Historia górskich przewodników, cz. I

Wybrać przewodnik górski w sytuacji, gdy półki uginają się od barwnych nowości, które nie zawsze są równie atrakcyjne wewnątrz – oto wyzwanie! Z kolei wyruszyć w góry bez przewodnika, to jak zabrać połowę przyjemności z wycieczki; warto bowiem wiedzieć, gdzie skręcić nieco ze szlaku, by obejrzeć zarośnięte ruiny cerkiewki czy napić się chłodnej, czystej wody tryskającej wprost ze źródełka.

Przewodniki turystyczne towarzyszyły ludzkości od czasów starożytnych. W II wieku n.e Pauzaniasz sporządził Periegesis tes Hellados, dziesięciotomowy przewodnik pisany z myślą o podróżnych. Przez wieki pisano relacje z podróży, okraszając je rycinami, grafikami i ciekawostkami. Tyle że nikt o zdrowych zmysłach nie zapędzał się w góry. Nie ma czemu się dziwić – dawniej na świecie czyhało tyle niebezpieczeństw, że nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby szukać ich jeszcze więcej wśród przepaści i dzikich zwierząt.

Podróże po polsku

Pierwszym górskim przewodnikiem w języku polskim nie był nawet przewodnik. Napisał go w latach 1805-1810 Stanisław Staszic z pozycji przyrodnika, a nosił tytuł O ziemiorództwie Karpatów i innych gór i równin Polski.

W latach 20. XIX wieku ukazało się dzieło Karola Mattisa Olbrzymie góry z widokami nayznakómitszemi, porządkiem po sobie idącemi, w Dwudziestu dwóch Rycinach wystawione, wraz z Mappą, ułożone przez Karóla Mattis w Szmidebergu a wyłożone na polski język przez Ur. J. Kołodziejowskiego. Dziś zapewne by się nie sprzedawało, bo nikt nie pamiętałby tytułu. Z dzisiejszej perspektywy, skurczonej do Tatr, dziwi fakt, że to Karkonosze poszły na pierwszy ogień. Szybko jednak kolejni podróżnicy odkryli i ten zakątek Polski. Początkowo byli to, podobnie jak Staszic, przyrodnicy, naukowcy i filozofowie, ale epoka romantyzmu tchnęła w dusze młodych ludzi potrzebę eksploracji i odkrywania świata natury. Nie o poetów nam tu jednak chodzi (trudno bowiem tomiki poetyckie uznać za przewodniki), a o propagatorów turystycznej aktywności.

Pozycja obfitowała w piękne ryciny, źródło: Olbrzymie góry z widokami nayznakómitszemi, porządkiem po sobie idącemi w Dwudźiestu dwóch Rycinach wystawióne, wraz z Mappą, ułożone przez Karóla Mattis w Szmidebergu a wyłozóne na polski język przez Ur. J. Kołodziejowskiego. Druga, poprawna Edycya [1].

Coraz wyżej

W 1858 Maria Steczkowska (jedna z bohaterek nowej książki wydawnictwa Prószyński i S-ka Taterniczki) za pomocą swojej relacji Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin postanowiła zachęcić inne kobiety do zdobywania tatrzańskich szczytów, a – jak wiadomo – najlepiej zrobić to, chwaląc się swoimi przygodami. Prócz wyczerpujących opisów miejscowości, ówcześni turyści i turystki mogli znaleźć garść przydatnych informacji.

 Przeprawa przez ogromne zwaliska kamieni, zalegąjących dolinę, jest trudzącą. Z ostrożnością i zręcznością przestępować trzeba z kamienia na kamień, aby się nie pośliznąć i nie upaść niebezpiecznie. Po przebyciu dwóch takich przestrzeni, zawalonych gruzami, które wydają się jakby wyschłe łożyska jeziór, pozostawała jeszcze osławiona z niebezpieczeństw ścieżka nad przepaścią, na której bojaźliwszych przeprowadzają z zawiązanemi oczami. Pokazał nam ją zdaleka X i doprawdy nie mogłam sobie wyobrazić, jak ścieżka tak wygodna za tak niebezpieczną uchodzić może. Jest ona wyryta na wschodnim boku stromej góry, okrytej gęstą, twardą, a zatem ślizką trawą, tak szeroka, że nietylko najwygodniej po niej postąpić można, ale nawet wyminąć się z drugą osobą. Prawda, że przepaść doliny Roztoki, nad którą prowadzi, okropna; z tego więc powodu dla osób, cierpiących zawrót głowy, przeprawa ta niebezpieczną być może. Szczęściem nikt z nas nie był skłonnym do zawrotu, śmiało więc zbliżaliśmy się do tego osławionego miejsca, i odetchnęliśmy dopiero na owej ścieżce, która prócz sąsiedztwa przepaści, nie ma rzeczywiście żadnej innej niedogodności. Każdemu też radzę naśladować nas i nie spoglądać w otwierającą się obok niego głębią, nie myśleć o niej, a ręczę, że owa przeprawia, okrzyczana za tak niebezpieczną, będzie dla każdego wypoczynkiem po trudzącej około Pięciu Stawów podróży. Udawanie śmiałka, zaglądając w tę okropną przepaść, jest prawdziwie niedorzecznem i dowodzi raczej braku rozsądku niż odwagi [2].

