Kilka jest szczytów i ścian w Tatrach, które można by ochrzcić mianem „legend”. Łomnica, Wysoka, Gerlach, Kazalnica Mięguszowiecka, Mięguszowiecki Szczyt Wielki, a może Zamarła? Nie dokonując oceny, przybliżamy jeden z masywów bez wątpienia zasługujących na miano legendy. Poniższy tekst nie jest monografią wspinaczkową ani topograficzną (ciekawych odsyłamy do publikacji fachowych i szczegółowych, przede wszystkim do tomu 16 Przewodnika Szczegółowego po Tatrach autorstwa Władysława Cywińskiego, pt. „Ganek”). Prezentujemy raczej „szkic do portretu”: wyciąg z ogólnych wiadomości historycznych, literackich, topograficznych, wspinaczkowych oraz ciekawostek. W zawartej w tytule nazwie tatrzańskie „numero uno” oczywiście kryje się nawiązanie do określenia stosowanego przez Władysława Cywińskiego.
Tekst / AGNIESZKA SZYMASZEK
Zdjęcie otwarcia / Ganek z Wysokiej; fot. Leszek Jaćkiewicz
Ganek
Ganek nie jest pojedynczym szczytem, lecz masywem składającym się z trzech wierzchołków: Wielkiego (2459), Pośredniego (2430) i Małego Ganku (2425) (wysokości za: Władysław Cywiński, „Ganek”), od którego opada słynna Galeria Gankowa. Masyw Ganków znajduje się w Głównej Grani Tatr pomiędzy Wysoką a Rumanowym Szczytem. Wznosi się nad walnymi dolinami: Białej Wody i Mięguszowiecką, a dokładniej nad dolinami Ciężką i Kaczą (należącymi do systemu Białej Wody) oraz Rumanową, stanowiącą górną część Doliny Złomisk, należącej do walnej Doliny Mięguszowieckiej. W pobliżu ma słynnych sąsiadów: Wysoką, Rumanowy, Żłobisty – wszystkich usadowionych w Grani Głównej. Do masywu Ganku, nadal traktując rzecz ogólnie, należy włączyć boczną Pustą Grań odchodzącą od zwornikowego Małego Ganku w stronę północą i oddzielającą Dolinę Kaczą od Ciężkiej.
Ocena urody i wspaniałości gór – to zabieg skrajnie subiektywny. Każde głosowanie czy dyskusja wśród tatromaniaków wskazuje jednak, że Ganek – to numero uno, a w najgorszym razie ścisła czołówka tatrzańskiego piękna, grozy, powagi (Władysław Cywiński, „Ganek”). Ganek umiejscowiony jest z dala od popularnych celów turystycznych i taternickich. Wspinacze oblegający bliskie i „oswojone” ściany rzadko tu zaglądają. Owe odludność i dzikość stanowią potężny argument dla prawdziwych tatromaniaków. Ganek to jednak przede wszystkim wspaniała arena dla poczynań taternickich, już w skali niemalże alpejskiej. To jeden z masywów, gdzie drogi charakterem podejścia, długością, warunkami (szczególnie w zimie) i stopniem trudności są nie tyle „tatrzańskie”, co właśnie „alpejskie”.
– Masyw Ganku to jeden z najfajniejszych, górskich, dzikich, odludnych rejonów w Tatrach. Oznacza zazwyczaj prawdziwą tatrzańską przygodę – mówi Andrzej Mikler, wspinacz, ratownik TOPR, przewodnik tatrzański i IVBV. W 2003 roku na Galerii Gankowej przeszedł bez asekuracji Filar Puškáša V. Cały projekt, który wtedy zrealizował, wyglądał następująco: Łysa Polana – Dolina Ciężka (2 godz.) – Filar Puškáša solo (1 godz. 20 min.) – Galeria Gankowa – Filar Motyki solo – Mały Ganek – Grań Ganków – Gankowa Przełęcz – Dolina Rumanowa – Żelazne Wrota – Dolina Białej Wody – Łysa Polana. Oprócz tego na Galerii Gankowej przeszedł bez asekuracji Drogę Klasyczną.
W sierpniu 2004 roku pokonał bez asekuracji północny Filar Ganku przez Gankową Kopkę w stylu OS (VI, 750 metrów). Oprócz butów wspinaczkowych i magnezji nie miał żadnego sprzętu. – Kluczowe miejsce – wypychające ścianki poprzedzielane trawersami o dość niepewnych, kruchych chwytach, okazały się mokre. Trochę tam pomyślałem. Magnezjowałem chwyty, susząc je. Ale trzeba było przejść. Wyżej było już przyjemnie. Dopiero kopuła szczytowa robi się pionowa, ale tam już było sucho i pokonałem ten odcinek bez trudności – wspomina.
