SOLO NA EL CAPIE

O wadach i zaletach delektowania się drogą w samotności z MAŁGORZATĄ JUREWICZ rozmawia ANDRZEJ MIREK.

Rozmawiał / ANDRZEJ MIREK

Zdjęcie otwarcia / Widok ze ściany


Po dziewięciu dniach samotnej wspinaczki Małgorzata przeszła 17-wyciągową drogę Virginia (A3 5.7) na El Capitanie. To jedno z najlepszych osiągnięć Polek w tym stylu. Do tej pory tej klasy wyczynem mogła pochwalić się Magda Ogłodek, która w 2016 roku pokonała Zodiaca (VI A3 5.7).

NA ILE TO, ŻE WSPINAŁAŚ SIĘ SAMA, BYŁO ŚWIADOMYM WYBOREM?

Pomysł przejścia El Capitana solo zakiełkował w czasie pandemii. Granice były zamknięte, możliwości wspinania ograniczone, a ja – spragniona nowych wyzwań, jednak przez dłuższy czas ideę tę traktowałam na zasadzie: „może kiedyś?”. Gdy w tym roku w końcu otwarto granicę USA, pomysł wrócił. Pierwotny plan zakładał, że przez pierwsze trzy tygodnie wyjazdu wspinamy się z Józkiem Soszyńskim, a ostatnie 10 dni spróbuję podziałać solo. Plany musieliśmy jednak zmodyfikować, kiedy na niecały miesiąc przed wyjazdem Józka potrącił samochód i stało się oczywiste, że do Stanów nie poleci.

PRZYPOMNIJ, ILE DRÓG NA EL CAPIE MASZ ZA SOBĄ.

Dotychczas zrobiłam tam trzy drogi: Lurking Fear C2+ (2016 r.), Zodiac A3 (2017 r.) i Cosmos A4 (2019 r.), wszystkie w zespole z Józkiem.

CO BYŁO NAJWAŻNIEJSZYM KRYTERIUM WYBORU DROGI?

Nigdy wcześniej nie wspinałam się solo (nie licząc dwóch krótkich dróg w Höllentalu, które przeszłam w sierpniu tego roku, żeby sprawdzić, jak działa silent partner), więc zależało mi na tym, żeby trudności techniczne były umiarkowane. Początkowo chciałam iść na stosunkowo łatwą – jak na hakówkę – ale długą, 31-wyciągową drogę Muir Wall (A2 lub C3), znajdującą się po lewej, bardziej połogiej stronie The Nose. W tym roku w Dolinie panowały jednak wyjątkowe upały, temperatura w ścianie sięgała ponad 30 stopni C, co wiązało się z koniecznością holowania większej ilości wody.

Ostatecznie, za radą Marka Raganowicza i Toma Evansa, zdecydowałam się na drogę Virginia, która jest trudniejsza, ale krótsza i znacznie bardziej przewieszona, co zdecydowanie ułatwia holowanie. Po czasie uważam, że była to idealna linia na pierwszą hakówkę na El Capie.

Przybliżony przebieg drogi Virginia na El Capitanie

NA CZYM KONKRETNIE POLEGAŁY TRUDNOŚCI?

Droga ma wycenę 5.7 A3 i oferuje urozmaicone wspinanie hakowe, przy czym największe trudności są na pierwszych siedmiu wyciągach, którymi dochodzi się do linii Tangerine Trip. Są na niej i trawersyna skyhookach, i długie rysy z asekuracją wyłącznie z haków, głównie beaków i lost arrowów. Jest też kilka „drabin” z rivetów w górnej części, które z jednej strony psują urok drogi i są monotonne, ale z drugiej pozwalają głowie i ciału na odpoczynek.

MIAŁAŚ JAKIEŚ LOTY?

Podczas wspinania zaliczyłam dwa krótkie i niegroźne loty – pierwszy po wyrwaniu mikrocama, drugi po wyrwaniu haka.

POWAŻNIEJSZE BYŁY TRUDNOŚCI FIZYCZNE CZY MENTALNE?

