CHWYTY Z DREWNA I PASJI

Rozmawiał / Andrzej Mirek

Zdjęcie otwarcia / Dębowy chwyt z serii GLITCH, eksponujący naturalne niedoskonałości drewna

O sentymencie do łojenia na drewniakach, udanym połączeniu zajawki z pracą i o nieprzesadzaniu w pogoni za rynkowym sukcesem z HENRYM, współwłaścicielem firmy Forty-Fiver Holds, rozmawia ANDRZEJ MIREK.

ZACZNĘ BEZPOŚREDNIO: ZAUROCZYŁA MNIE ESTETYKA PREZENTOWANYCH NA WASZEJ STRONIE PRODUKTÓW. CHWYTY MOGĄ ŚMIAŁO UCHODZIĆ ZA RZEŹBY. JESTEŚCIE ESTETAMI CZY DREWNO SAMO W SOBIE JEST PIĘKNE I WYSTARCZY TEGO NIE ZEPSUĆ?

Dzięki! Drewno jest bardzo wdzięcznym materiałem i, tak jak mówisz, czasami niewiele trzeba, żeby zrobić chwyty. Do tego nie muszą być one skomplikowane, więc teoretycznie prawie każdy kawałek drewna da się przykręcić na panel i możliwe, że da radę. Dla nas, mimo wszystko, oprócz funkcjonalności dużą rolę odgrywa też estetyka. Nie uwierzysz, ile razy przeglądałem zrobione już zestawy i część wracała do przerobienia albo dopracowania. A to, że podczas pakowania chwytów do wysyłki mamy papier ścierny pod ręką i coś jeszcze docieramy, to norma.

PONOĆ WSZYSTKO ZACZĘŁO SIĘ OD EKSPERYMENTÓW Z WŁASNĄ ŚCIANKĄ SYSTEMOWĄ?

Zgadza się. Mam bardzo małego boarda w piwnicy, który jest moim jedynym miejscem treningowym. Po zbudowaniu ścianki nabyłem zestaw drewnianych chwytów, ale od początku brakowało mi urozmaicenia. Jak jest mało miejsca, trzeba być bardzo kreatywnym, a brak różnorodnych chwytów nie pomagał. Zacząłem wtedy coś dłubać prymitywnymi metodami albo prosiłem kolegów, żeby cięli mi listwy do kampusa na mniejsze kawałki, ale efekty były słabe. Postanowiłem lepiej wyposażyć piwniczny warsztat i podbiłem do najlepszego kumpla, Genia – mistrza majsterkowania – żeby doradził mi, jakie narzędzia nabyć. Poszedłem pogadać, a już nie wyszedłem z jego warsztatu. I tak zostało.

KTO TWORZY FORTY-FIVER HOLDS?

Dwie osoby: Geniu – na co dzień tatuator, majsterkowicz i człowiek, który jest w stanie naprawić absolutnie wszystko. Dzięki niemu wszystko w warsztacie gra i buczy, a jak nie działa, to zacznie. No i ja – nauczyciel języka angielskiego, zapalony bulderowiec, praktycznie żyjący na swoim boardzie w piwnicy, miejscu, gdzie wszystkie nowe chwyty przechodzą test bojowy. To właśnie tam powstają pomysły na nowe wzory i serie. Jeżeli odezwiecie się do Forty-Fivera, będziecie rozmawiać ze mną.

Ekipa Forty-Fiver w centrum dowodzenia

ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ Z TEGO, ŻE WRÓCILIŚCIE DO KORZENI? PIERWSZE CHWYTY, Z KONIECZNOŚCI, BYŁY ROBIONE WŁAŚNIE Z DREWNA.

Od dawna fascynuje mnie brytyjskie wspinanie i zjawisko domowych ścianek w zatęchłych piwnicach wyspiarzy. Drewno jest naturalnym materiałem, który łatwo obrobić, i nic dziwnego, że tak się zaczęło.

À propos korzeni, to najbardziej kultowy drewniak, The Board, znajduje się w School Roomie w Sheffield, założonym niegdyś przez Moona – tego od Moonboarda – Moffata, Smitha i innych prekursorów łojenia na drewniakach. The Board to dechy z odpadów oraz przypadkowe plastikowe i drewniane chwyty, często z odzysku. Jednak nadal jest to mekka, którą każdy bulderowiec chciałby chociaż raz odwiedzić, by tam przyładować.

