MAŁA WIELKA PRZYGODA – SKITUROWY TRAWERS TATR POLSKICH

Tekst / JACEK BĘDKOWSKI

Zdjęcia / FRANEK PRZERADZKI

Zdjęcie otwarcia / Podejście z Morskiego Oka w kierunku Dolinki za Mnichem

Czy jest coś lepszego niż dzień spędzony na skiturach? Oczywiście! Cztery dni spędzone na skiturach! Dokładnie tyle potrzeba, by dotrzeć na nartach znad Morskiego Oka do Doliny Chochołowskiej. Ekipa Kursy Lawinowe PZU podpowiada, jak pokonać skiturowy trawers Tatr.

W czasie typowej, jednodniowej wycieczki cała zabawa kończy się wraz z powrotem w doliny. Tymczasem już dwa dni spędzone w górach, z noclegiem w schronisku, pozwalają przeżyć małą przygodę.

„Wielu doświadczonych uczestników kilkudniowych wycieczek skiturowych, które organizujemy, odkrywa w ten sposób nowe oblicze turystyki narciarskiej. Okazuje się, że nie zawsze musi chodzić o coraz trudniejsze zjazdy czy przewyższenia, by dane wyjście zapamiętać na długo. Już po dwóch dniach można się poczuć, jakby spędziło się w górach dużo więcej czasu” – przekonuje Andrzej Lesiewski, organizujący szkolenia skiturowe w ramach akcji Kursy Lawinowe PZU.

Sieć schronisk w polskiej części Tatr pozwala zaplanować wiele różnych tras z noclegami w górach, o różnym stopniu trudności. Jedną z najciekawszych jest skiturowy trawers od Morskiego Oka do Doliny Chochołowskiej.

„Taka wycieczka to przede wszystkim wyzwanie kondycyjne. Polecamy ją osobom, które mają już trochę doświadczenia na skiturach i bardzo dobrze jeżdżą na nartach. Z obserwacji wynika, że to podczas zjazdów wiele osób traci najwięcej sił i nerwów” – dodaje Lesiewski.

„Trzeba podkreślić, że cała trasa wiedzie przez obszar, na którym występuje zagrożenie lawinowe i ryzyko upadku z dużej wysokości. Jej pokonanie wymaga umiejętności oceny warunków. Te zaś różnić się będą w zależności o wysokości, wystawy i zmieniającej się pogody” – uzupełnia Jan Krzysztof, naczelnik TOPR.

Na pokonanie trawersu najlepiej zarezerwować cztery dni i trzy noclegi w schroniskach. Wycieczka zaczyna się na Łysej, a kończy na Siwej Polanie, które skomunikowane są z Zakopanem za pomocą busów.

Widok z podejścia na Szpiglasową Przełęcz, powyżej progu Mnichowego

DZIEŃ 1

Pierwszy etap to długie podejście do Schroniska PTTK „Morskie Oko”, a dalej na Szpiglasową Przełęcz i zjazd do Schroniska PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Przy sprzyjających warunkach na samą przełęcz udaje się podejść na nartach. Trzeba jednocześnie być gotowym na to, że pokonanie pierwszej części żlebu będzie możliwe tylko w rakach i z czekanem.

„Jest to teren wysokogórski z realnym zagrożeniem lawinowym. Podejście na próg Dolinki za Mnichem czy Szpiglasową Przełęcz z obu stron to miejsca wielu wypadków lawinowych i nie zawsze warunki pozwalają na pokonanie tego odcinka z akceptowalnym ryzykiem” – ostrzega Jan Krzysztof.

DZIEŃ 2

Drugi dzień zaczyna się od podejścia na Zawrat bądź Kozią Przełęcz. Na pierwszy z nich zazwyczaj dojdziemy bez zdejmowania nart. Z kolei Kozią Przełęcz najczęściej zdobywa się ze sprzętem przytroczonym do plecaka. Zjazd stosunkowo szerokim i długim żlebem opadającym z Zawratu w kierunku Zmarzłego Stawu w odpowiednich warunkach jest wyjątkowo przyjemny. To jednak bardzo popularny cel wyjść skiturowców i turystów pieszych. W związku z tym zazwyczaj na lepsze warunki do jazdy trafimy na Koziej Przełęczy, ale wąski żleb jest dla wielu osób dużo poważniejszym wyzwaniem. Dzień można zakończyć w Murowańcu, jednak warto pokusić się o podejście na Kasprowy Wierch i zjazd przez Halę Goryczkową i Kondratową do Hotelu Górskiego PTTK na Kalatówkach.

