Canadian Rockies – Pieśń Lodu i Ognia

Tekst i zdjęcia / DAMIAN GRANOWSKI
Zdjęcie otwarcia / Michał Dorocicz na wariancie Pencil WI6 na Polar Circus


Jeśli interesujesz się wspinaczką lodową i mikstową, wiesz zapewne, że popularne „Rockies” są uważane za jedno z najlepszych miejsc na świecie do uprawiania tych dyscyplin. Właśnie tu powstawała modernistyczna wspinaczka mikstowa, a sezon trwa od października do kwietnia. To mekka fanatyków skały i lodu. Łydki i przedramiona będą palić, a lód będzie bryzgał wokoło .

Canadian Rockies to pasmo w Górach Skalistych, leżące w całości na terenie Kanady (w prowincjach Alberta i British Columbia). Zbudowane jest głównie ze skał osadowych (wapienia i łupku). Charakterystyczna warstwowa budowa gór sprawia, że jest tam wiele wodospadów, które zimą zmieniają się rzecz jasna w lodospady. W 2004 roku naliczono 800 dróg lodowych, które tylko czekają na twoje dziabki. Gdy znudzi ci się wspinanie w lodzie albo gdy warunki okażą się zbyt słabe, do dyspozycji dostaniesz, takie ogródki drytoolowe, jak: Cineplex (słynne Musashi M12), Haffner Cave (około 30 propozycji, w tym Caveman M10–), Marble Canyon (kilka dróg mikstowych w urokliwym otoczeniu), Playground (około 13 linii do M10). Jeszcze lepszym wyborem będą drogi mikstowe, gdzie skała przeplatana jest lodem (kilkaset już obito, a ich liczba ciągle rośnie). A jeśli od ciągłego wiszenia na dziabkach zaczną cię boleć łokcie, możesz spróbować alpejskich dróg, które zmasakrują także łydki i psychę . Wspinanie jest wspaniałe, a nagromadzenie trudności zwala z nóg. W dni restowe możesz pozwiedzać okoliczne miejscowości lub pojeździć na nartach (ogromne możliwości skiturowe).

Zważywszy na koszty wyjazdu do Kanady, warto być w formie. Większość lodowych klasyków oscyluje wokół WI5, dlatego warto mieć na nich zapas. Dodatkowo lodospady ze względu na swoją długość mogą wydawać się trudniejsze niż tatrzańskie. Warto byłoby również spróbować klasyków spod znaku „Grade 6”… Mając w planach sportowe drogi mikstowe (lód + drytooling), trzeba swobodnie poruszać się w okolicy stopnia M7.

W Rockies byłem na przełomie stycznia i lutego 2015 roku. Udało mi się wtedy zrobić kilka klasyków, o których do tej pory tylko czytałem.

Jędrzej Jabłoński na drugim wyciągu Nophobii M10
Jędrzej Jabłoński na drugim wyciągu Nophobii M10

Przygoda, przygoda…

Rok temu Michał Dorocicz zaprosił mnie do Canmore na wspinanie. Podejrzewam, że zaproszenie było „grzecznościowe”, a Michał nie spodziewał się, że naprawdę przyjadę . Ale jesienią, kiedy przypadkiem dowiedziałem się, że na miejscu będzie Jędrek Jabłoński, a nasze myśli zgodnie zaczęły krążyć wokół Helmcken Falls (na których finalnie nie było warunków), postanowiłem skorzystać z okazji.

15 stycznia ląduję w Calgary. Pierwszy tydzień to kolekcjonowanie klasyków. Padają między innymi Polar Circus WI5 (z wariantem Pencil WI6), Weeping Wall Central WI5+, Sea of Vapors WI5–7 i Nemesis WI6.

W międzyczasie dołącza do nas Jędrek z Agnieszką Kęcką. Całą ekipą wybieramy się do Ghost. Z Jędrkiem chcemy sprawdzić naszą moc na słynnej Nophobii M10+, a Michał z Agą na Cryophobii M8 WI5+.

Sam dojazd od Ghost to już przygoda. 30 kilometrów drogą, na której najlepiej sprawdzą się samochody z napędem 4×4. Szczęśliwie rzeka i bagno są zamarznięte. Po godzinie marszu naszym oczom ukazuje się amfiteatr z upatrzoną linią, która okazuje się zajęta przed kobiecy zespół. Decydujemy się na zmianę planów i uderzamy na pobliską Hydrofobię WI5+. „Małym” utrudnieniem jest to, że nie mamy raków i ostrzy lodowych… Łydki następnego dnia bolały.