W 1860 Eugeniusz Janota nazywa swoją książkę wprost Przewodnikiem w wycieczkach na Babią Górę, do Tatr i Pienin. Przeznaczony był dla podróżujących w Tatry od strony Krakowa, zawierał dużo informacji o regionie, etymologii nazw miejscowych – choćby wyjaśnienie nazwy Jaszczurówki – oraz krajobrazie, florze i faunie. Wiedzie przez dzisiejszą Zakopiankę, wije się między Tatrami, Pieninami, zbacza do Nowego Sącza, a swój kres ma w powrocie do Krakowa przez Limanową, Niepołomice i Staniątki. Janota zakończył swoje dzieło niezwykle niefrasobliwie, a na pewno bardzo bezpośrednio:

Umieszczenie bliższych szczegółów o tych miejscach [Wiśniczu, Niepołomicach, Staniątek – przyp. red.] przechodzi zakres niniejszego przewodnika [3].

Walery Eljasz Radzikowski wydał w 1870 roku, nakładem oficyny Żupańskiego Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic. Przewodnik ów zdominował rynek na 30 kolejnych lat, pojawiło się kilka nowych edycji, uzupełnianych o informacje i ilustracje. Później schedę po ojcu przejął Stanisław Eljasz-Radzikowski, wydając w roku 1900 Pogląd na Tatry. W Illustrowanym przewodniku do Tatr, Pienin i Szczawnic nie brakło porad ogólnych dla turystów, a zatem jak warto się ubrać i jakie narzędzia ze sobą wziąć, a także jak rozplanować tempo marszu:

W górach obówie niesłychanemu ulega zniszczeniu, dlatego w tym względzie dobrze się trzeba przysposobić, mężczyznom w buty mocne, nieobcisłe, zachodzone, wygodne, aby po zmoknieniu zsychając się, nie ocierały nóg: z podwójnemi podeszwami, z nizkiemi obcasami, bo się wysokie wykrzywiają zaraz. Kobietom zaś usłużą tylko trzewiki wysokie, bez korków, mocno skórkowe lub sukienne, bo z innego materyjału nawet się do spaceru po wsi tatrzańskiej nie przydadzą, gdy wszędzie pełno ostrych kamieni. I kobiece obówie w górach nie znosi obcasów wysokich, bo czyni tu chodzenie niemożliwem, zdarza się więc niebaczącym na tę przestrogę paniom, że im ciupażką zaraz przy pierwszej wycieczce obcinać je trzeba [4].

Liczne „illustracyje” przybliżały świat surowej, tatrzańskiej przyrody i mieszkańców Podhala. Radzikowski odradzał zaś wspinaczkę na Giewont, chyba najpopularniejszy obecnie szczyt w Tatrach, gdyż, jak przekonywał, wspinać się tam nie ma po co, widok rozpościera się dużo lepszy z Kopy Kondrackiej, a nie traci się czasu na mozolne podejście.

Giewont według Eljasza – raczej nie warto.

Zwrot ku wschodnim górom – gdzie zabierzemy Was w kolejnej części

Jan Gregorowicz w 1881 zaproponował nieco inny kierunek wycieczek. We Lwowie ukazał się jego Przewodnik dla zwiedzających Czarnogórę w powiecie Kossowskim. Zawarł tam nawet słowniczek huculski do rozmów z ludnością lokalną.

Powstawały również przewodniki dotyczące Tatr w języku niemieckim (choćby Die Hohe Tatra Augusta Otto, który doczekał się 10 wydań), węgierskim czy czeskim. Wciąż jednak brakowało pozycji taternickich, czy szczegółowych przewodników po innych górach Polski. W świat dwudziestowiecznych przewodników zabierzemy Was kolejnym razem, a będzie to świat już nie tylko tatrzański czy pieniński, ale i odległych wschodnich zakątków.

Prężnie rozwijała się turystyka, taternictwo i turystyka narciarska. Lecz jechać w ślepo w dzikie ostępy? Tym samym zwiększał się również popyt na przewodniki. Łatwiejsze było ich tworzenie, pojawiły i rozpowszechniły się fotografie, coraz częściej więc autorzy przewodników nie musieli mozolnie kreślić rycin.

A dziś? Wystarczy wejść na KsiążkiGór i cieszyć się wyborem przewodnika, bo każdy znajdzie coś dla siebie. Stawiacie na zdjęcia, które przygotują Was na to, co zobaczycie? Sięgnijcie po przewodniki Pascala bądź Bezdroży. Identyfikujecie się z wytrawnymi turystami, którym niestraszne czarno-białe zdjęcia, za to lubią otrzymać konkretną dawkę wiedzy? Niewątpliwie zainteresują Was przewodniki wydawnictwa Rewasz. Wyruszacie w mało znane góry Bułgarii lub na trekking pod Everest? W waszym plecaku nie powinno zabraknąć przewodników Sklepu Podróżnika. Nieważne bowiem gdzie zamierzacie spędzić nadchodzące letnie miesiące – zawsze warto mieć wtedy pod ręką dobry, zaufany przewodnik. Jeśli chcecie zagłębić się w świat pierwszych przewodników, nie musicie polować na białe kruki – powszechnie dostępne są reprinty i cyfrowe wersje.

Źródła:

  1. Karol Mattis, Olbrzymie góry z widokami nayznakómitszemi, porządkiem po sobie idącemi w Dwudźiestu dwóch Rycinach wystawióne, wraz z Mappą, ułożone przez Karóla Mattis w Szmidebergu a wyłozóne na polski język przez Ur. J. Kołodziejowskiego. Druga, poprawna Edycya, Poznań ok. 1830, https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/507/edition/452/content [dostęp z 29.04.21].
  2. Maria Steczkowska, Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin, Kraków 1858, s. 75, http://dlibra.umcs.lublin.pl/dlibra/docmetadata?id=13643&dirds=1&tab= [dostęp z 29.04.21].
  3. Eugeniusz Janota, Przewodnik w wycieczkach na Babią Górę, do Tatr i Pienin, Kraków 1860, s. 64.
  4. Walery Eljasz Radzikowski, Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic, Poznań 1970, s. 15.

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2021