Największym wyzwaniem przez większość drogi była dla mnie walka z upałem i odwodnieniem organizmu. Na prowadzeniu miałam ze sobą jedynie półlitrową butelkę wody i zawsze kończyłam wyciąg bardzo spragniona. W ostatnich dwóch dniach wspinania dodatkowo poważnym problemem było przeciążenie ręki i radzenie sobie z bólem i drętwieniem dłoni. Drogę zrobiłam z apteczką całkowicie wyczyszczoną z leków przeciwbólowych. Jako że z natury jestem raczej introwertyczką, nie miałam natomiast żadnych problemów z samotnym przebywaniem w ścianie. Pod tym względem było mi wręcz szkoda, że ta przygoda dobiega końca.

ZABRAŁAŚ WYSTARCZAJĄCO DUŻO WODY?

Wzięłam ze sobą nieco ponad 30 litrów wody i soków, ale na szczycie zostało mi jeszcze prawie 10. Była to więc ilość wystarczająca, choć mam świadomość, że powinnam była pić znacznie więcej.

Ostatni biwak w ścianie

MIAŁAŚ MOMENTY ZWĄTPIENIA? WYCOF WCHODZIŁ W GRĘ?

Trzeci dzień wspinania był dla mnie trudny pod względem fizycznym, ponieważ wystartowałam zbyt późno i upał dał mi się wyjątkowo we znaki. Zakładałam robienie dwóch wyciągów dziennie, jednak tego dnia już po jednym postanowiłam rozstawić portaledge i odpocząć. Zarówno Marek Raganowicz, jak i Magda Ogłodek uprzedzali mnie, żebym porzuciła myśl o wycofie przez pierwsze trzy dni wspinania, więc może jest coś w tym trzecim, kryzysowym dniu. Ja jednak miałam przekonanie, że wycof z tak przewieszonej drogi, z tak dużą ilością sprzętu będzie dużo trudniejszy niż dalsza wspinaczka, więc w ogóle nie brałam pod uwagę tej możliwości.

JESTEŚ TERAZ KOMPETENTNĄ OSOBĄ, BY PORÓWNAĆ WADY I ZALETY WSPINACZKI ZESPOŁOWEJ I SAMOTNEJ.

Podczas wspinania zespołowego wysiłek i odpowiedzialność za podejmowane decyzje rozkłada się na partnerów. We wspinaniu solowym jesteś zdany tylko na siebie, dlatego konieczne jest dużo większe zaangażowanie i koncentracja. Wspinanie solowe wiąże się też z dużo większym wysiłkiem, ponieważ każdy wyciąg musisz pokonać trzy razy: dwa razy do góry i raz podczas zjazdu. Nikt cię też nie zmieni ani na prowadzeniu, ani przy holowaniu. Kiedy wspinasz się solo, każdy błąd, nawet pozornie błahy, niesie ze sobą dodatkowe komplikacje i w najlepszym wypadku ogromną stratę czasu. Dlatego dużo więcej uwagi przykładasz do operacji sprzętowych i porządku na stanowisku. Z drugiej strony, przyjemne jest dzielenie i przeżywanie emocji z drugą osobą, budowanie relacji podczas wspólnego wspinania – i tego brakuje podczas przejść solowych.

OCZYWISTE POZOSTAJE PYTANIE O PLANY I O TO, CZY BĘDZIESZ KONTYNUOWAĆ SAMOTNE WSPINANIE.

Mamy z Józkiem kilka rozgrzebanych, niedokończonych dróg w Alpach i Norwegii i chcielibyśmy w tym sezonie zimowym zrobić przynajmniej jedną z nich, ale to pogoda będzie dyktować warunki. Na pewno też chcemy pojechać w przyszłym roku w Yosemite, by przejść drogę, która była w planach tego wyjazdu, czyli Reticent Wall na El Capitanie, a jeśli wystarczy czasu – także powspinać się solo.


Tekst został opublikowany w 289 (6/2022) numerze magazynu GÓRY.

Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > czytaj.goryonline.com

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024