Dwa dni później wracamy. Towarzyszy nam „Prosiaczek” – 110 litrowy haulbag, w którym trzymamy różne graty. W tym roku na piątym – ostatnim – wyciągu za M8 nie ma lodu. Rafał Sławiński, który robił tę drogę w grudniu, zasugerował, abym wziął friendy. Nie chcemy jednak ryzykować, więc bierzemy również haki, kości i ciężkie buty z rakami dla prowadzącego.

Nasza taktyka jest prosta: wbić się w ścianę i napierdalać OSem . Życie szybko weryfikuje ten optymizm… Chwyty są oznaczone, a na pierwszym wyciągu (M8), jest jakoś tak… trudno. Dochodzę do 8–9 wpinki i kończy mi się moc. Dla ścisłości dodam, że wyciąg ma ich 18 (parę dni później okazało się, że miał M9). Resztę bloczę i robię poszczególne ruchy. Łatwo nie będzie. Jędrek małpuje do stanowiska i wbija się w kluczowy wyciąg M10+. Oesa starczyło do drugiej wpinki. Pół godziny później złożył wszystkie ruchy i doszedł do stanowiska.

Na trzecim wyciągu (M8) daję sobie spokój z tym całym onsajtowaniem i co wpinkę biorę regularnie blok. Czwarty to niebanalne M9 w trawersie. Jędrek kompletuje na nim ruchy. Ostatni wyciąg zostawiamy sobie na finalne przejście. Robi się późno i trzeba zjeżdżać. Niestety, popełniliśmy błąd taktyczny i zostawiliśmy Prosiaczka na drugim stanowisku, co wymusiło zjazdy po trawersach i w przewieszeniu. U podstawy ściany znajdujemy się po zmroku. Powrót przedłuża się o godzinę, bo gubimy się w lesie….

Michał Dorocicz czujnie trawersuje cienki lód na drugim - kluczowym - wyciągu Sea of Vapors WI5-7
Michał Dorocicz czujnie trawersuje cienki lód na drugim – kluczowym – wyciągu Sea of Vapors WI5-7

Wnioski następujące.

– Będzie trudno przejść całość.

– Stopnie miały być duże, a wyszło jak zwykle.

– Nie jesteśmy orłami w holowaniu, a Prosiaczek nie powiedział ostatniego słowa.

– To nie skałki, więc ekspozycja jest trochę większa i jak dziabka spadnie, to nikt jej nie poda.

– Dziękujemy autorom drogi za ławeczki na stanowiskach wiszących. Czyli wszystkich.

Wczesnym rankiem (czytaj: o godzinie 11.20), wbijamy się ponownie w nasz projekcik. Dzielimy się wyciągami podobnie jak dzień wcześniej. Na pierwszym czujemy się już swobodniej, a lęk przed nieznanym jest jakby trochę mniejszy. Mocno zbułowany docieram do ławeczki. Dajemy sobie spokój z małpowaniem i drugi ciśnie po ekspresach. Jędrek na kluczowym wyciągu niemalże przechodzi całość, lecz musi wziąć blok tuż przed wyjściem z dachu. Dogrywa patenty, zjeżdża i po odpoczynku wbija się jeszcze raz. Kilka minut później w Ghost rozlega się ryk radości.

Trzeci wyciąg nie nastręcza mi problemów i po chwili umieszczam swoje cztery litery w ławeczce. Czwarty dla Jędrka. Rokowania są dobre, lecz niestety pod koniec wykruszają się stopnie i Jędrek daje się ukrzyżować. Miny mamy nietęgie, wcześniej ładowałem głównie po ekspresach na tym wyciągu. Cóż, dam z siebie wszystko. Dochodzę dwa spity dalej niż Jędrek i… wykruszają się stopnie. Siłą woli utrzymuję dziabkę (chyba tylko dlatego, że mogłaby spaść), wracam do gry i, restując co przelot, dochodzę czysto do stanowiska.

Cóż, w obecnej sytuacji trzeba zmierzyć się z ostatnim wyciągiem. Wkładam ciężkie buty, raki i szpej i napieram na – w sumie – wielką niewiadomą. Po pięciu spitach zaczyna się zabawa na własnej. Skała jest sucha i zaskakuje litością. Mimo to idzie mi opornie i po ciemku motam camaloty w nie najlepszych, porośniętych mchem ryskach. W pewnym momencie pozostaje tylko droga do góry. W wyoblonej depresji natykam się na metr kwadratowy polewki lodowej. Delikatnie zabijam dziabki i wstaję do upatrzonego wcześniej ekspresa, który… okazuje się stanowiskiem. Wpinam się i uśmiecham się radośnie przez jakieś pięć minut , cytując klasyka: „Kurwa, ale łoję!”. Szczęśliwie odcinek na własnej miał tylko czujne M6.

