Tekst / PIOTR MICHALSKI
Zdjęcie otwarcia / Szczyt – radość przed odlotem; fot. www.shsjames.org
Słowacka dwójka, Juraj Koreň i Mário Mutala, dokonała świetnego przejścia na północnej ścianie najwyższego szczytu Alp Julijskich i Słowenii, Triglavu. W ciągu dwóch ostatnich dni stycznia (30-31.01) zespół przeszedł drogę Culoar of Dreams/Sanski ozebnik na wielkiej, liczącej 1500 m ścianie tego szczytu.
W ścianie panowały fantastyczne warunki. Najpierw, niejako na rozgrzewkę, wspinaczy „rozgrzał” wyciąg lodowy o nachyleniu do 85° po którym weszli w „cukrowy” śnieg. Nim wspięli się z asekuracją lotną, przy wątpliwej asekuracji, dalsze trzy długości liny. Kluczowe miejsce, wycenione na M7, dało się we znaki prowadzącemu Jurajowi – skurcze u rąk i nóg kosztowały go niemalże odpadnięcie nad założonymi poniżej i źle trzymającymi friendami, jednak po walce udało się osiągnąć zacięcie i osadzić dobry punkt. Po dłuższym odcinku łatwiejszego terenu zapadł zmierzch, który oznaczał nieplanowany biwak. Wspinacze nieśli ze sobą paralotnie – a ponieważ biwak (który wypadł v luxusnej jaskyni ) nie był planowany, do spania owinęli się foliami NRC oraz tymi właśnie niesionymi w plecakach skrzydłami.
Nazajutrz czekały ich jeszcze zmagania na jednym trudniejszym wyciągu (M6) i po przebrnięciu przez zdające się nie mieć końca „śniegolody” o nachyleniu 40-70°, w południe osiągnęli koniec ściany. Jak donoszą, „to warunki, o jakich w Tatrach można tylko marzyć”. Stamtąd przeszli jeszcze do szczytu Triglavu (2864 m n.p.m., 400 m różnicy wysokości). Tam, oprócz okazanej radości, przywitał ich także wiatr, mimo którego, albo też dzięki któremu – jak kończą metaforycznie swą relację: „Wieje silny wiatr, więc nie wahamy się i kończymy tę prawdziwie pożywną przygodę ekspresowym powrotem na skrzydłach wiatru do samochodu. Szczęście sprzyja przygotowanym i odważnym”.
Serdecznie gratulujemy słowackiemu zespołowi dobrego wyczynu i świetnej przygody w ciekawej, rzadko odwiedzanej (w podobnych celach) części Alp!