O tej drodze zrobionej bez asekuracji mówi: – Była to moja najpoważniejsza droga, którą przeszedłem „na żywca”. Strach daje mi mobilizację, ale muszę go odsunąć na bok, by nie być pod zbyt dużym jego wpływem. Byłem cały czas skoncentrowany, a gdy skończyłem, ogarnęła mnie taka euforia, że przetrawersowałem biegiem z Gankowej Przełęczy południową ścianę na Wschodnią Rumanową Przełęcz, następnie przez Galerię Gankową i Pustą Ławkę do Doliny Ciężkiej. Gdy jakiś czas później ponownie znalazłem się w tym rejonie i zobaczyłem, z jakiego terenu tak ot zbiegałem, to zdziwiłem się mocno.
Galeria Gankowa
Jedną z najbardziej charakterystycznych formacji Ganku (a dokładnie – Małego Ganku) jest słynna Galeria Gankowa. Samo podejście pod nią jest czymś zgoła innym niż podejście pod Mnicha, Kościelec, czy też Zamarłą Turnię. Aby dostać się pod Galerię, wchodzimy w sanktuarium okolic Młynarza, a następnie Doliny Ciężkiej, by – po przekroczeniu progu oraz pożegnaniu słonecznej, zielonej i dzikiej jej części, wejść w część zacienioną, mroczną, nad którą wznosi się zazwyczaj ponura ściana Galerii. Żadna chyba ściana tatrzańska nie wywiera tak przejmującego wrażenia – pisał Wawrzyniec Żuławski. Władysław Cywiński tak portretuje Galerię: Tatrzańskie cudo, prawdziwy unikat (…) Blisko krawędzi: obnażone, lite płyty, aż strach podejść. Do Doliny Ciężkiej, ku W i NW, opada z Galerii pionowa ściana o maksymalnej wysokości około 300 metrów (…).
Pierwotnie Gankiem nazywano ów taras tektoniczny. Później mianem tym zaczęto określać całą górę, zaś faktyczny ganek, czyli potężną płaską platformę urywającą się jak nożem uciął do Doliny Ciężkiej – Galerią Gankową. To właśnie z Galerii opada 300 metrów pionowego granitu. To tutaj rozgrywały się przygody, dramaty, a nawet tragedie. Letnie i zimowe starcia z Galerią przyniosły efekt w postaci całego wachlarza dróg wspinaczkowych, należących do trudnych i bardzo trudnych. Niemały wkład w ich wytyczenie mieli taternicy polscy. Do klasyków należą Droga Stanisławskiego, słynna Droga Orłowskiego, Droga Łapińskiego – Paszuchy, Polska Droga.
– Droga Stanisławskiego była pierwszym rozwiązaniem ściany. Stanisławski zastosował tu technikę podciągową. Natomiast najbardziej popularna jest Droga Puškáša, w miarę łatwa technicznie i orientacyjnie – mówi Adam Śmiałkowski, twórca strony www.tatry.przejscia.pl, na której dokumentowana jest działalność taternicka oraz statystyki przejść w Tatrach.
– Galerię Gankową zaliczyłbym do najpoważniejszych ścian w Tatrach – mówi Artur Paszczak, który przeszedł większość dróg tej ściany, w tym jedną poprowadził (Final Cut VI, z Tadeuszem Grzegorzewskim). – Po pierwsze, w zasadniczej części ściany, ograniczonej Klasyczną i Kominem Stanisławskiego, nie ma łatwych dróg. Najłatwiejsze wycenione są na VI+. To tak jak na Kazalnicy Mięguszowieckiej. Co prawda Droga Puškáša, Droga Polska czy Stanisławski wycenione są na V+, ale znajdują się już poza zasadniczą częścią ściany. Po drugie, każdą z linii w najtrudniejszej części ściany, wycenioną na VI+, powinno się traktować jako VII– , ze względu na duże ciągi trudności, nastromienie oraz miejscami słabą asekurację. O ich powadze stanowią także długie podejście i zejście. Podsumowując, Galeria to prawdziwa tatrzańska perła. Lita ściana, na której jest bardzo niewiele kruszyzny, niesamowita geometria. Nie chcę popadać w zbytnią egzaltację, ale muszę dodać, że to wcielenie górskiej doskonałości. Wspinaczka każdą z dróg stanowi prawdziwą tatrzańską przygodę. A gdy jest się nad Zmarzłym Stawem, czuć, że to miejsce tchnie górską magią – komentuje.
