HISTORIE ZAKLĘTE W NAZWACH DRÓG

W lipcu, na zaproszenie organizatorów festiwalu Pion/Poziom w Podzamczu, miałem przyjemność wystąpić w podwójnej roli moderatora i uczestnika rozmowy ekiperów-eksploratorów na temat nazewnictwa dróg wspinaczkowych. Spotkanie z Michałem Kajcą, Darkiem Kapturem i Marcinem Kwaśniewskim stało się okazją do przywołania szeregu anegdot związanych z tym tematem i zostało bardzo ciepło przyjęte przez publikę. Uwaga, że warto takie opowiastki spisywać, stała się impulsem do powstania niniejszego tekstu.

Na powyższy temat powstało co najmniej kilkanaście prac licencjackich, kilka magisterskich i bodaj jeden doktorat. Z pewnością na ich potrzeby stworzono najróżniejsze typologie, a rozdziały poświęcone historii posiadają rozległe bibliografie. Tekst popularny nie ma takich ambicji. Jednak koncentrując się na warstwie anegdotycznej, nie mogłem pominąć zupełnie aspektu historycznego. Przygotowując się do dyskusji w gronie kolegów, uznałem, że w ramach wprowadzenia warto pokusić się przynajmniej o elementarny zarys kontekstu.

KLASYCZNE REGUŁY

Za podstawowe źródło wiedzy posłużył mi pierwszy, wydany w 1955 roku przewodnik skałkowy, czyli Skałki Podkrakowskie autorstwa Andrzeja Dobrowolskiego i Kazimierza Paszuchy, który uwzględniał około 200 dróg.

Co można wyciągnąć z jego lektury? Nomenklatura linii wspinaczkowych przez wiele lat pozostawała dość sztywno związana z funkcją opisową. Nazwa formacji, czasem wzbogacona nazwiskiem pierwszego zdobywcy – to zasadnicza reguła obowiązująca przez lata i praktykowana zresztą do dziś. W chronologicznym sensie skałkowa eksploracja Jury rozpoczęła się od wyprawy Chmielowskiego, opisanej w pierwszym zeszycie „Taternika” z 1909 roku. To właśnie wtedy powstały Rysa KulczyńskiegoKomin Chmielowskiego.

Zaklęty Mur, przemianowany na Mur Skwirczyńskiego, podczas memoriału upamiętniającego Andrzeja

ZAKLĘTY MUR

W tym miejscu pozwolę sobie na dygresję, która ma związek z postacią Andrzeja Skwirczyńskiego. Swoistym pretekstem jest tytułowa fraza „zaklęte w nazwach dróg”. Zaklęty Mur – tak zdecydowałem się określić nieposiadający wtedy nazwy masyw skalny w Dolinie Będkowskiej, na prawo od Wielkiej Turni. Podczas prac nad pierwszym wydaniem przewodnika po dolinie (jesień 2003 roku) przedzierałem się przez zarośla podchodzące pod samą skałę. Rzut oka do góry i refleksja – piękna ściana, szkoda, że trzeba by jej poświęcić aż tyle pracy… Już w drugim wydaniu (2008 rok) na Zaklętym Murze było kilkanaście dróg, a całokształtem prac kierował nieoceniony Skwir. To właśnie Zaklęty Mur, dla uhonorowania eksploracyjnych zasług Andrzeja, postanowiliśmy przemianować na Mur Skwirczyńskiego, więc pod taką nazwą skała jest znana kolejnym pokoleniom wspinaczy. Aż trudno uwierzyć, że w 2024 roku spotkamy się już na XV memoriale upamiętniającym Andrzeja.

Dygresja dotycząca Andrzeja w tekście o nazwach dróg wspinaczkowych, jak to zwykle bywa, uruchamia w głowie ciąg skojarzeń wykraczający poza zasadniczą narrację. Jedno z nich wydaje mi się na tyle istotne, że w mojej ocenie warto umieścić je w tekście.