POROZMAWIAJMY O MATERIALE. JAKIE RODZAJE DREWNA WYBIERACIE I CO O TYM DECYDUJE?

Najlepszym materiałem jest drewno liściaste, dlatego że jest twarde. Najczęściej pracujemy z dębem i jesionem. Rzadziej z bukiem i akacją, chociaż ta ostatnia jest chyba moim ulubionym gatunkiem, o przepięknym, ciemnożółtozielonkawym kolorze. Właśnie teraz eksperymentujemy z olchą i efekty są bardzo obiecujące.

Pochodzenie materiału jest dla nas niezwykle ważne i najchętniej kupujemy odpady produkcyjne. Dzięki temu realizujemy ideę zero waste, ratując ścinki przed wylądowaniem w piecu. Generujemy też minimum śmieci i nieskromnie powiem, że do mistrzostwa doprowadziliśmy wykorzystanie każdego skrawka materiału. 

WYPADA WIĘC ZAPYTAĆ O RÓŻNICE, A MOŻE O PRZEWAGĘ CHWYTÓW DREWNIANYCH NAD EPOKSYDOWYMI.

Myślę, że lepiej mówić o różnicach. Zresztą to indywidualna kwestia. Wspinanie na drewnie jest bardziej wymagające, bo takie chwyty prawie nie mają tarcia. Przypominam sobie pierwsze treningi na drewnie i lekko nie było – dosłownie niczego nie trzymałem. Ale to sprawia, że nie ma lepszego sposobu na siłę paluchów i w łapie szybko robi się imadło. Dokładnie ta sama sytuacja jest ze stopniami – przy pierwszych treningach stawanie na drewnianych jest jak chodzenie po lodowisku bez łyżew.

Inną różnicą jest to, że przez brak tarcia na drewnie można trenować częściej, bo nie mamy problemu ze skórą. Każdy łojant doświadczył restów wymuszonych brakiem naskórka. To jednak może też okazać się minusem, bo przez zaniedbanie tego tematu nie przygotujemy opuszków palców na wspinanie w skałach. Mam na to patent: po trenach traktuję skórę papierem ściernym.

Ostatnia rzecz to kwestia estetyki. Wiele osób po prostu lubi drewno ze względu na jego kolor, naturalność i różnorodność wzorów.

Różne wielkości chwytów, jeden materiał

WSPOMNIAŁEŚ, ŻE DREWNIANE CHWYTY NIE ZAPEWNIAJĄ ODPOWIEDNIEGO TARCIA. CZY ZMIENIA SIĘ TO W MIARĘ UŻYTKOWANIA?

Tarcia nie ma praktycznie żadnego. Można temu trochę zaradzić, wykańczając część chwytną gruboziarnistym papierem. Różnica nie będzie znacząca, ale magnezja trochę lepiej się zatrze.

Z czasem można zaobserwować nieznaczne zużycie chwytów polegające na tym, że wyciera się miękkie drewno między słojami, więc są one odrobinę bardziej wyczuwalne. Ale mówimy o latach bardzo intensywnego ładowania, a ułatwienie, jakie to powoduje, i tak jest iluzoryczne.

Na pewno zużycie chwytów jest mniejsze, gdy na nich nie stajemy… Poruszenie tego tematu na bulderowych forach w UK otwiera puszkę Pandory. Sam jestem zwolennikiem układania baldów tak, by nie stawiać nóg na chwytach, tylko na przeznaczonych do tego stopniach. Jest to dla mnie bardziej naturalne, jak w skałach, bo nie niszczę delikatniejszych chwytów i nie muszę ich czyścić z gumy, a to zawsze jest upierdliwe.

CHWYTY Z JEDNEJ SERII SĄ POWTARZALNE, CZY RACZEJ UNIKATOWE?

Z tym mieliśmy na początku sporą zagwozdkę. Chcieliśmy, jak inni producenci, mieć swój katalog, zwymiarowane chwyty, gotowe serie itd. Szybko jednak stwierdziliśmy, że to nie dla nas. Nasi klienci opisują swoje potrzeby, charakter ścianek i zarysowują kategorie chwytów, które chcą mieć. Jedni pytają o rady i propozycje, a inni kompletnie zdają się na nas, zostawiając nam całkowicie wolną rękę – takie zamówienia lubimy najbardziej, bo możemy popłynąć.

