Filip Babicz – Natura jest uczciwym rywalem

O rekordowych, solowych przejściach alpejskich grani – Integralissima de Peuterey (31.07.2020, 8000 m, 17 h akcji) i południowej Aiguille Noire de Peuterey (27.08.2020, 1400 m, 1 h 30′ 14″) z Filipem Babiczem rozmawia Ilona Łęcka.

Czym Integralissima de Peuterey różni się od popularnego wariantu Intégrale?

Grani Peuterey nie da się nie zauważyć, będąc w Courmayeur – to najbardziej oczywista i niezwykle widowiskowa grań wiodąca na Mont Blanc. Z kolei wariant Integralissima oznacza przejście jej w całości: od miejsca, w którym powstaje, na dnie doliny Veny, aż po szczyt.

Kiedy zacząłeś myśleć o pokonaniu całej grani?

Marzyłem o niej od 2003 roku, choć nie podejmowałem wówczas ani prób, ani przygotowań do jej przejścia. Właśnie Integralissima rzuciła mi się w oczy, gdy zobaczyłem Grań Peuterey po raz pierwszy. Jest to najbardziej logiczny sposób przejścia i zarazem najbardziej naturalna linia. Inne możliwości, w tym popularna Integrale, są sztucznym skracaniem tej grani przez człowieka.

Skąd to skracanie?

Sądzę, że może tutaj chodzić o wydolność większości alpinistów, kolokwialnie mówiąc o ludzkie możliwości. Integralissima to wariant najdłuższy i najtrudniejszy. W sumie jest sześć sposobów przejścia grani Peuterey. Im krótszy, tym łatwiejszy pod względem wytrzymałościowym i technicznym. Najkrótszy został zrobiony w XIX wieku, a Integralissima jako ostatnia, w 1973 roku. Moje przejście było pierwszym powtórzeniem tego wariantu oraz pierwszym przejściem solowym, dokonanym bez wsparcia z zewnątrz i bez depozytów.

W jaki sposób przygotowywałeś się do tego wyczynu?

Pięć lat temu zacząłem zajmować się alpinizmem light & fast, więc można powiedzieć, że w tym czasie trenowałem pod kątem takich osiągnięć. Oprócz tego mam wrodzone predyspozycje do długotrwałego wysiłku, które wzmacniam przez treningi o charakterze wytrzymałościowym. Dodatkowo na tę wspinaczkę solo przygotowały mnie różnego rodzaju wyzwania, które podejmuję przez ostatnie lata, a z którymi wiąże się wysoki poziom ryzyka i odporność psychiczna na stres, w tym pokonywanie poważnych highballi.

Miejsce startu na grani południowej Aiguille Noire na moment przed startem; fot. Antonio Rosano

Zatem chyba najważniejsza była właściwa taktyka?

Taktyka była ostatnim etapem przygotowań. Wcześniej przez prawie miesiąc zrobiłem kilka wyjść poznawczych na pierwszy odcinek grani, do wierzchołka Aiguille Noire. Grań południową Aiguille Noire, najtrudniejszy fragment grani Peuterey, znałem z jednego przejścia w 2017 roku. Potem, jeszcze w tym roku podjąłem próbę samotnego ataku, ale wycofałem się po pierwszych trzech wyciągach – przerosła mnie wtedy logistyka. 4 lipca 2020 roku po raz pierwszy poszedłem na grań południową solo. Choć wziąłem sprzęt do autoasekuracji, nie użyłem go, z czego byłem bardzo zadowolony. Droga zajęła mi jakieś siedem godzin.

Jednak Grań Południowa Aiguille Noire to tylko 1400 metrów, a Integralissima mierzy aż osiem kilometrów. Nie wolałeś zrobić jej z mocnym partnerem?

Przez dwa lata szukałem partnera. Uważałem, że nie powinienem iść na nią od razu samotnie, bo to mocna, wymagająca grań. Wiele razy byłem na szczycie Aiguille Noire i spoglądałem na jej dalszy przebieg. Tam rozpoczyna się 17 sławnych zjazdów w totalnej lufie, które uniemożliwiają powrót. Dalszej części grani nie da się konsumować po trochu. Jeśli po pierwszym zjeździe ściągniesz linę, po prostu musisz iść na szczyt Blanca. Ewentualne wycofy przez lodowiec Frêney są niebezpieczne dla zespołu, a w pojedynkę praktycznie nie wchodzą w grę. Zawsze mnie to psychicznie powstrzymywało. Ale po przejściu grani południowej bez asekuracji poczułem, że jestem gotowy. Szybko zrobiłem kolejny krok: skoro i tak planowałem iść non stop z dna doliny Veny, mogłem równie dobrze pokonać przez Mont Rouge de Peuterey, czyli zaatakować Grań Peuterey od samego początku, bez żadnych skrótów. Tak się zrodził plan, żeby od razu zrobić Integralissimę. Uznałem, że nie będzie to dużo więcej niż Integrale. (…)

Dalszą część materiału znajdziecie w najnowszym numerze GÓR (277).

Filip Babicz – rocznik 1982. Urodził się w Wodzisławiu Śląskim, wychował w Zakopanem, obecnie mieszka w Dolinie Aosty. Dokonał wybitnych przejść drytoolowych, między innymi autorskich linii Oświecenie D16 DTS oraz Ade Intégrale D15+ DTS. Jako pierwszy przeszedł Uragano Dorato D15 DTS, Blair Witch D15 DTS. Jedyny wspinacz z kompletem polskich drytoolowych ekstremów (oprócz OświeceniaBlair Witch są to: Sangreal Extension D14+ DTS, Whitestar D14+ DTS i Bafomet D14+ DTS). Aktualny rekordzista w biegu przez Orlą Perć (1 h 04′ 23″). Poza drytoolingiem, skyrunningiem i alpinizmem light & fast uprawia buldering (m.in. pierwsze przejście Azi assis 8B, Antitesi 8A+, Full Moon V5 X), wspinaczkę skałkową (trudności do 8c+). Wieloletni reprezentant Polski, a następnie Włoch we wspinaczce sportowej w kategorii prowadzenie. Uczestnik wyprawy letniej na Nanda Devi East (7434 m) w Himalajach Garhwalu oraz zimowej na Baturę Sar (7795 m) w ramach programu Polski Himalaizm Zimowy.

 

 

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2021