Niestety, z tą mityczną ścianą wiążą się także tragedie. 11 sierpnia 1964 roku zespół Henryk Horak – Krystyna Lipczyńska kończył już Drogę Studnički, gdy w wyniku gwałtownego załamania pogody nad Tatrami zalał ich wręcz lodowaty wodospad. Woda spadająca zacięciem, którym się wspinali, spowodowała, że prawdopodobnie utopili się lub zmarli z wychłodzenia. Rok później na Galerii zginął duet Janusz Flach – Edward Chełpa. Taternicy w dość trudnych warunkach pogodowych wspinali się Drogą Łapińskiego i Paszuchy. Nastąpiło gwałtowne załamanie pogody, zespoły polskie (w Dolinie Ciężkiej trwało wówczas zgrupowanie) wspinające się w sąsiednich masywach wycofały się. Z relacji Apoloniusza Rajwy wynika, że koledzy wołali Flacha i Chełpę, ale usłyszeli w odpowiedzi, że tamci sobie poradzą.
– I prawie im się udało – mówi Rajwa. – Zjechali niemal do podstawy ściany. Został im ostatni. Edek skończył zjazd i zaczął schodzić. Był jednak już tak słaby, że usiadł, być może zasnął, a potem zamarzł – opowiada. Pod ciężarem Janusza Flacha, który zjeżdżał jako drugi, wypadł ze ściany hak, na którym się opuszczał. Spadł z kilkunastu metrów i zginął. – Na pewno spadł, o tym świadczyły obrażenia. Zdejmowałem mu ławeczki z ciała. Potem nad potokiem Jaworzyna przeprowadzono sekcje zwłok – wspomina Apoloniusz Rajwa.
Wielki Ganek
Wielki Ganek to już zupełnie inna historia. Według Władysława Cywińskiego, to jeden z najbardziej imponujących tatrzańskich szczytów. Szczególnie wtedy, gdy traktuje się holistycznie cały masyw: od Wschodniej Rumanowej po Gankową Przełęcz i długą NE granią zakończoną Gankową Strażnicą. Ale i w wąskim, tu stosowanym rozumieniu, nie brakuje niczego Gankowi do tytułu „Mister Tatra”. Krywań – to raczej sprawy narodowe niż ściśle górska uroda (…). Najpoważniejsza rywalka – Łomnica – zeszpecona nieodwracalnie przez homo sapiens. Czy na pewno sapiens? (…) Młynarz – dla wielu tatrofilów nazbyt botaniczny. Ganek odpiera każdy z tych zarzutów i gromi konkurentów!
Od początku eksploracji wspinaczkowej masywu Ganku wciąż liczącym się wyzwaniem we fragmencie Wielkiego Ganku jest potężny filar północno-wschodni, liczący około 680 metrów wysokości. Z pierwszą próbą zimowego przejścia filara wiąże się jedna z najbardziej znanych tatrzańskich tragedii – śmierć Wincentego Birkenmajera. Ten niezwykle doświadczony taternik i alpinista okresu międzywojennego znał drogę i warunki panujące tam latem – do niego bowiem oraz Kazimierza Kupczyka należało pierwsze przejście filara (15.07.1930 r.). Linia zimowa nie jest identyczna – prowadziła Rynną Birkenmajera, a nie Depresją Kupczyka.
Birkenmajer mieszkał na co dzień w Poznaniu, dużo pracował, nie trenował regularnie, jak dziś to ma w zwyczaju wielu taterników. Do Zakopanego jechał dwie noce wypełnionym po brzegi pociągiem, na stojąco i od razu poszedł pod ścianę. Był kwiecień 1933 roku. Jego partnerem był Stanisław Groński, który – widząc, że kolega ma kłopoty z kondycją, a nawet wymiotuje – próbował odwieść go od zamiaru zrobienia filara. Wokół były przecież inne – krótsze i łatwiejsze drogi. Birkenmajer jednak konsekwentnie zamierzał przejść filar, a nawet całą drogę prowadzić.
Już początek wspinaczki dał mu się mocno we znaki. Zgubił fragment swojego składanego czekana. Zaczęła się psuć pogoda. Pierwszy biwak zastał ich w ścianie, 600 metrów poniżej szczytu! Następnego dnia Birkenmajer oddał prowadzenie Grońskiemu, a wkrótce zrezygnowali z filara – chcieli już tylko wydostać się z pułapki w rosnącym załamaniu pogody i przy gwałtownie pogarszającym się stanie Birkenmajera. Ich celem było przetrawersowanie w kierunku Galerii. Mieli nadzieję, że tam zadymka będzie mniejsza.
