Trekking do bazy pod Everestem to marzenie każdego miłośnika gór, niezależnie od tego, czy jest niedzielnym turystą, czy doświadczonym wyprawowiczem. Już samo postawienie stopy w dolinie lodowca Khumbu, na drodze pod najwyższą górę świata, to doświadczenie nieporównywalne z żadną inną wysokogórską wędrówką. Tutaj czuje się ciężar historii, czy wręcz legendy, która uczyniła to miejsce tak sławnym. I tak obleganym.
Tekst i zdjęcia / MASSIMO CAPPUCCIO
Zdjęcie otwarcia / Wędrówka z widokiem na szczyt Thamserku (6608 m)
OBRAZY GÓR
Dla osób planujących wejście na Everest lub inne okoliczne szczyty dotarcie do bazy jest jedynie pierwszym krokiem w o wiele dłuższej, trudniejszej i bardziej ryzykownej wyprawie. Ale dla wszystkich – również dla tych, którzy są „tylko” trekkerami – to niezwykłe przeżycie. W ich przypadku sama wędrówka jest celem. Prawdziwą wartość stanowi szansa odwiedzenia miejsca, którego panoramę tworzą jedne z najwyższych i najbardziej spektakularnych gór na świecie.
Już na początku drogi z Namcze Bazar towarzyszyć nam będzie widok na strzelistą sylwetkę Ama Dablam (6812 m), ze stromymi graniami, które według nepalskiej tradycji symbolizują „perłowy naszyjnik matki”. W miarę wędrowania w górę pojawia się Cholatse (5440 m) i Taboche (6542m). Im bliżej bazy, tym lepiej widać wielką zachodnią ścianę Nuptse (7861 m) i wspaniałą piramidę Pumori (7165 m). Kierując wzrok na wschód, napotkamy Lingtren (6749 m), Kongbuze (6636 m) i Changtse (7543 m), aż wreszcie dostrzeżemy wierzchołek Everestu (8848 m). Ze szlaku widoczna jest tylko górna jego część, ale warto wspiąć się na pobliski Kala Pattar (5644 m), skąd odsłania się oszałamiający widok na dach świata oraz na sąsiednią Lhotse (8516 m) i nieco dalsze Makalu (8462 m).
Na tych, którzy zapuszczają się w dolinę Gokyo przez przełęcz Cho La, czeka kolejne wyjątkowe miejsce widokowe – góra Gokyo Ri (5357 m), skąd można podziwiać lśniące jeziora polodowcowe i cztery ośmiotysięczniki: Everest, Czo Oju, Lhotse i Makalu.

OBRAZY LUDZI
Na szlaku, oprócz licznych turystów i mniej licznych wspinaczy (wielu z tych ostatnich dociera do bazy helikopterem), miniemy karawany jaków i tragarzy. Niosą zaopatrzenie do górskich wiosek, ale częściej sprzęt wspinaczkowy i obozowy, jedzenie, napoje oraz paliwo do bazy pod Everestem… Wszystko to transportowane jest na grzbietach zwierząt lub w doko – tradycyjnych dla tego rejonu koszach, które tragarze wieszają sobie na czołach za pomocą pasów materiału. Ładunki często przekraczają pojemność koszy, a zdarza się, że ludzie dźwigają ponad 60 kilogramów.
Większość tragarzy w dolinie Khumbu należy do takich grup etnicznych, jak Szerpowie, Newarowie, Tamangowie czy Gurungowie. Ci pierwsi są najbardziej znani, ponieważ mieszkają na tych terenach od wieków. To dumny i wytrzymały lud, zdolny do wykonywania ciężkich prac na dużych wysokościach. Tradycyjnie Szerpowie byli tragarzami wysokogórskimi w ekspedycjach wspinaczkowych i komercyjnych. Jednak obecnie wykazują się dużą przedsiębiorczością, bowiem zarządzają większością outdoorowych aktywności w dolinie i na terenie Everest Base Camp. Są również wybitnymi alpinistami. Każdego sezonu przygotowują drogi: zawieszają poręczówki, mocują drabiny nad szczelinami, rozbijają namioty w obozach i zajmują się każdym szczegółem, który ułatwia życie ich klientom. Wielu z nich wchodzi też na szczyt Everestu kilkukrotnie w ciągu sezonu, jak Kami Rita Sherpa, który zrobił to aż 30 razy w swojej karierze przewodnika.

Tekst w całości przeczytasz w 298 (1/2025) numerze Magazynu GÓRY.
GÓRY w formacie pdf można kupić w naszej księgarni Książki Gór > link
