MAREK HOLEČEK – WYTRWAŁOŚĆ I SATYSFAKCJA

Urodzony w 1974 roku świetny czeski alpinista, autor wielkich dróg w górach całego świata, wspinaczkę poznał dzięki ojcu. Od piątego roku życia, jak sam mówi, próbuje wejść na wszystko: od tego, co wystaje wyżej niż metr nad jego głowę, aż po himalajskie giganty. Jest współautorem dróg o skrajnych trudnościach na bardzo wielu szczytach świata.

Każdy metr w górę okupiony był ciężką walką – skalna bariera na wysokości 7900 m, Gaszerbrum I, 2017
fot. arch. Marek Holeček

Być może dlatego, że swoją „górską ścieżkę” zaczynał w czeskich piaskowcach, niezwykle ważny jest dla niego styl, w jakim się na wierzchołek dostaje. Możemy to łatwo dostrzec, analizując bardzo długą listę szczytów i ścian, które Holeček zdobył i pokonał. Już na początku swojej alpejskiej działalności zrobił powtórzenie znanej drogi Manitua VII+ A3 na północnej ścianie Grandes Jorasses. Jeszcze w tym samym roku zadebiutował na „pionowej arenie” gór najwyższych. Zdobył tam olbrzymie doświadczenie, natomiast gdyby sprowadzić ten wyjazd do suchego zestawienia – nie był imponujący. W zespole z Filipem Šilhanem zanotowali tylko nieudaną próbę poprowa dzenia nowej drogi na Meru Peak (6660 m) w Himalajach Garhwalu.

Wspomniane doświadczenie zaprocentowało jednak szybko. Marek odwiedził kolebkę wspinania wielościanowego, Yosemite, gdzie przeszedł między innymi drogi Wyoming Sheep Ranch 5.10 A5 oraz El Niño 5.13c. Z kolei w górach Pamiro-Alaju w Azji Środkowej został współautorem drogi, czy raczej 15-wyciągowego wariantu do Drogi Sacharowa na północno-zachodniej ścianie jednej z najtrudniejszych do zdobycia gór na świecie, czyli Piku 4810. Linia ta oferuje trudności 7c+ (odsyłamy do monografii Piku 4810, zamieszczonej w GÓRACH nr 227 z kwietnia 2003 roku). Rok później Holeček wrócił w ten wspaniały rejon w Kirgistanie, gdzie udało mu się wy. tyczyć drogę o imponujących jak na góry wysokie trudnościach 7b A4 (750 m) na Ortotiubku Niżnim. Z kolei w Karakorum, na szczycie Amin Brakk (5850 m), w dziewięć dni wytyczył drogę Czech Express, o równie niebagatelnej wycenie: 7b+ A3.

Marek Holeček i Zdeněk Hák na szczycie po pokonaniu drogi Satisfaction, 
fot. arch. Marek Holeček

Logiczną konsekwencją ścieżki, którą podąża Holeček, było trafienie w najwyższe góry świata. W Himalaje po raz kolejny pojechał w 2005 roku. Tym razem udało mu się wraz z Janem Doudlebským przejść nową drogę o nazwie Ramro China i trudnościach M6+ WI6 (w ciągu pięciu dni, w stylu alpejskim) na szczyt Kyashar (6750 m). Z kolei w Himalajach Garhwalu wytyczył na Meru Peak drogę Filkův Nebeský Smích. Ta wspinaczka zajęła mu, w z zespole z Janem Kreisingerem, trzynaście dni, a trudności drogi zostały ocenione na 7a, M5, 80°. Świetne przejście docenił Czeski Związek Alpinizmu uznając je za Výstup Roku.

