POCHWAŁA KOMFORTU, CZYLI TEST BUTÓW SALOMON ULTRA GLIDE 3

Nie wypada wyłamywać się z ogólnie przyjętych trendów, zacznę więc jak należy – od opisu wrażeń związanych z otwieraniem pudełka. W tej kwestii trudno mi o obiektywizm, mam bowiem słabość do pachnącego nowością obuwia biegowego… Być może to efekt jakiejś skrywanej traumy, bo od styranych laczków na mojej biegowej półce lepiej trzymać się z daleka.

Tak czy owak pierwszy kontakt z Ultra Glide 3 robi mocne wrażenie, nie tylko pod względem doznań estetycznych. Te oczywiście są bardzo miłe dla oka (i nosa), ale uwagę przyciąga głównie niezwykle gruba podeszwa. Po wzięciu do ręki robi się jeszcze ciekawiej, ponieważ buty Salomona zaskakują wyjątkowo skromną wagą (289 g w rozmiarze 42 2/3) – co zadziwia zwłaszcza w kontekście nadzwyczaj szczodrze wypasionej śródpodeszwy.

PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD…

Oczywiście tego typu mocno amortyzowane obuwie biegowe nie jest już tak szokujące, jak było to jeszcze dekadę temu. Ale na pewno jest zdecydowanie lepiej dopracowane i, co chyba ważniejsze, do opcji tej dojrzeli biegacze trailowi. Choćby tacy jak ja, czyli nieprzekonani do konstrukcji sprzecznych z dogmatem minimalizmu. A ten wymaga odrzucenia wszelkich patentów zbyt nachalnie izolujących nasze nogi od Matki Ziemi – zwinność i reaktywność za wszelką cenę! Nic nie może zaburzyć czucia podłoża czy optymalnej pracy struktur stopy, które, jak wiadomo, są którymś tam cudem świata.

Wszystkie te mniej lub bardziej spójne teorie naturalnego biegania mogą zadziałać jak trzeba… O ile doczytamy kilka punktów, które Natura przemyca małym drukiem: a) że w wyniku ewolucji nie zostaliśmy (jeszcze) przystosowani do biegania po asfalcie; b) że kumulujące się w wyniku długiego stażu biegowego mikrourazy, w połączeniu z nieprawidłową motoryką czy unikaniem właściwej regeneracji fundują nam bardzo bolesne ograniczenia; c) że siedzący tryb pracy i ogólnie życia (któż z nas takiego nie ma?) prowadzi do osłabienia struktur mięśni i ścięgien… Pełna lista tych oczywistości jest znacznie dłuższa i jeśli jej nie kojarzycie, to oznacza, że przebiegle ją wyparliście. Nic to nie pomoże, bo w życiu większości z nas – nawet tych brykających radośnie w pięknych okolicznościach przyrody – nadejdzie w końcu taki moment, że z ulgą założymy na stopy porządny kawał miękkiej podeszwy. Poza tym – to już moje spostrzeżenie – dróg gruntowych i szutrowych w trailu coraz mniej, w zamian intensywnie zalewa nas asfalt czy kostka brukowa.

Długo to trwało, ale i na mnie przyszła pora – odnawiające się zapalenie Achillesa, naciągnięte więzadła stawu skokowego, jakieś niepokojące chrzęsty dobiegające z kolana… Samo życie. W tym paśmie zdrowotnych wyzwań, jakich ostatnio doświadczam, jedynym jasnym punktem okazał się perfekcyjny tajming. To oczywiście nie moja zasługa, ale nie o ego tu chodzi… W momencie, gdy zacząłem intensywniej rozglądać się za opcjami pozwalającymi kontynuować przygodę z bieganiem (a może nawet wystartować w jubileuszowej „setce”), w drzwiach stanął kurier. Raczej nie cały na biało, ale za to ze wspomnianym na wstępie pudełkiem od Salomona. Biegowa Walhallo, nadciągam!

