Royala Robbinsa można śmiało nazwać jednym z najbardziej wpływowych wspinaczy w historii wspinaczki skalnej w Ameryce. Jako pierwszy przeszedł tam drogę o trudnościach 5.9 i wytyczył wielkościanową linię o kategorii VI. Był współautorem jednej z ikon na El Capitanie – Salathé Wall, w dodatku nikt przed nim nie pokonał tego urwiska samotnie. Wreszcie, last but not least, zawsze stanowił wzór „etycznego” wspinacza, dla którego najbardziej liczył się sposób pokonywania wertykalnych wyzwań.
FAKT 1: REKORDY KLASYCZNE
Royala Robbinsa zwykle kojarzymy z wielkimi ścianami Yosemite, pokonywanymi za pomocą techniki hakowej, ale był on także znakomitym wspinaczem klasycznym. Karierę zaczynał w rejonie Tahquitz, gdzie w 1952 roku odhaczył znaną drogę Open Book, której autorem był jeden z jego mentorów, John Mendenhall. Linię tę przez lata uważano za pierwszą 5.9 w Stanach, choć – jak to zwykle bywa w historii wspinaczki skalnej – później okazało się, że dużo wcześniej pokonano już znacznie trudniejszy fragment skały (mowa o Goodro’s Wall w Big Cottonwood Canyon, którą Harold Goodro zrobił w 1949 roku, wycenioną później na… 5.10c!).
Młody Royal od początku dał się poznać lokalsom jako niezwykły talent, choć panowała też opinia, że wspinaczka z nim może być nieco niebezpieczna. Co ciekawe, po długim czasie okazało się, że już rok wcześniej, podczas swojej pierwszej wizyty w Yosemite w wieku 16 lat, przeszedł równie trudny odcinek, wytyczając swój wariant drogi na Higher Cathedral Spire.
Royal zachował status czołowego wspinacza klasycznego przez ponad dekadę. Najlepszy dowód jest taki, że w 1960 roku poprowadził drogę, którą często uważa się za pierwszą 5.10 w Yosemite: East Chimney na Rixon’s Pinnacle.
O jego klasie świadczy zaś fakt, że potrafił uznać wyższość innych wspinaczy. W 1964 roku spróbował powtórzyć dziesięciometrowy hajbol North Overhang na Thimble autorstwa Johna Gilla, dziś nazywanego ojcem bulderingu. Wyzwanie to go przerosło, ale nie chciał robić go w gorszym stylu niż pierwszy zdobywca i posiłkować się górną asekuracją. Zostawił wówczas w puszce szczytowej słynną notatkę: „Kapelusze z głów przed Johnem Gillem”.
FAKT 2: PIERWSZA WIELKOŚCIANOWA VI
W czerwcu 1957 roku Royal wraz z Jerrym Gallwasem i Mike’em Sherrickiem po pięciodniowej wspinaczce dokonał przejścia północno-zachodniej ściany Half Dome – była to pierwsza droga wyceniania w skali bigwallowej na VI.
Próbę na drugiej pod względem wielkości ścianie Yosemite Royal odbył ze swoim przyszłym antagonistą, Warrenem Hardingiem, już w 1955 roku (wówczas w towarzystwie Gallwasa i Dona Willsona). Skończyła się ona wycofem po niecałych dwóch dniach i pokonaniu około 150 metrów, a zatem jeszcze przed głównymi trudnościami.
Podczas pierwszego udanego przejścia zespół musiał pokonać mnóstwo trudnych miejsc, które otrzymały swoje nazwy – począwszy od Robbins Traverse, przez Undercling Pitch, Zig Zag Pitches,aż po słynną półkę Thank God Ledge. Gdyby ktoś wówczas powiedział im, że kiedyś pewien Alex Honnold dojdzie do tego punktu, a następnie skończy drogę, i to bez liny, z pewnością uznaliby go za wariata…
Gdy wspinacze dotarli na szczyt Half Dome, stanowili obraz nędzy i rozpaczy. Czekała na nich tam jednak miła niespodzianka – Warren Harding, który pogratulował im wyczynu i poczęstował szampanem.
Drogę powtórzono dopiero po trzech latach. Chuck Pratt, Joe Fitschen i Tom Frost pokonali ją z zaledwie dwoma biwakami. Ten wyczyn skutecznie włączył w Robbinsie – nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni – tryb rywalizacyjny. Zaledwie tydzień później pokonał on linię w półtora dnia.
FAKT 3: NOS W CIĄGU
Choć Harding pokazał klasę, gratulując Robbinsowi przejścia Half Dome, którą również miał na celowniku, zdawał sobie sprawę, że przyćmić to osiągnięcie może tylko, pokonując jako pierwszy ścianę największego urwiska w dolinie – El Capitana.
Dokonał tego wraz z Waynem Merrym i George’em Whitmorem w stylu, który nie mógł być bardziej oblężniczy – droga padła w listopadzie 1958 roku po 43 dniach spędzonych w ścianie na przestrzeni 18 miesięcy. Powstała w ten sposób jedna z najbardziej ikonicznych linii wspinaczkowych świata – The Nose. Wspinacze wbili w rysy El Capa 675 haków, a na gładkich płytach osadzili 125 nitów. Pomimo użytych środków i czasu oblężenia osiągnięcie było ogromne, bo polegało przede wszystkim na przełamaniu psychicznej bariery – dotychczas największy monolit Yosemite uchodził za nie do pokonania.
Kolejni zdobywcy mogli już tylko poprawiać styl pierwszego przejścia oraz wytyczyć nowe drogi. Robbins zapisał się w historii jako współautor obu tych osiągnięć. We wrześniu 1960 roku wraz z Joe Fitschenem, Chuckiem Prattem i Tomem Frostem otworzył nową erę wspinaczek wielkościanowych, udowadniając, że El Capitana można zrobić bez poręczowania w stylu one push. Zespół zakładał, że spędzi w ścianie 10 dni, ale udało się ten czas skrócić do siedmiu. Pozwoliła na to nowa taktyka: wspinacze podzielili się na dwa dwuosobowe zespoły, z których jeden zajmował się tylko napieraniem, a drugi mozolnym transportem ciężkiego sprzętu.
Wspinaczka zapisała się w historii także ze względu na pierwsze użycie na większą skalę specjalnych haków typu RURP (Realized Ultimate Reality Piton) wynalezionych przez Toma Frosta i Yvona Chouinarda. Ten miniaturowy elemencik szpeju pozwalał na znaczną redukcję liczby osadzanych nitów.
Robbins nazwał siedmiodniową batalię „najwspanialszą i najbardziej kompletną przygodą życia”. Napisał także, że „pewnego dnia ktoś zrobi tę drogę w pięć dni, a może nawet mniej”. Jakież byłoby jego zdziwienie, gdyby usłyszał, że sześć dekad później rekord na tej drodze wyniesie… 1 godzinę i 58 minut.
Tekst / Piotr Drożdż
Całość tekstu znajdziecie w magazynie GÓRY numer 2/2022 (285)
Zapraszamy również do korzystania z czytnika GÓR >>> http://www.czytaj.goryonline.com/