Latem 2008 roku Holeček wyjeżdża w Karakorum i w Hindukusz wraz z Janem Doudlebskym. Najpierw w Karakorum zespołowi udało się wytyczyć na północno-zachodniej ścianie zachodniego wierzchołka Kapura Peak (6200 m) nową drogę Wild Things WI 5+, M7, 70° (trzy dni wspinaczki w stylu alpejskim). Później zaś, już w afgańskim Hindukuszu, ich łupem padła nowa droga Sweet 65, której trudności oceniono na WI 5, 70°. Wytyczyli ją na północno-zachodniej ścianie zachodniego wierzchołka Kohe Uparisina (6260 m), w czasie czterodniowej wspinaczki, także w stylu alpejskim.

Marek Holeček dał wyraz swojej pasji i talentowi również w górach najwyższych, wchodząc w 2009 roku na Gaszerbrum I Drogą Japońską – solo, w cztery dni. Przejścia tego dokonał niejako w ramach rehabilitacji po nieudanej próbie wytyczenia nowej drogi na północno-zachodniej ścianie w zespole ze Zdenkiem Hrubym, skąd panowie wycofali się z powodu problemów zdrowotnych Hrubego.

Lata 2011 i 2012 oznaczały boje o Nanga Parbat. Wprawdzie pierwszego lata Marek Holeček odnotował nieudaną próbę solowego wejścia ścianą Rupal, jednak rok później odniósł sukces – wszedł na szczyt solo, Drogą Kinschofera na ścianie Diamir.

 

… i klika dni później w bazie – czas na radość i satysfakcję.
fot. arch. Marek Holeček

W 2013 roku udało mu się dokonać kolejnego wielkiego wejścia: pokonał wspaniałą drogę, wiodącą północno-wschodnim filarem szczytu Talung (7349 m). Holeček, w zespole ze Zdenekiem Hrubym, wytyczył ją w ciągu siedmiu dni, wspinając się w stylu alpejskim. Droga Thumba Party otrzymała trudności M6+ WI6 i została doceniona przez Czeski Związek Alpinizmu jako Výstup Roku 2013 oraz uzyskała nominację do Złotego Czekana – najbardziej prestiżowego wyróżnienia przyznawanego za osiągnięcia górskie.

Rok później Marek odwiedził Antarktydę. Jego filozofia wspinania, talent i możliwości zaowocowały świetną nową linią. W towarzystwie Vladimíra Noska i Vladimíra Jošta udało mu się wytyczyć w stylu alpejskim drogę na północnej ścianie Monte Samila (1500 m), nazwaną Ohnivá Lýtka Abdulova i oferującą trudności WI5, 70°.

W tym kontekście nie sposób określić najnowszego osiągnięcia Marka Holečka mianem najwybitniejszego – przy liczbie i klasie przejść, których dokonał wcześniej – jednak z całą pewnością wyróżnia się ono nawet na tak imponującym tle. Chodzi o nową drogę na północno-zachodniej ścianie ośmiotysięcznika Gaszerbrum I, którą w tym roku dwójkowy zespół czeski

w składzie Marek Holeček i Zdeněk Hák pokonał w stylu alpejskim, bez poręczówek i tragarzy wysokościowych. Tym samym Holeček zrealizował jeden z najważniejszych celów, przyświecających jego „górskiej ścieżce”.

Warto przypomnieć, że właśnie ta ściana została pokonana po raz pierwszy i niemal w całości ponad trzydzieści lat temu przez słynny zespół Jerzy Kukuczka – Wojtek Kurtyka. Jednak nasi najwybitniejsi wspinacze napotkali przeszkody w postaci fatalnej pogody, ciężkich warunków i trudnego terenu skalnego w szczytowej partii ściany. Na dodatek Kurtyce spadł rak i alpiniści byli bliscy podjęcia decyzji o wycofaniu się. Jednak po biwaku udało im się przypadkowo znaleźć rak i to pozwoliło dotrzeć na wierzchołek, choć z obejściem szczytowego spiętrzenia.