To Andrzej Skwirczyński zwrócił uwagę na błąd w opisie dwóch najstarszych dróg w Wąwozie Mnikowskim. Andrzej porównał opisy z przewodnika Dobrowolskiego-Paszuchy, ze zdjęciami z „Taternika” (1/1909) i „odkrył” rzeczywistą lokalizację Rysy Kulczyńskiego! Tym sposobem oddał nieocenioną przysługę w porządkowaniu wiedzy historycznej na temat wspinania skałkowego na Jurze.

„SZALONY” KOMIN NA POTY

Wracając do pierwszej puli nazewniczej ujętej we wspomnianym przewodniku, mamy do czynienia między innymi z Zachodnią Ścianą, Rysą od Południa, Lewą Rysą, Północnym Filarkiem i tym podobnymi. Są też oczywiście odniesienia do autorów przejść: rysy Szpila, Wallisha, Babińskiego, kominy Paullego, Gosławskiego… No i specyfikujące charakter formacji: Podcięty Filar, Skośna Ścianka, Przerwany Komin, Pionowa Rysa.

Są jednak wyjątki. Pierwszy z nich to najpewniej Komin Adeptów (1926), czyli droga testowa kwalifikująca potencjalnych adeptów Sekcji Taternictwa AZS. Innym odstępstwem jest Niemiecka Drabina (1930) – odwołanie do skojarzeń z tatrzańską formacją na Małym Kieżmarskim. Kolejne nietypowe nazwy to: Żółte Plamy (1934), Księżycowy Komin (1935), Ponury Komin (1936), Przez Trawki (1937). Osobiście uważam, że najbardziej spektakularną nazwą z pionierskiego okresu otrzymała droga z 1930 roku w Dolinie Kobylańskiej. Na Pochyłej Grani wytyczono wtedy Komin Na Poty... Wiem, co pomyśleliście. Jednak „szaleństwo” nazewnicze rozkręciło się tak naprawdę dopiero pod koniec lat 80. XX wieku.

Paweł Zieliński na Rysie Babińskiego, Dolina Bolechowicka

FILAREK WENERYKÓW

Świadczy o tym chociażby fragment wstępu do pierwszego tomu przewodnika wspinaczkowego Skałki Podkrakowskie z 1983 roku. Wśród uwag skierowanych do czytelników Krzysztof Baran poświęcił cały akapit nazewnictwu. Pisze tam między innymi: „Osobny i – dodajmy od razu – kontrowersyjny problem stanowi nazewnictwo samych dróg, wprowadzone po raz pierwszy w polskim przewodniku wspinaczkowym na tak dużą skalę (…). Dużo jest nazw odbiegających od (…) klasycznych niejako reguł. Czasami są one wręcz abstrakcyjne, innym razem szokujące czy nawet gorszące. Nie wszyscy są do nich przekonani, to fakt. Ale co by tym dziwacznym nazwom nie zarzucać, nie można negować tego, że funkcjonują one już od wielu lat i w tradycji zakorzeniły się mocno. Są nierozerwalnym elementem owego swoistego «folkloru skałkowego». Dlatego wydaje nam się słuszne i wskazane utrwalenie tego powszechnego w końcu zjawiska. I to także z praktycznego względu. Gdy zaczniemy mówić: droga biegnąca środkiem środkowego filara północno-zachodniej ściany Chorobliwej Grani, niewielu wspinaczy będzie wiedziało o co tu w ogóle chodzi. Ale wystarczy rzucić dwa słowa: Filarek Weneryków – zrozumieją wszyscy”.

Obok tej drogi z 1975 roku 20 lat później ubezpieczyłem linię, dla której zaproponowałem uwspółcześnioną i niejako korespondującą nazwę HIV Positiv. Dialog pomiędzy drogami, ale też ich autorami, to jeden z barwniejszych elementów w nazewniczej mozaice.


Cały tekst został opublikowany w 292 numerze magazynu GÓRY.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku –
czytaj.goryonline.com


Zdjęcie główne / Dorota Wacławczyk na Ryskach Kaskaderów, Dolina Kobylańska
Tekst / Rafał Nowak
Zdjęcia / Piotr Drożdż

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2023