RAKIETY CZY NARTY?

Odpowiedź na to pytanie bywa oczywista. Bezleśne góry Laponii to tradycyjny teren narciarzy. W kulturze skandynawskiej od wieków królowały narty i tam rakiety służą tylko na dojściu z chatki do samochodu. Co oczywiście nie znaczy, że nie można wędrować po Laponii w rakietach – można, ale to wolniejsze i bardziej męczące. Pomijając już przyjemność zjazdu (kto ma pulkę – ma sanki, więc zjazd bez nart nie jest niemożliwy).

PLUSY DODATNIE, PLUSY UJEMNE…

Różnica pomiędzy rakietami i nartami wyraźnie zwiększa się w kopnym śniegu. Na początku zimy, dopóki nie utworzy się nośny firn, człowiek brnie, czegokolwiek by nie założył na stopy. Większe rakiety, te przeznaczone dla cięższych osób, zapadają się płycej niż mniejsze, ale i tak często grzęzną ponad kostkę. Narty też bardzo się różnią pomiędzy sobą (szerokością, elastycznością, długością – to wszystko odgrywa wielką rolę) i bywa, że wpadają głęboko, ale rakietę trzeba każdorazowo wyciągać na powierzchnię, a narta sunie zanurzona w śniegu, a to ogromna oszczędność energii.

Piechur wędrujący z pulką czuje szarpnięcie przy każdym kroku, ruch narciarza jest bardziej płynny, więc pozwala tracić mniej energii. Przy bardzo silnym wietrze w plecy i twardym śniegu narciarz może pokonać nawet 50 kilometrów dziennie, pod wiatr będzie mu za to trudniej. Łatwo nauczyć się iść na nartach i jeśli teren nie ma dużych wzniesień i spadków, nawet początkujący sobie poradzi. Zjazd można spowolnić, pozostawiając foki lub zakładając pod pulkę hamującą pętlę. Przy małych prędkościach ktoś, kto niezbyt umie hamować, przysiądzie, a potem wstanie i się otrzepie. W trudniejszym terenie dylemat, na czym wędrować zimą, jest bardziej zawiły.

Wiązania narciarskie typu X-Trace przypina się identycznie jak rakiety, używając tych samych butów

Rakiety są lekkie i chociaż ostatnio narty stały się znacznie lżejsze, w górach, gdzie istnieje duże prawdopodobieństwo ich noszenia (kamieniste, skaliste miejsca bez śniegu, gęsty las) łatwiej zaczepić na plecaku parę rakiet niż przedzierać się przez krzaki z deskami. Z tego powodu wędrowałam zimą po Pirenejach w rakietach. W dolinach nie ma tam zwykle śniegu, zwłaszcza wiosną (kiedy maleje ryzyko lawin) i dzięki nim czułam się bardziej komfortowo. Łatwiej było je zmieniać na raki w trudnych miejscach, pozwalały używać górskich butów. Można w nich iść wprost w górę, bez potrzebnych narciarzowi zakosów. Rakiety z dobrymi zębami trzymają się nawet trudnego podłoża, (więc raki przydają się tylko w bardzo stromym). W lesie pełnym przysypanych gałęzi haczą się mniej niż narty, bo są krótsze i wyciągamy je na powierzchnię śniegu. Na skałach trochę tępią im się zęby, ale to nie powód, żeby je ciągle zdejmować. Nie sprawiają kłopotów w transporcie, nie trzeba za nie dopłacać w samolocie.