Michał Dorocicz na drugim wyciągu Weeping Pillar WI6
Michał Dorocicz na drugim wyciągu Weeping Pillar WI6

Jędrek dochodzi do mnie i zaczynamy zjazdy. Oczywiście klinuje się nam lina, Prosiaczek mota się całkowicie na wietrze. Dwie i pół godziny później, po imponującym 70-metrowym zjeździe z przepinką w lufie, stajemy na piargach. Jeszcze tylko tradycyjne zgubienie się w lesie i docieramy do auta.

Trzy dni później odwiedzamy Cineplex, gdzie oczywistym celem staje się słynna Musashi M12. Droga Willa Gadda i Bena Firtha w 2002 roku wyznaczała top trudności drytoolowych. Po szybkiej rozgrzewce wbijam się flaszem. Dzięki dokładnym patentom Jędrzeja udaje mi się dojść do ¾ drogi, gdzie brutalnie mnie rozgina. Dogrywam patenty na końcówce, która okaże się kluczowa. Zjeżdżam i zaczynamy „rywalizację”: Kraków vs Warszawa .

Pierwszy dzień nie przynosi rezultatów, zrzuca nas końcówka z trudnym wejściem w lód. Wracamy drugiego dnia i po dwóch wstawkach następuje olśnienie: zamiast robić trudne ruchy do rysek na końcówce, można wbić się od razu na sopel! Jędrek nie zaprzepaścił szansy i pierwsze polskie przejście zasłużenie powędrowało do stolicy . Wyżej podpisanemu w następnej wstawce ledwo się udało.

PS

Dwa dni później wraz z Michałem robimy prawdziwą przygodę: Slipstream VI, WI4, 1000 m na Snow Dome.

Michał Dorocicz na Murchinson Falls WI4+
Michał Dorocicz na Murchinson Falls WI4+

KLASYKI CANADIAN ROCKIES

Weeping Wall

150-metrowa ściana lodu z trzema pięknymi liniami. Warte polecenia są Weeping Wall Central WI5+ i Weeping Wall Right-Hand Side WI5. Całość możemy jeszcze przedłużyć o słynny Weeping Pillar WI6 (170 m), przejście tej drogi w dwa dni (James Blench i Albi Sole w 1980 roku) wyznaczyło nowy standard. Trzy wyciągi WI5, WI6, WI5–6 to coś, czego długo nie zapomnicie.

Ghost Arena

Rejon Ghost to dzikie miejsce. Bez auta z napędem 4×4 raczej nie ma czego tam szukać, bo dojazd pod większość linii jest skomplikowany i wiedzie polnymi drogami, z przeprawami przez rzeki.

Będąc w rejonie, koniecznie trzeba zrobić takie klasyki, jak The Sorcerer WI5 190 m czy znajdującą się na północ od niego Hydrofobię WI5+ 150 m – cztery wyciągi pięknego i – zazwyczaj – litego lodu. Na prawo od Hydrofobii znajdziecie mikstową drogę Cryophobia M7 WI5. Jeśli czujecie się na siłach, w ogromnym amfiteatrze skalnym z lewej strony Hydrofobii znajdziecie pięciowyciągową Nophobię M10+. Połączenie The Sorcerer, Hydrofobii i Cryophobii w jedną łańcuchówkę jest możliwe i na pewno będzie niezapomnianym przeżyciem.

W południowym Ghost znajdziecie Rainbow Serpent WI6 75 m. To ciekawa kolumna lodowa, znajdująca się w cyrku skalnym nad lodospadem Aquarius WI4 (Ghost Arena) – już samo jego przejście sprawi wywoła dreszczyk emocji. A Rainbow Serpent, jeśli wyleje, stanowić będzie wisienkę na torcie. Warto spróbować także Fearful Symetry WI6X, 60 m. Poważnym wyzwaniem może okazać się natomiast mikstowa linia The Real Big Drip M7 WI6+.

Trophy Wall (aka The Terminator Wall)

Znajdująca się wysoko nad Banff 160-metrowa ściana oferuje tylko kilka lodowych dróg, ale za to jakich! Sea Of Vapors (WI5–7), The Terminator WI6 i The Replicant WI5+–6 mają także kilka interesujących wariantów.

Start dróg znajduje się ponad 600 metrów nad podstawą doliny, więc już robiąc pierwszy wyciąg, czuje się ekspozycję niczym z alpejskiej drogi. Z wyżej wymienionych dróg najczęściej możliwa do przejścia jest Sea Of Vapors, trudności której określa drugi wyciąg, zazwyczaj oferujący cienki lód. Swego czasu była jedną z najtrudniejszych dróg w Rockies. Efemerycznym lodem jest Terminator, który bardzo rzadko formuje się w całości.