Na nowiutkiej, jeszcze nie zabrudzonej błotem podeszwie dobrze widać wgłębienia Relieve Sphere

PODESZWA

Jednak zanim wyposzczony rzucę się w objęcia górskiej dziczy, pozwólcie, że pochylę się nad kilkoma technicznymi detalami butów Ultra Glide 3. Zacznijmy od podeszwy środkowej, której poświęciłem już kilka ochów i achów, ale tym razem rzeczowo. Wykonana została ze spienionego tworzywa EVA i olefiny, w technologii Energy Foam. To około 30 milimetrów sprężystej pianki pod piętą (nie znalazłem danych producenta, więc pomiar „z natury”), co styranym długim dystansem nogom może zapewnić wystarczający komfort. Kolejnym rozwiązaniem ułatwiającym bieganie jest profil podeszwy – Reverse Camber. Lekko zaznaczony kształt „kołyski” sprawia, że faza przetoczenia stopy jest szybsza i bardziej płynna. Natomiast wartość dropu (spadek pięta-palce) wynosi 6 milimetrów i skłania do biegania ze śródstopia. To chwalebna technika, dzięki której optymalnie pracują wszystkie cztery łuki stopy, ale… Mimo tej chwalebności nie wszyscy umiemy ją stosować, a jeśli już potrafimy, to w wyniku zmęczenia, na przykład długim dystansem, w końcu przechodzimy do człapania i lądowania na pięcie. I tu kłaniają się korzyści wynikające z solidnie amortyzowanej podeszwy. Właśnie z tego powodu niektórzy biegacze na ultradługich zawodach wymieniają na punktach depozytowych bardziej minimalistyczne obuwie, w którym pokonali pierwszą część trasy, na coś gwarantującego zmęczonym nogom odpowiedni komfort pod koniec biegu.

Fot. Piotr Drożdż

BIEŻNIK

Skoro oglądamy Ultra Glide 3 od spodu, to trudno nie powiedzieć kilku słów o podeszwie zewnętrznej. Tak, to ten cienki kawałek „gumy”, zapewniający nam właściwą przyczepność do podłoża. Skoro trakcja ma być jak najbardziej efektywna, to ważny jest zarówno skład mieszanki, jak i wzór bieżnika. W tym przypadku zastosowano All Terrain Contagrip. Nazwa wskazuje, że jest to bardzo uniwersalna (na różnego rodzaju podłoża i warunki) konstrukcja własna Salomona, w różnych wersjach stosowana w tej marce od bardzo dawna – czyli już sprawdzona. Zwraca uwagę geometria bieżnika – stosunkowo rzadko rozstawione średniowysokie klocki (4 mm) o agresywnym kształcie. Taki wzór zapewnia świetną przyczepność w grząskim terenie, ale też przyzwoicie współpracuje z twardymi nawierzchniami – skałami lub po prostu z asfaltem. Poza tym doskonale oczyszcza się z błota. Jednak najciekawszą nowinką zastosowaną w tej części butów jest Relieve Sphere – charakterystyczne wgłębienia w powierzchni podeszwy, umiejscowione pomiędzy jej klockami. Konstrukcja ta pochłania energię uderzeń o podłoże, na podobnej zasadzie, jak działają łuki stopy. Co prawda w porównaniu z prawidłowo ukształtowaną stopą wgłębienia te są płytkie, ale jest ich prawie 10, a na dodatek usytuowane są w kluczowych miejscach. Można więc założyć, że w pewnym stopniu podnoszą komfort biegania po twardym.

Fot. Piotr Drożdż

WIERZCH BUTÓW

Cholewka wykonana jest z jednego kawałka dzianiny – Engineered Mesh, wzmocnionego wyściółką i systemem EndoFit. Tego rodzaju dzianiny są ostatnio coraz częściej wykorzystywane w konstrukcji butów biegowych, czemu zresztą się nie dziwię. Z mojego dotychczasowego doświadczenia wynika, że są bardziej odporne na przecieranie, niż klasyczne siateczki. Poza tym technologiczna możliwość zróżnicowania splotu pozwala dowolnie umiejscowić strefy bardziej przewiewne lub bardziej gęste, bez potrzeby wprowadzania kolejnych szwów. Bo te, jak wiadomo, mogą powodować otarcia, no i przyczyniają się do zwiększenia wagi.

