29 listopada 2024 roku Tomasz Bryl i Ryszard Pawłowski stanęli na szczycie Ojos del Salado. W ten sposób jako pierwsi Polacy skompletowali Wulkaniczną Koronę Ziemi – weszli na najwyższe wulkany wszystkich kontynentów.
Tekst / PIOTR DROŻDŻ
Zdjęcia / ARCHIWUM BRYL/PAWŁOWSKI
Zdjęcie otwarcia / Pierwsi Polacy na Mount Sidley
STANDARDY NA POCZĄTEK
Tomasz Bryl i Ryszard Pawłowski spotkali się po raz pierwszy w 2020 roku. Obaj mieli wtedy zaliczone najczęściej zdobywane szczyty Korony Wulkanicznej: Elbrus i Kilimandżaro. Dodajmy, że swoją popularność zawdzięczają one także rekordowej wysokości na kontynentach – odpowiednio Europy i Afryki – dzięki czemu wchodzą w skład standardowej Korony Ziemi.

Doświadczenie obu partnerów, którzy mieli stworzyć zgrany zespół, było diametralnie inne. Tomasz Bryl stopniowo wkraczał w świat gór. Przygodę z poważnymi wyzwaniami zaczynał właśnie na Elbrusie, po którym – niemal bezpośrednio – odhaczył Kilimandżaro.
„Najwyższy wierzchołek Kaukazu, który zdobyłem w lipcu 2017 roku, zrobił na mnie wielkie wrażenie: było to moje pierwsze zderzenie z tak dużą wysokością, sprzętem wysokogórskim i trudem wspinaczki. Wtedy poznałem Witalija Lazo, który pełnił rolę mojego przewodnika. Gdy wracam wspomnieniami do wyjazdu, oprócz wspaniałego czasu na Kaukazie i możliwości zetknięcia się z ciekawą lokalną kulturą, przypominam sobie temperaturę −25 stopni podczas wejścia i skrajne zmęczenie na szczycie, którego doświadczyłem pomimo gruntownego przygotowania kondycyjnego. Wejście na Elbrus pozwoliło mi w sposób wzorcowy zaaklimatyzować się przed Kilimandżaro, na które pojechałem «z marszu» w sierpniu tego samego roku”.
Zupełnie inna jest historia Ryszarda Pawłowskiego, który wprawdzie na „Dachu Afryki” był tylko raz, wprowadzając kolegę realizującego Koronę Ziemi, ale na Elbrusie stawał regularnie. „Byłem na tym szczycie 40 razy z różnymi ludźmi, także z moją rodziną – żoną i teściem – więc można by sądzić, że to dla mnie niemal odpowiednik Babiej Góry. I trochę tak jest, ale z drugiej strony wiem, że Elbrus ma swoje humory. Czasem wchodzi się przy pięknej pogodzie, która nie sprawia żadnych problemów, ale zdarzają się też bardzo silne załamania, z zupełnym brakiem widoczności i niezwykle surową aurą. Bywało, że wycofywałem się z grupami, aby poczekać na lepsze warunki”.

PIERWSZE SPOTKANIE
„Jeszcze zanim się zobaczyliśmy, z książek wiedziałem o Ryszardzie Pawłowskim więcej niż niejeden z jego dobrych znajomych. Podczas pandemii w 2020 roku byłem w Brazylii, gdzie uprawiałem inny sport outdoorowy – nurkowanie. Właśnie wtedy wymyśliłem sobie, że kolejną wyprawę chciałbym odbyć w towarzystwie Ryszarda, który niewątpliwie był jedną z moich górskich inspiracji. Jeszcze tam znalazłem kontakt na stronie internetowej, zadzwoniłem do niego i umówiłem się na rozmowę po powrocie. Od razu zrobił na mnie świetne wrażenie: zdeterminowany, konkretny, z szeroką wiedzą na temat gór i przebywania na wysokościach. Od samego początku poczułem chemię, więc omówiliśmy potencjalne cele. Pozostało spróbować, aby przekonać się, czy będziemy nadawać na tych samych falach także w trakcie wyjazdów. Życie miało pokazać, że tak się właśnie stało, bo to spotkanie zapoczątkowało naszą wieloletnią współpracę”.
Choć Ryszard Pawłowski w swojej przewodnickiej karierze poznał setki, jeśli nie tysiące osób, z którymi miał później jechać w góry, Tomka zapamiętał bardzo dobrze. „Zgłosił się do mnie człowiek, którego wiedza była niesamowita. Zaproponował wspólne działanie. Nawet dla mnie było to nowością, bo bardzo rzadko jeździłem na dalekie wyprawy tylko z jedną osobą. Tomek przedstawił konkretne plany: do wyboru mieliśmy Góry Księżycowe w Ugandzie lub Ekwador. Zdecydowałem się na tę drugą opcję, bo był to nasz pierwszy wyjazd, a ja dobrze znałem ten kierunek z moich wcześniejszych pobytów. To kraj przepiękny zarówno przyrodniczo, jak i pod względem możliwości górskich”.
Zanim zapadła decyzja o realizacji projektu Wulkanicznej Korony Ziemi, zespół Bryl – Pawłowski odwiedził m.in. Maroko (wejście na Tubkal), oraz Swanetię, gdzie… gdzie weszli na rzadko zdobywany szczyt Laila (4008 m).
Tekst w całości przeczytasz w 298 (1/2025) numerze Magazynu GÓRY.
GÓRY w formacie pdf można kupić w naszej księgarni Książki Gór > link