Stanley Headwall

Gdy ktoś z miejscowych mówi „Headwall”, ma na myśli właśnie Stanley Headwall, odpowiednik naszej Kazalnicy. Lodowo-mikstowych propozycji jest tam mnóstwo, ale raczej dla wspinaczy z górnej półki. Najbardziej znana, Nemesis WI6 135 m, to najłatwiejsza z tamtejszych propozycji, taki ichniejszy Korosadowicz . Ma jedynie dwa wyciągi: pierwszy za WI4–6 to wspin po linii najmniejszego oporu z możliwym wyjściem lodowym kominkiem. Drugi wyciąg to wytężająca szóstka. Inne słynne propozycje Stanley Headwall:

– Suffer Machine M7 WI5 200 m,

– French Reality WI6+ 145 m,

– Uniform Queen V 5.8 M7 WI5 170 m,

– Acid Howl WI6,

– Nightmare On Wolf Street V M7+ WI6+, 175 m.

Widok na Nemesis WI6 na Stanley Headwall
Widok na Nemesis WI6 na Stanley Headwall

POJEDYNCZE KLASYKI

Cascade Waterfall WI3, 300 m

Łatwy lodospad w pięknej scenerii szczytu Cascade. Przez wielu uważany za najpiękniejszą „trójkę” Rockies, w dodatku jest to pierwszy pokonany lód w rejonie. W sam raz na dzień restowy lub wycieczkę z osobami początkującymi.

Professor Falls WI4, 210 m

Prawdziwa rzeka lodu. Osiem lodospadów, jeden nad drugim. Większość w umiarkowanych trudnościach WI3–4, ostatni – kluczowy – to WI4–5.

Murchinson Falls WI4+, 105 m

Chyba jedna z ciekawszych WI4+, jakie widziałem. Trzy wyciągi ciągowego wspinania w pięknej scenerii. Na prawo od Murchinson Falls znajduje się Virtual Reality WI6. posiadający solidny i piękny szóstkowy wyciąg.

Bourgeau Left WI5, 145 m

Trzy wyciągi rzetelnego wspinania, z krótkim podejściem. Finałowy wyciąg da wam przedsmak tego, jak będą wyglądać „Grade Five”.

Fang & Fist WI5, 100 m

Dwa piękne wyciągi wspinania w lodzie.

Polar Circus WI5, 700 m (500 m lodu)

Chyba największy klasyk całego Rockies! Dziewięć progów, z czego największy – finałowy – ma niemal 100 metrów. Prawdziwie alpejska przygoda. Jest opcja zrobienia tak zwanego Pencil, pionowej kolumny za WI6. Oryginalnie Polar Circus miał się nazywać Polish Circus, za sprawą Charliego Portera, który podczas pierwszego przejścia zaplątał się w taśmy na kluczowym wyciągu i narzekał: „This is nothing more than polish circus!”. Jednakże Bugs McKeith później zmienił nazwę na obecną.

Sky Pilot WI6, 100 m

Trzywyciągowa linia z wolnostojącą kolumną na dole.

Carlsberg Column WI5, 150 m

Zazwyczaj cztery wyciągi, z czego ostatnie 50 metrów ma trudności WI5. W rejonie znajdziecie również inne lodowe linie. Ciekawostką jest, że sporo tamtejszych lodospadów ma „piwne” nazwy. Wart zrobienia jest również Pillsner Pillar WI6 – klasycznie przebyty przez Johna Roskelley’a w 1978 roku.

Oh Le Tabernac WI5+, 55 m

Bardzo stromy i piękny lód o słonecznej wystawie.

Shooting Star WI6, 350 m

Imponujący lodospad przedzielony w połowie polem śnieżnym. Kluczowa jest druga część z pionową kolumną.

Ice Nine WI5-6, 95 m

Dwuwyciągowa linia oferująca wspaniałe wspinanie po pięknej kolumnie lodowej. Obok znajduje się Happy Days WI6+X, o trudnościach której decyduje cienka kolumna lodowa na pierwszym wyciągu.

Curtain Call WI6, 120 m

Wytyczona przez zespół Mike Weiss – Jeff Lowe, droga należy do żelaznych klasyków Rockies. Dwa syte wyciągi przeprowadzają przez efektowny słup lodu, nierzadko pęknięty, jak miało to miejsce podczas I przejścia.