Gdy dotarli do Galerii, okazało się, że huragan jest tu jeszcze większy. Podłogę namiotu i jedzenie zwiało im w przepaść. Nakryli się płachtą, czekając na świt, by następnie uciec z Galerii w stronę Wschodniej Rumanowej Przełęczy, a stamtąd do Popradzkiego Stawu. Drogą najłatwiejszą, co nie znaczy, że łatwą, szczególnie w zimowych warunkach. Niestety na tym ostatnim Birkenmajer opadł zupełnie z sił. Mimo że Groński niósł dwa plecaki, a później je zostawił i pomagał koledze, dla niedoszłego zdobywcy filara zimą zaczęło się umieranie. Dreszcz zgrozy przejmuje, gdy się uświadomi, że wszystko to odbywało się na pochyłym, stwardniałym stoku śnieżnym, o kilka kroków od krawędzi groźnej, trzystumetrowej przepaści (…). Groński próbował jakiś czas ciągnąć po śniegu towarzysza, ująwszy go wpół pod ramiona. Gdy w pewnym momencie położył go na chwilę, by rozetrzeć zmarzniętą rękę – zrozumiał, że ciągnie już trupa (…) (Wawrzyniec Żuławski „Śmierć Birkenmajera” w: Tragedie tatrzańskie). Ostatkiem sił Groński zszedł na Rumanową Przełęcz i do Popradzkiego Stawu, gdzie zawiadomił pogotowie.
Pierwszego przejścia zimowego dokonali dopiero w 1948 roku (w dniach 13–15 grudnia) Janusz Vogel i Paweł Vogel. Obecnie filar stanowi wciąż wyzwanie zarówno dla letnich, jak i zimowych wspinaczy.
– Kiedy patrzę na Galerię Gankową, widzę Grońskiego ciągnącego ciało Birkenmajera… – mówi Adam Śmiałkowski. – Mityczna droga filarem z Doliny Kaczej, którą próbowali przejść jako pierwsi zimą, dziś także jest wymagająca, długa, stawiana za cel przez najlepszych. Minionej zimy przeszło ją co najmniej siedem polskich zespołów (!). Najszybsi przebiegli filar w 6,5 godziny, a wszystkie tegoroczne przejścia były jednodniowe. Jakkolwiek i sprzęt i warunki sprzyjały tym dokonaniom, to czasy są imponujące. Postęp, który nastąpił w ciągu 80 lat od tamtej tragicznej daty, jest wielki, taternictwo osiąga pułap niewyobrażalny dla prekursorów zimowych wypraw ścianowych. Jest jeszcze druga strona Ganku, ta łagodniejsza, nieco mniejsza, od strony Dolinki Rumanowej. Tam też jest filar, też naznaczony śmiercią postaci nie mniej zasłużonej dla taternictwa – Vlada Tatarki. Nie znamy okoliczności jego śmierci. Vlado wspinał się z córką, upadł w stosunkowo łatwym terenie, Vladka (bo tak ma na imię córka) nie umie przytoczyć całego zajścia. Dziś ów zachodni filar pokonują rokrocznie, ale zazwyczaj latem, dziesiątki taterników. Ganek opierał się pierwszym zdobywcom. Zanim odkryli najłatwiejszą drogę z Gankowej Przełęczy, szukali możliwości wejścia od strony znacznie trudniejszej.
Na koniec znów przytoczmy Władysława Cywińskiego: W (moim ukochanym) Młynarzu zachwycałem się połączeniem groźnych urwisk z niezwykle bujną roślinnością. Podobny zestaw walorów w Grani Hrubego: plus pustka, odludność, i na szczęście „niemodność”. Natomiast Ganek – to imponująca skalna bryła. Przypomina się słynne określenie Rébuffata o „wspaniałej kupie kamieni”. Miał na myśli Matterhorn. Podobnie jest z Gankiem. Z każdej strony. Z Ciężkiej – unikalna Galeria. Z Kaczej – nieustająco liczący się filar. Względnie mniej imponująca SW elewacja; ale tylko względnie! I tu piękne, lite (w przewadze) ściany o 200-metrowej wysokości.
Tekst został opublikowany w 238 (3/2014) numerze magazynu GÓRY.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku – czytaj.goryonline.com