Oczywiście mają też wady. W rakietach nie bardzo da się iść trawersem. Są zbyt szerokie, zbyt miękkie, obsuwają się… Złamałam już i rakietę, i nogę. W skrajnym przypadku cienkiej warstwy śniegu na stromym lodzie nie mają prawie żadnych szans nawet na trawersie, po którym przeszedłby narciarz na biegówkach o solidnych krawędziach. Nie pomogą na niepewnym lodzie (jeziorach, rzekach czy bagnach), możliwe, że te z długimi zębami okażą się nawet gorsze niż same buty. Nie sprawdzą się też na wątpliwym śnieżnym moście. Przy upadku na stromym stoku trzeba pamiętać, żeby nogi w rakietach unieść wysoko – tak samo jak w wypadku raków – i nie hamować nimi podczas zjazdu, bo skończy się to fikołkiem i narazi nas na połamanie kończyn. Również zjeżdżając na pulce, trzeba rakiety zdjąć. Piechur nie ucieknie szybko z lawiniastego stoku. W dodatku większość rakiet nie ułatwia stromych zejść. Wyjątkiem są te z piętą zanurzającą się poniżej płaszczyzny skrzydła, ale one z kolei są słabe na stromych podejściach, zwłaszcza w miękkim śniegu (pięta nie ma tam mocowania na sztywno). Pomimo tego przeszłam w rakietach całe Lofoty, bo na południu było zbyt mało śniegu dla nart.

Do marszu w rakietach potrzebne jest „tylko” obeznanie z zimowymi górami

WSZYSTKO ZALEŻY OD…

W trudnym, wysokogórskim terenie, w którym sprawdzą się już skitury, a nie narty BC z zawsze wolną pietą, wybór rakiet lub nart zależy od umiejętności użytkownika. Do marszu w rakietach potrzebne jest „tylko” obeznanie z zimowymi górami, ale narty wymagają też techniki. W łatwiejszym górskim terenie można teoretycznie używać naprzemiennie jednego i drugiego. Wiązania typu X-Trace przypina się identycznie jak rakiety, używając tych samych butów. Powodem, dla którego tak nie robię, jest ciężar – zawsze staram się nieść jak najmniej i nawet jeśli ciągnę pulkę, nie pakuję tam żadnych zbędnych przedmiotów. Lekkość daje dużo wolności. Lubię ją. Mieszana grupa, gdzie ktoś idzie w rakietach, a ktoś na nartach, spotyka się bardzo rzadko, bywa że tylko na biwakach, bo prędkości wędrówki na zejściach i podejściach skrajnie się różnią.

Rakiety wydają się mniej awaryjne. Nie wymagają fok (które wielu osobom kojarzą się z kłopotami, choć mi nigdy ich nie sprawiły), nie trzeba ich smarować. Troszkę mniej oblepiają się śniegiem niż narty, a żeby się go pozbyć, wystarczy tupnąć. W praktyce jednak każdy sprzęt może ulec przykrej awarii. Złamałam już skrzydło rakiety, zepsułam jej przednią klamrę, złamałam podpórkę pod stopą. Rakietom wypadają zęby, a plastik, który miał dłuższy kontakt ze skałą, robi się szorstki, przez co bardziej klei się do niego śnieg. Z kolei nartom odpadają krawędzie i rysują się ślizgi, foki łysieją, a te z niedobranym zapięciem potrafią się nieustannie odklejać. Bardziej skomplikowane wiązania narciarskie mogą się zablokować, coś im się z czasem ukruszy, rozkręci, wyszczerbi.

I narty, i rakiety nadają się do mocowania namiotu, z tym że narty pozwalają szybciej go rozstawić – wystarczy je wbić. Da się to zrobić nawet w skrajnie trudnych warunkach: w śnieżycy czy wichurze. Natomiast rakietę trzeba zakopać, a to wymaga czasu i precyzji. Wykopanie jej rano też bywa przykre, jeśli miękki, wilgotny wieczorem śnieg zamarznie na kość. Na wbitych nartach dobrze też suszy się śpiwory.

Jak widzicie, wybór nie zawsze jest prosty. Mam za sobą, po zsumowaniu, około siedmiu miesięcy marszu w rakietach (czasem je zdejmuję, by iść w butach) i około siedmiu miesięcy wędrówek na nartach. Zobaczymy, co przeważy z czasem.

Tekst i zdjęcia / KATARZYNA NIZINKIEWICZ

Zdjęcie otwarcia / Rakiety czy narty? Wędrowanie w zimie wymaga umiejętności wybrania zarówno właściwej drogi, jak i odpowiedniego na nią ekwipunku.


Tekst został opublikowany w magazynie GÓRY numer 5/2021 (282)

Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > http://www.czytaj.goryonline.com/

 

 

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2023