Slipstream WI4, 1000 m

Perła w koronie wspinania lodowego w Canadian Rockies. Przy dobrych warunkach 800 metrów lodowego dziabania w terenie górskim. Droga jest poważna, narażona na spadające seraki, a zejście niebanalne. Jej poprowadzenie w sezonie 1979/80, było przełomowe i wyznaczało nową erę wspinania lodowego na alpejskich drogach.

INFORMACJE PRAKTYCZNE

Dojazd

Najbardziej sensowną opcją jest przelot do Calgary – około 3000 zł (1–2 przesiadki). Do przemieszczania się na miejscu samochód jest niezbędny, więc jeśli nie macie nikogo znajomego, możecie wypożyczyć go przy lotnisku. Jeśli planujecie wyprawę do Ghost, wtedy trzeba wypożyczyć samochód terenowy z napędem na cztery koła (Shaw Truck Rental w Calgary ma cztery takie samochody).

Noclegi

Ze względu na znaczne odległości pomiędzy rejonami, warto nocować w hostelach w poszczególnych miejscowościach (Canmore, Banff) lub przy drodze Icefields Parkway. Pierwszorzędną ofertą jest Wilderness Pass Card, czyli możliwość wykupienia noclegów w wybranych hostelach (Hosteling International), za 200 dolarów kanadyjskich. W każdym z hosteli można zostać tylko… przez dwa tygodnie, ale można żonglować pobytami. Raz w jednym, raz w drugim, a później wracać . Sporo osób biwakuje w samochodach. Zazwyczaj w dzikszych terenach można spokojnie spać w namiocie.

Najlepszy okres

Regularnie lodospady tworzą się tu już pod koniec października. Zazwyczaj na północnych ścianach. W tym okresie lód może być jednak cienki i słabo przyspojony do skały. Dodatkowo dobre lodospady mogą być oblegane przez wygłodniałych wspinaczy . Ogólnie jednak wolałbym nie ryzykować przyjazdu w tym okresie.

Grudzień to początek właściwego sezonu. Przed świętami Bożego Narodzenia większość dróg będzie już uformowana, aczkolwiek lody mogą być nieco trudniejsze, niż sugeruje wycena. Zazwyczaj nie ma jeszcze dużo śniegu. W styczniu ilość lodu jest już niemalże idealna. Za to opady śniegu są zazwyczaj największe. Dzień jest dość krótki i mogą występować okresy dużego mrozu. „Najpotężniejsze” lodospady tworzą się jednak w lutym, gdy dzień się wydłuża, a temperatura rośnie.

W marcu lód staje się bardziej plastyczny (tzw. hero ice), a lodospady często są przedziabane (pegboard). Łatwiej się wspina, lecz osadzanie asekuracji może być trudniejsze. Za to sporo dróg o alpejskim charakterze zaczyna mieć sensowne warunki. Kwiecień to końcówka sezonu. Lody o południowych wystawach mogą być narażone na obrywy. Alpejskie drogi to warun!

Sprzęt

Musicie się nastawić na to, że Kanada może być dość mroźna. Temperatury od –5 do –25 stopni nie są niczym wyjątkowym, a zdarzają się i niższe. Dlatego solidne buty (opcjonalnie z wewnętrznym botkiem) i ciepła garderoba są obowiązkowe.

Do wspinania wystarczy 12–14 śrub lodowych. Warto, by większość z nich była krótsza (10–14 cm). Często zjeżdża się z abałakowów. Na obitych drogach mikstowych potrzebne będą dodatkowe ekspresy. Na alpejskich drogach oprócz swojego sprawdzonego sprzętu warto mieć cienkie haki typu knife i średnie kości.

Przewodniki

Na miejscu możecie nabyć kilka przewodników wspinaczkowych:

  • Ice Lines, Brent Peters
  • Selected Alpine Climbs, Sean Dougherty
  • Mixed Climbs in the Canadian Rockies, Sean Isaac.

Oczywiście sporo informacji o rejonie i lodospadach znajdziecie także w internecie. Często aktualne stany lodospadów publikowane są na stronie gravsports.com. Trochę informacji i zdjęć z dróg tutaj opisanych możecie zobaczyć na moim blogu: winterclimb.com.

Wielkie podziękowania dla Michała Dorocicza za gościnę i wspólne wspinanie, a dla Jędrka za Nophobię. Dziękuję również za wsparcie sprzętowe firmom: adidas outdoor, Montano i The North Face. Last but not least… dla Ani.


Tekst został opublikowany w 241 (1/2015) numerze magazynu GÓRY.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku
 – czytaj.goryonline.com

REKLAMA

REKLAMA

Czytaj inne artykuły

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024