ROUTESETTING OLIMPIJSKI

O bardzo istotnej, lecz mało spektakularnej roli routesetterów na zawodach wspinaczkowych, najliczniejszej nacji w tym fachu podczas XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu oraz wyzwaniach związanych z przygotowaniem emocjonującego widowiska z OLGĄ NIEMIEC rozmawia ANDRZEJ MIREK.

Rozmawiał / ANDRZEJ MIREK

Zdjęcie otwarcia / Olga w pracy, czyli setting podczas Pucharu Europy w Krakowie; fot. Szymon Aksienionek


POCHODZISZ ZE WSPINACZKOWEJ RODZINY…

Tata jest właścicielem szkoły Kilimanjaro i wspina się „od zawsze”, podobnie jak mama. Dwójka moich dzieci również chodzi na zajęcia wspinaczkowe. Gdy córka w wieku około pięciu lat dowiedziała się, że jedna z moich sióstr nie ma nic wspólnego z tą tradycją, był bardzo zaskoczona i zaczęła sprawdzać pozostałych członków rodziny. Nie mogła uwierzyć, gdy ktoś oświadczał, że się nie wspina. Odetchnęła z ulgą, jak dotarła do dziadka Waldka…

JAK ZACZYNA SIĘ KARIERA ROUTESETTERSKA? OD STAŻU U DOŚWIADCZONEJ OSOBY?

Niestety, nie ma czegoś takiego. Każdy indywidualnie musi zawalczyć o siebie i włożyć w to dużo pracy. Mało kto wie, ile poświęcenia, rozmów i maili bez odpowiedzi kosztowało mnie dotarcie tu, gdzie jestem. Moja kariera rozwinęła się za granicą, bo w Polsce odmawiano mi pracy. Nigdy nie było zalecanej ścieżki, którą należało podążać, żeby zostać routesetterem. Teraz IFSC [International Federation of Sport Climbing – przyp. red.] stara się to zmienić – powstała oficjalna path way, opublikowana na stronie federacji. Niestety, jeszcze nie działa w pełni, raczej jest w fazie rozwoju.

Olga i Romain Cabessut czujnie obserwują testera – zawody El Capp Competition w La Rochelle, 2023 r.; fot. arch. O. Niemiec

JAK ZNALAZŁAŚ SIĘ W TEAMIE ROUTESETTERÓW PRZYGOTOWUJĄCYCH DROGI NA IGRZYSKA? PRZYPOMNĘ, ŻE POZA TOBĄ POLSKĘ REPREZENTUJĄ TEŻ TOMASZ OLEKSY (BULDERY) I ADAM PUSTELNIK (LINA).

Decyzja organizatorów stanowi dla mnie zagadkę, ale niezależnie od tego jest ona ukoronowaniem ciężkiej pracy i docenieniem moich umiejętności. A prywatnie to spełnienie marzenia.

MIAŁAŚ JAKIEŚ RYWALKI?

Tu nie ma rywali. Wszyscy jesteśmy dobrymi znajomymi i wspieramy się nawzajem. Nie mieliśmy wpływu na skład teamu, więc ciężko mówić o jakiekolwiek konkurencji. W zeszłym roku były tylko dwie kobiety z uprawnieniami IFSC – Japonka Tsukasa Mizuguchi i ja. Obie jedziemy do Paryża. Obie też będziemy kręciły buldery, co jest dla mnie o tyle zaskakujące, że w sumie przygotowałam więcej pucharów świata z liną niż bulderowych.

Rozmyślania nad sekwencją bulderu – Dock Masters 2024, Holandia; fot. Kaleb Thomas

ZAWODY Z LINĄ WYMAGAJĄ WIĘCEJ SIŁY?

Powiedziałabym, że to raczej buldery są bardziej obciążające. Ruchy są na nich dużo trudniejsze niż na drogach. Trzeba być w lepszej formie fizycznej, aby przygotowywać baldy.

PAMIĘTASZ SWOJĄ REAKCJĘ NA WYBÓR DO TEAMU?

Jak się dowiedziałam, to aż usiadłam z wrażenia. Bardzo się ucieszyłam, bo marzyłam o tym, ale wiedziałam, że mogą wskazać kogoś innego. Niektórzy twierdzili, że mam szansę pojechać, ponieważ jestem kobietą, a IFSC stawia na różnorodność. To trochę krzywdzące. Igrzyska to największa impreza, na którą jesteśmy starannie dobierani, więc nie ma miejsca na przypadek. Każdy członek ekipy musi być dobry i mieć wystarczające doświadczenie. Liczyłam się z tym, że mogę nie zostać powołana niezależnie od mojej płci. Jest to ogromna nobilitacja, ale i odpowiedzialność.


Cały tekst został opublikowany w 295 (2/2024) numerze magazynu GÓRY.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku
 – czytaj.goryonline.com

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024