CZY PRACA RĘCZNA WYKLUCZA UŻYWANIE SZLIFIERKI, OBRABIARKI I INNYCH UŁATWIAJĄCYCH ŻYCIE URZĄDZEŃ?

Mówiąc o ręcznej robocie, wykluczamy seryjność – mam na myśli to, by nie wykorzystywać maszyn powielających, na przykład obrabiarek cyfrowych CNC. Pewnie wiele osób, widząc efekt końcowy, myśli sobie, że mamy nie wiadomo jaki sprzęt. Nic bardziej mylnego – używamy najzwyklejszych narzędzi, jak szlifierki, wiertarki itp. Jesteśmy mikromanufakturą i właśnie dzięki temu nasze chwyty są niepowtarzalne. W rezultacie tempo pracy nie należy do zawrotnych, ale dzięki temu zestaw od Forty-Fivera jest jedyny w swoim rodzaju. Mówiłem też o wykorzystywaniu ścinków drewna… To dodatkowa kwestia, która sprawia, że należy je obrabiać „z ręki”. Inaczej i tak pewnie by się nie dało.

SERIA GLITCH TO PRAWDZIWE UNIKATY, WRĘCZ RZEŹBY…

Jak to często bywa, chwyty z serii Glitch okazały się po części dziełem przypadku. W tartakach często zostawały końcówki albo kawałki drewna z niedoskonałościami, które każdy stolarz wyrzuca do pieca. W pewnym momencie podarowano nam spory karton tego typu ścinków z sękami i naturalnymi pęknięciami. Postanowiłem zrobić z nich kilka chwytów na swoje potrzeby, bo u mnie na ściance mają one działać, a niekoniecznie wyglądać. Ostatecznie okazało się, że prezentują się ciekawiej niż te z jednolitego, nieskazitelnego kawałka drewna.

Z czasem zaczęliśmy dzielić się ich zdjęciami w mediach społecznościowych i zalały nas prośby wyłącznie o takie chwyty. Wyobraź sobie sprzedawców drewna, którzy widzą moją ekscytację na widok parszywej, podziurawionej sękami dechy. Dla mnie to potencjalnie jedyne w swoim rodzaju chwyty Glitch. Nazwa serii nawiązuje do rodzaju cyfrowej obróbki zdjęć, gdzie celowo przestawia się piksele, żeby osiągnąć efekt wyglądający na błąd.

„Zestaw od Forty-Fivera jest jedyny w swoim rodzaju”

CO W PRAKTYCE OZNACZA WASZA DEKLARACJA ZERO WASTE?

Prywatnie temat ekologii bardzo mnie interesuje. Nie jestem zero-jedynkowym świrem, który wygłasza hasła bez pokrycia i oderwane od rzeczywistości opinie w stylu: „Od dzisiaj nikt nie jeździ samochodem i uratujemy planetę”. Mam świadomość, że świat nie jest prosty, ale wiem też, że niewielkie kroki stawiane przez każdego obywatela w sumie mogą przyczynić się do zmian na lepsze.

Nie zgadzamy się na marnotrawstwo i konsumpcyjny styl życia i jeżeli udaje nam się to osiągnąć na własnym podwórku, nawet w minimalnym zakresie, to już sukces. Wspieramy też polskie i, jeśli to możliwe, lokalne biznesy, kupując produkty od nich. Na przykład logo na naszych workach na magnezję powstaje w minizakładzie szwalniczym, oddalonym ode mnie o 5 minut drogi pieszo.

Już wiesz, jak nabywamy drewno, i że nie wyrzucamy właściwie niczego, a z tych niemożliwych do obróbki ścinków wykonujemy klejone chwyty. Do tego w ofercie mamy szczotki bulderowe, które w 100% powstają są w Polsce, chociaż można by je zamówić w Chinach za jedną trzecią ceny. Przy ich produkcji kluczową rolę odgrywają osoby niewidzące z zakładu pracy chronionej, które nabijają na szczoty świńską szczecinę, reszta to nasza robota.

