Z pewnością większość czytelników GÓR (a przynajmniej ta wspinająca się) słyszała o Albarracín. Ikoniczne, połyskujące w słońcu czerwienią piaskowcowe dachy pojawiały się na niezliczonej liczbie zdjęć i filmów, ale rejon ten oferuje tysiące bulderów w każdej możliwej formacji – wszystkie dostępne bez konieczności mozolnego podchodzenia lub przedzierania się przez gęstwiny. Lądowiska są w większości bardzo dobre i bezpieczne. Czego chcieć więcej od idealnej miejscówki do rodzinnego wspinania?
James Pearson na jednej z najtrudniejszych propozycji w Alcañiz – Ba-Boom 8B+; fot. arch. James Pearson
Szkopuł tkwi w tym, że od czasu do czasu zimowe miesiące w Albarracín potrafią być bardzo chłodne. Mimo że to środek Hiszpanii, co teoretycznie powinno gwarantować dobrą i słoneczną pogodę, w ostatnich latach nierzadkim był tam widok śniegu – i to padającego całkiem obficie jak na tę część Półwyspu Iberyjskiego. Na szczęście, w takiej sytuacji wystarczy udać się – paradoksalnie – na północ, w kierunku Francji, by po niecałych trzech godzinach jazdy znaleźć się w nowym, stosunkowo mało popularnym rejonie, w którym mamy niemal stuprocentową pewność, że będzie ciepło i słonecznie – nawet jeśli inne regiony są białe od śniegu. Witajcie w Alcañiz. 🙂
Po tej stosunkowo mało popularnej, a prężnie rozwijającej się miejscówce, na łamach nowego numeru GÓR oprowadzi Was James Pearson.