zainteresowań, wykształcenia, doświadczenia zawodowego i wspólnych wartości. Natalia jest absolwentką chemii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie między innymi zgłębiała wiedzę o liofilizacji i analizowała wpływ konserwantów na zdrowie człowieka. Od zawsze pasjonowało ją też gotowanie i tworzenie oryginalnych kompozycji smakowych, które za każdym razem zachwycały mnie pomysłowością. Z kolei ja pochodzę z rodziny prowadzącej gospodarstwo rolne, gdzie od najmłodszych lat uczono mnie, jak ogromne znaczenie mają świeże, naturalne składniki i odpowiednie podejście do jedzenia. Dzięki temu mam też rozeznanie wśród lokalnych dostawców, od których kupujemy najlepsze jakościowo produkty do naszych dań. Studia na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu dały mi solidne podstawy z zakresu zarządzania, które dziś pozwalają nam z sukcesem prowadzić firmę.

Nasze kompetencje, uzupełniające się pasje oraz zamiłowanie do podróży i aktywnego stylu życia złożyły się na spójną wizję – chcieliśmy zaoferować coś więcej niż tylko „gotowy posiłek”. Lyommy powstało z potrzeby stworzenia wartościowej alternatywy dla osób aktywnych, ceniących jakość i smak. Od samego początku zależało nam, by nasze dania nie były wyłącznie funkcjonalne – mające nasycić, dostarczyć niezbędnej energii – ale by rzeczywiście cieszyły intensywnym aromatem i jednocześnie były zdrowe. Spotykaliśmy się z wieloma stereotypami dotyczącymi żywności liofilizowanej: że to jedzenie „awaryjne”, pozbawione walorów smakowych. Dlatego naszą misją jest obalenie tego mitu. Chcemy udowadniać, że żywność liofilizowana może być nie tylko wygodna czy praktyczna, ale przede wszystkim dobra i tworzona z najwyższej jakości składników – dokładnie tak, jak gotujemy dla siebie w domu. I wygląda na to, że nasz plan się powiódł, bo bardzo często podczas degustacji słyszymy reakcje klientów, którzy mówią z zaskoczeniem: „Nie wiedziałem, że to może tak dobrze smakować” lub „To jest pyszne”. Stanowi to dla nas największą nagrodę.

Fot. Damian Ochtabiński

CO OZNACZA DEKLARACJA, ŻE JESTEŚCIE MANUFAKTURĄ?

Dla nas bycie manufakturą to nie tylko słowo, to filozofia działania. W Lyommy każdy posiłek jest dziełem naszych rąk, a nie taśmowej produkcji, gotowym do wystawienia na półkę sklepową. Bierzemy za to pełną odpowiedzialność i jesteśmy z tego dumni. Gotujemy tak, jak dla najbliższych – z pasją, dbałością o szczegóły i pełnym zaangażowaniem. Tu nie ma miejsca na kompromisy: tylko najlepsze składniki, autorskie receptury i smak, który zapada w pamięć. To dlatego nasi klienci czują różnicę od pierwszego kęsa.

JAK GODZICIE DŁUGĄ PRZYDATNOŚĆ DO SPOŻYCIA Z ZAPEWNIENIEM O „ABSOLUTNIE ŻADNEJ CHEMII”?

Udowadniamy, że technologia przyszłości może iść w parze z czystą etyką produktu. Dzięki zastosowaniu zaawansowanych liofilizatorów nowej generacji uzyskujemy ekstremalnie niski poziom wilgotności – poniżej 2%. To eliminuje potrzebę używania jakichkolwiek konserwantów, bo takie środowisko po prostu uniemożliwia rozwój mikroorganizmów. Jednocześnie nasze posiłki zachowują ponad 90% wartości odżywczych. To wszystko czyni liofilizację najzdrowszym sposobem konserwowania żywności, dzięki czemu jesteśmy nią zachwyceni.

Natalia i Miłosz podczas prowadzenia degustacji na 10. urodzinach Areny Wspinaczkowej Makak;
fot. Damian Ochtabiński

PRZYPOMNISZ, CZYM JEST LIOFILIZACJA I JAK WYGLĄDA JEJ NOWA GENERACJA?

Liofilizacja to proces, w którym woda zostaje usunięta z produktu poprzez sublimację, czyli przejście lodu w parę wodną, z pominięciem stanu ciekłego. Ten proces zachodzi w warunkach próżniowych, czyli obniżonego ciśnienia, co w efekcie daje maksymalną redukcję ilości wody z posiłków, do około 1,5–2%.

Nowa generacja jest związana z jakością żywności, jaką oferujemy. Używamy najnowszych liofilizatorów – wydajnych i energooszczędnych – między innymi dzięki odzyskiwaniu energii z pompy ciepła, która idealnie współgra z technologią mrożenia i grzania. Dzięki temu potrafimy zatrzymać nie tylko smak i wartości odżywcze, ale również aromat oraz teksturę świeżego dania. Każdy etap procesu mamy pod ciągłą kontrolą, gdyż możemy nim zarządzać w smartfonie i w razie konieczności dostosowywać poszczególne parametry. Zwieńczeniem całości jest korzystanie z najlepszych opakowań, które poprzez wysoką barierowość skutecznie zabezpieczają produkty przed czynnikami zewnętrznymi, takimi jak wilgoć, którą liofilizat może wchłonąć z otoczenia, promieniami słonecznymi czy tlenem.


Rozmowę w całości przeczytasz w 299 (2/2025) numerze Magazynu GÓRY.

GÓRY w formacie pdf można kupić w naszej księgarni Książki Gór > link

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2025