To samo dotyczy worków bulderowych. Każdy może za grosze uszyć podobne w Azji. Nasze są wykonywane przez genialnego człowieka – Pawła z hikingdog.pl, który ręcznie szyje torby rowerowe i plecaki miejskie, również utrzymując je w duchu zero waste.

MACIE NA KONCIE CHWYTY DO DRYTOOLINGU, CHOĆ TO OFERTA MOCNO ODLEGŁA OD WASZEJ GŁÓWNEJ DZIAŁALNOŚCI. JAKI JEST ODZEW I ZAPOTRZEBOWANIE?

Drytooling jest niszą naszego sportu, ale wiele osób chce trenować z dziabami. Kiedyś ktoś do nas podbił w tej sprawie i tak rozpoczęły się eksperymenty. Tymi chwytami zajmuje się wyłącznie Geniu, bo ja nie tykam się obróbki metalu. Nie są to częste zamówienia, ale mamy własny wzór chwytów drytoolowych – można je zobaczyć na naszym profilu IG lub FB – i raz na jakiś czas wysyłamy takie serie. Kupujący często sami podpowiadają, co chcieliby w nich widzieć, pod jakim kątem mają być wycięte i z jakimi dodatkami, a my jak zawsze jesteśmy elastyczni. Właśnie teraz Geniu działa nad zestawem, który poleci daleko, za ocean.

Piwniczna kuźnia mocy – kręcimy prototypy chwytów

JAKIE PRODUKTY, POZA CHWYTAMI, SĄ DLA WAS WAŻNE?

Zarówno szczoty, jak i woreczki na magnezję, są cenne ze względu na to, ile pracy w nie włożono. Samemu nie chcę kupować wytwarzanych masowo, plastikowych szczot albo worków szytych nie wiadomo gdzie. Obydwa produkty są bardzo praktyczne, estetyczne i przemówią do wszystkich łojantów chcących mieć coś wyjątkowego, wykonanego w kraju.

REALIZUJECIE INDYWIDUALNE ZAMÓWIENIA. JAKIE NIETYPOWE RZECZY MACIE NA KONCIE?

Szczerze mówiąc, to zbyt wielu wyjątkowo cudacznych zamówień nie mieliśmy. Zdarzyły się wielofunkcyjne chwyty, których zrobienie wymagało niezłej gimnastyki, ale najczęściej indywidualność zleceń sprowadza się do spełnienia konkretnych potrzeb treningowych: ostatnio pojawiła się potrzeba wykonania stopni o różnym poziomie trudności. Albo dostajemy prośby o zrobienie konkretnego rodzaju chwytów, na przykład ścisków o różnej wielkości i trudności – to nasz chleb powszedni.

JEST ROZWOJOWO CZY WRĘCZ PRZECIWNIE – NIE ZALEŻY WAM NA TYM, BY STWORZYĆ DUŻĄ FIRMĘ?

Słyszymy rady na temat tego, na jaki rynek powinniśmy wejść, gdzie się pokazać czy na jakie targi pojechać, ale kompletnie nas to nie interesuje. Nie chcemy budować hali produkcyjnej, szukać podwykonawców ani kupować nowych maszyn. Powiem szczerze, że na chwilę obecną nawet nie chciałbym większej liczby zamówień.

Robienie chwytów uratowało mnie przed zawodowym wypaleniem, bo od wielu lat jechałem na dwa etaty i w pewnym momencie coś się musiało zmienić. Dlatego bardzo sobie cenię to, co i jak robimy, i nie wyobrażam sobie teraz sytuacji, w której Forty-Fiver to praca, którą musimy codziennie odbębnić. Oczywiście realizowanie zleceń dla naszych odbiorców czasami wymaga spięcia się kosztem wolnego czasu, ale wszystko robimy z głową. Jeżeli jesteśmy zajęci, nie ukrywamy, jaki jest czas realizacji zamówienia i zdarza się, że klienci czekają dobrą chwilę. Co miłe, jeszcze żaden zamawiający nie odpuścił, nawet mimo długiego terminu.

POWODZENIA!

Zdjęcia / arch. FORTY-FIVER-HOLDS


Tekst został opublikowany w magazynie GÓRY numer 2/2022 (285)

Zapraszamy do korzystania z naszego czytnika > czytaj.goryonline.com

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024