Biwak na wysokości 7100 m podczas próby w 2016 roku
fot. arch. Marek Holeček

Czesi przyznają, że do przejścia zainspirowała ich właśnie polska wspinaczka sprzed lat. A także to, że Polacy wspominali o… obiektywnym zagrożeniu ze strony lawin. Przejście to jest wyjątkowe dla Holečka również z innych powodów. Najpierw, w czasie próby w 2009 roku ze Zdeněkiem Hrubym, doszło niemal do tragedii. Początkowo wybrali wspinaczkę lodowym kuluarem w lewej części ściany. Gdy dotarli na wysokość około 7500 metrów, warunki zmusiły ich do heroicznego odwrotu. Cudem przeżyli wycof ścianą dwukilometrowej wysokości. Po czterech latach, czyli w 2013 roku, ten sam zespół wrócił pod Gaszerbruma I. Jednak wówczas Zdeněk Hrubý zginął po niemal kilometrowym locie kuluarem… Locie z liną i z większością ekwipunku. Po tym wypadku Marek pozostał w górnej części ściany sam i bez sprzętu. Jak wspomina, zaczęła się dla niego dramatyczna gra, której ceną mogło być dołączenie do partnera. Jednak do bazy wrócił żywy.

Pomimo tak traumatycznych wydarzeń Holeček ponownie atakuje ścianę, i to aż trzy razy! Kieruje nim zawziętość, upór i wytrwałość, niepojęte dla wszystkich tych, którzy we wspinaczce szukają tylko przyjemności. Najpierw powrócił na ścianę w 2015 roku, w towarzystwie Tomáša Petrečka. Jednak załamanie pogody i wywołane nim lawiny zmusiły zespół do odwrotu z wysokości 7400 metrów. Rok później Marek ponownie staje pod ścianą, tym razem w towarzystwie Ondřeja Manduli. Znów załamanie pogody więzi wspinaczy, tym razem aż na osiem dni, w namiocie na wysokości 7700 metrów. Po dramatycznym odwrocie, a później cierpieniach na skutek odmrożeń, Holeček spędza na rehabilitacji pół roku.

Mimo tych wszystkich przeżyć Marek Holeček wrócił pod ścianę Gaszerbruma I. Tym razem zgodził się mu towarzyszyć Zdeněk Hák. Wspinaczom udało się wreszcie pokonać wymagający skalny bastion w górnej części ściany. Jak wspomina Marek, ze względu na trudności musieli zdejmować rękawice, a zdobywanie wysokości stało się morderczo wolne – pokonanie samej kopuły szczytowej zajęło im pełne trzy dni! Łącznie biwakowali sześć razy, a cztery dni i noce spędzili na krytycznej wysokości pomiędzy 7400 metrami a wierzchołkiem. Musieli też rozbić namiot na wysokości około 8000 metrów – wiemy, co to może oznaczać… Tym razem jednak, po solidnej lekcji cierpienia udało im się przejść ścianę i stanąć na wierzchołku, a potem wrócić szczęśliwie do bazy. W ten sposób powstała niemal trzykilometrowej długości droga o nazwie Satisfaction! (In memory of Zdeněk Hrubý), o trudnościach ED+ (M7, WI5+, 70°).

Marek Holeček swoją działalnością udowadnia, że w górach najważniejsza jest wytrwałość, która umożliwia zachowanie stylu, pozwala też „wyszukiwać poważne cele wspinaczkowe i pokonywać je w małych, dwu-, trzyosobowych zespołach, biorących ze sobą tyle ekwipunku, ile zdołają zabrać. A jak się poszczęści, powstaje nowa droga”. Na pewno droga różnorodna, złożona i wyjątkowo trudna, jak jego „ścieżka góry”.

Tekst / Piotr Michalski

 

Tekst ukazał się w GÓRY numer 5/2017 (258)

Zapraszamy również do korzystania z czytnika GÓR >>> http://www.czytaj.goryonline.com/

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2022