Minimalistyczną konstrukcję cholewki podkreśla fajnie rozwiązana kwestia wzmocnień, tradycyjnie stosowanych w obuwiu trailowym wokół palców i na zapiętku. W Ultra Glide 3 funkcję tą pełni oblanie z elastycznego tworzywa – nieco grubsze na czubku i cienkie po bokach. A już zupełnie skromne na pięcie. Doceniam tę optymalizację, bo wysunięta z tyłu podeszwa i tak skutecznie osłania zapiętek przed obijaniem w przeszkody. Po bokach jest podobnie – nie zauważyłem, by cienkie tworzywo gorzej spełniało swoją rolę, a na pewno nie dokłada wagi.

W przypadku cholewki ważna jest też jej konstrukcja, która ma zapewniać stopom wsparcie i właściwe ich trzymanie w bucie. W przypadku Ultra Glide 3 zastosowano charakterystyczne dla Salomona rozwiązanie, czyli system EndoFit. To elastyczne taśmy opinające nogi na wysokości śródstopia, łączące język z podeszwą. Zapobiegają one przesuwaniu się stopy i gwarantują precyzyjne dopasowanie. A skoro o nim mowa – czyli o kwestii chyba najistotniejszej podczas biegania w trudnym terenie – to muszę docenić charakterystyczny dla tej marki system sznurowania QuickLace. Być może jestem nawet jego zakładnikiem, stając się wtórnym analfabetą w kwestii tradycyjnych sznurówek… W każdym bądź razie mało rzeczy bardziej mnie irytuje, niż konieczność zatrzymania się podczas szybkiego zbiegu, by ogarnąć klasyczne sznurowadła – rozwiązujące się mimo podwójnej kokardki – lub je zluzować, gdy nadmiernie uciskają. A w Salomonach? Dociągnięcie lub poluzowanie cienkich linek to jeden ruch dłonią. Da się?

Fot. Piotr Drożdż

A JAK SIĘ BIEGA?

Było o wrażeniach z pierwszego kontaktu, teraz więc o doświadczeniach z pierwszych biegów. Przyznam, że zarówno wygląd (gruba podeszwa) jak i nazwa (nawiązująca do długiego dystansu) nastroiły mnie bardzo entuzjastycznie. Ultra Glide 3 są megawygodne, a ich waga jest praktycznie nieodczuwalna na nogach. Na trasie rzeczywiście zapewniają znacznie większy komfort biegania, w porównaniu do obuwia trailowego ze średnią amortyzacją, nie wspominając już o minimalistycznym. A przy tym nie odczuwam jakiś ograniczeń, których mógłbym się spodziewać jako (były) wyznawca naturalnego biegania. Zwinność jest wystarczająca, reaktywność świetna, czuję spory zwrot energii podczas odbicia… No i w końcu nie bolą mnie stawy w trakcie dynamicznych zbiegów lub zasuwania bo asfalcie. Czego oczekiwać więcej? Może komfortu na trasie jakiś długich zawodów w trudnym terenie? Dzięki pozytywnym doświadczeniom z dotychczasowego użytkowania Ultra Glide 3 jestem coraz mocniej przekonany, że już w maju uda mi się wystartować w czymś bardziej wymagającym – mimo wciąż dręczących kontuzji. Trzymam za to kciuki i oczywiście nie zapomnę podzielić się wrażeniami z niemal 20-godzinnego napierania na orientację, oraz z tego, jak w tym wyzwaniu sprawdziły się Ultra Glide 3.

Testował / Piotr Gruszkowski

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2025