Tuż poniżej Koziej Przełęczy

DZIEŃ 3

Trzeci dzień często jest najbardziej wymagający, ze względu na pojawiające się już oznaki zmęczenia. Tymczasem właśnie wtedy trzeba być gotowym na interwałowy odcinek przez Czerwone Wierchy. Początek to podejście na Przełęcz pod Kopą Kondracką i dalej na sam jej szczyt. To popularny cel wycieczek skiturowych, więc można liczyć na założony ślad. Jednak górna część szerokiego żlebu bywa mocno przewiana i zlodzona, tak że raki i czekan kolejny raz mogą okazać się niezbędne.

Ze szczytu Kopy Kondrackiej zaczyna się krótki zjazd, po którym trzeba podejść na Małołączniak, dalej na Krzesanicę i Ciemniak. Dopiero z tego ostatniego zaczyna się dłuższy zjazd przez Chudą Turnię do Doliny Kościeliskiej. Dzień kończy jeszcze podejście drogą do Schroniska PTTK na Hali Ornak.

DZIEŃ 4

Ostatni dzień to podejście na Siwą Przełęcz przez Iwaniacką Przełęcz i Ornak, a potem zjazd Starorobociańską Doliną do Schroniska PTTK w Dolinie Chochołowskiej lub od razu na Siwą Polanę. W sumie pokonana w ten sposób trasa liczy ponad 60 kilometrów i wymaga przeszło 4500 metrów podejść.

Na progu Pustej Dolinki ze Szpiglasową w tle

JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ?

Przygotowując się do takiej kilkudniowej wycieczki, należy pamiętać, że wszystko, co spakujemy, trzeba będzie wnieść na każdy ze szczytów i przełęczy na trasie. Na pewno na liście do zabrania powinny znaleźć się:

  • lawinowe ABC, czyli detektor, sonda i składana łopatka,
  • kask,
  • nieprzemakalne/nieprzewiewne spodnie i kurtka,
  • ciepła kurtka/bluza warstwy pośredniej, na przykład sweter puchowy,
  • bielizna termiczna i dobre skarpety narciarskie (przynajmniej dwa zestawy, by kolejnego dnia pierwsza warstwa na pewno była sucha),
  • dwie pary rękawiczek (cieńsze na podejścia i zapasowe, ciepłe na wypadek pogorszenia się pogody),
  • zapasowa czapka i komin na szyję,
  • okulary przeciwsłoneczne,
  • zestaw odzieży do schroniska i spania, w tym klapki lub lekkie kapcie,
  • przybory toaletowe,
  • lekki ręcznik,
  • krem z filtrem UV,
  • czołówka, folia NRC,
  • miniapteczka,
  • raki i czekan (mogą być konieczne na Szpiglasowej Przełęczy i w czasie podejścia na Kozią Przełęcz czy na końcówce podejścia na Przełęcz pod Kopą).

Nasz organizm jest jedynym źródłem ciepła, dlatego należy zapobiegać wychłodzeniu i dostarczać mu odpowiedniego paliwa. W plecaku nie może więc zabraknąć miejsca na kilka batoników i termos z dobrze posłodzonym napojem.

Zjazd z Koziej Przełęczy do Koziej Dolinki

BEZPIECZEŃSTWO PONAD WSZYSTKO

Planowanie to czas spędzony z mapą, przewodnikiem i komputerem. To określenie, jakie trudności można napotkać po drodze i ile zajmuje nam pokonanie trasy. To też regularne sprawdzanie prognozy na parę dni przed wyjściem i gromadzenie informacji na temat zagrożenia lawinowego oraz warunków panujących na szlakach. Trzeba więc zadać sobie kilka pytań.

  • Czy warunki panujące w górach pozwalają na zrealizowanie planu?
  • Jak prognozowana pogoda wpłynie na warunki na szlakach i zagrożenie lawinowe?
  • Jaki jest alternatywny plan, jeżeli warunki nie pozwolą na osiągnięcie celu?

Jak mówi Jan Krzysztof, „Duża część interwencji ratowników wiąże się z zabłądzeniami, znalezieniem się turystów w miejscach, gdzie trudności terenowe i warunki uniemożliwiły im bezpieczne kontynuowanie wycieczki, czy też zaskoczył ich zmrok. Wiedza na temat tego, co nas czeka, to podstawowy sposób, by takich sytuacji uniknąć. Równie istotną przyczyną wypadków jest nierespektowanie potencjalnych niebezpieczeństw przez zbyt pewnych siebie miłośników zimowej eksploracji gór. Często ignorują oni zmieniające się warunki i przerastający ich umiejętności teren, popełniając błędy, które mogą się kończyć wypadkami. Takie uparte dążenie do celu, kiedy dominuje on nad realną oceną sytuacji, to niestety najpoważniejsze przypadki”.

Dlatego nawet gdy odpowiednio zaplanowaliśmy trasę i zadbaliśmy o cały sprzęt, warto pamiętać, że nie jest ujmą zrezygnować z celu i zawrócić.


Artykuł został opublikowany w Magazynie GÓRY numer 6/2022 (289)

Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > czytaj.goryonline.com

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024