Może nie jest to tak kultowa i oblegana miejscówka, jak Arco, ale ta wyspa jest niesamowita i ma swój wyjątkowy charakter. Wspinacze mogą tu uprawiać swój ulubiony sport i wylegiwać się na plaży. I tak naprawdę moja pierwsza wizyta na Sardynii miała właśnie „plażowy” charakter. Wraz z rodziną wylegiwaliśmy się nad morzem, ale odkryłem także wspinaczkowe skarby tego niesamowitego zakątka Europy.
Tekst / ALEX HUBER
Zdjęcia / RIKY FELDERER
Tłumaczenie / PIOTR DROŻDŻ
Tak, Sardynia jest miejscem wartym odwiedzin. A potem aż prosi się, aby wracać na nią wielokrotnie. Oferuje drogi sportowe na najwyższym poziomie, a w dodatku wielowyciągi z takimi perłami, jak Hotel Supramonte, który znają wspinacze na całym świecie. Ale mojemu sercu najbliższy jest odcinek między Santa Maria Navarrese i Orosei. Selvaggio Blu to ponad 50 kilometrów wybrzeża bez dostępu drogowego. Ma ono swój unikalny charakter i uchodzi za jedno z najdzikszych miejsc we Włoszech. Wysokie, przepiękne wapienne formacje często wyrastają wprost z morza. Znajdziemy tu wszystko: duże ściany, ogromne jaskinie oraz słynne, wolno stojące turnice, jak Pedra Longa czy Goloritzé. W dodatku wszystkie te wspinaczkowe skarby są poprzedzielane jednymi z najpiękniejszych plaż na świecie, z których słynie Sardynia.
Od ośmiu lat przyjeżdżam tu raz za razem, aby z każdą wizytą odkrywać nowe powody do kolejnych powrotów. Skutkiem ubocznym tych tripów jest mnóstwo przyjaźni wśród lokalnej społeczności wspinaczkowej. W rezultacie dziś wspinanie na Sardynii nie kojarzy mi się wyłącznie z wiszeniem na kolejnych ścianach, ale także z aspektem towarzyskim. Dwa lata temu Vincenzo, właściciel knajpki Bar Centrale w Baunei, wręczył mi odręcznie napisany list, którego nadawcą był włoski wspinacz Gianni Canale. „Mamy nadzieję, że taka postać jak ty może sprawić nam prezent i odhaczyć dwa kluczowe wyciągi naszej nowej drogi. Nasz poziom wspinaczkowy nie pozwolił na w pełni klasyczne przejście”.
Załącznikiem do przesyłki było topo drogi biegnącej przez okapy niesamowicie przewieszonej południowej ściany Punta Giràdili. To wszystko rodzaj zaproszenia do klasycznego przejścia linii Oiscura. Postanowiłem je przyjąć i zmierzyć się z tym pięknym projektem!
W marcu 2020 roku wróciłem na wyspę z zamiarem realizacji planu. Od razu zdałem sobie sprawę, jak piękna i spektakularna to droga. Udało mi się też spróbować poszczególnych wyciągów. Niestety, szalejąca fala covidu zmusiła mnie do szybkiego powrotu do domu, zanim naprawdę przystawiłem się do poprowadzenia całości. Aby zapisać ją w swoim kajecie z dopiskiem „red point”, musiałem wrócić jesienią. Po jednym dniu prób byłem gotów.
Dwa wyciągi o umiarkowanych trudnościach doprowadzają do „serca” Oiscury: partii ściany, która na odcinku 80 metrów przewiesza się pod stałym kątem 30 stopni. W dodatku obie długości liny biegną po tufach i stalaktytach, które umożliwiają przejście gigantycznego przewisu. A zwieńczeniem jest kruks dokładnie w miejscu, w którym przewieszenie przechodzi w pion. Gdy tufy się kończą, można nawet zakosztować trochę klasycznego skradania po małych krawądkach. Coś wspaniałego!
W gruncie rzeczy to niesamowite, że tak wielkie przewieszenie da się pokonać terenem o umiarkowanych trudnościach. A wszystko w najlepszych możliwych okolicznościach śródziemnomorskiej przyrody. Ostatecznie skończyło się tak, jak z wieloma innymi rzeczami w moim życiu – kiedy jest wspaniale, chcę jeszcze więcej. W tym przypadku „więcej” oznaczało wspięcie się przez sam środek tego wielkiego wydupienia, które było chyba najbardziej przewieszoną ścianą, jaką widziałem w życiu. Nie ulegało wątpliwości, że Grutta Pintata jest zupełnie wyjątkowa…
Wiosną 2021 roku znów wróciłem na Sardynię, aby odkryć, że powstała już droga biegnąca środkiem ściany! Nie trzymałem ręki na pulsie mediów wspinaczkowych, więc nie doszły do mnie informacje, że Jan Kareš – kulturysta, wspinacz i niespożyty eksplorator – otworzył linię przecinającą te partie urwiska. Choć jego nowość była pomyślana jako wspinaczka klasyczna, to ze względu na wywieszenie przeloty były osadzone na tyle gęsto, że mogłem ją bezproblemowo przehaczyć i należycie ocenić jej potencjał.
Wnioski z rekonesansu były następujące: kreacja Jana z pewnością stwarzała szanse na przejście klasyczne, ale nie była to najbardziej logiczna i naturalna linia, jaką dało się wytyczyć. Dlatego po zrobieniu trzech wyciągów śladami Czecha zacząłem otwierać nową drogę, która pod kątem wspinaczki klasycznej biegła linią najmniejszego oporu ściany. Miałem dwa priorytety. Kierowałem się zasadą tworzenia stanowisk w miejscach, gdzie można złapać pozycję no hand rest. Ponadto wychodziłem z założenia, że pomiędzy wpinkami muszę wspinać się klasycznie trudnym terenem. Jak łatwo sobie wyobrazić, otwieranie drogi w takim stylu na ogromnie przewieszonej ścianie jest bardzo pracochłonnym zajęciem. Ale właśnie takich wyzwań nieustannie poszukuję!
Oczywiście kolejnym etapem po wytyczeniu nowej linii jest jej przejście klasyczne. Czas na tę rundę na Punta Giràdili przyszedł w październiku 2021 roku. Musiałem się przełączyć na tryb ekstremalnie trójwymiarowego wspinania, jakiego wymagał ten skomplikowany pasaż po tufach i stalaktytach. Nawet po zrobieniu Oiscury nie miałem wystarczającej wprawy w rozwiązywaniu tak szalonych linii, toteż rozpracowanie najbardziej skomplikowanych odcinków zajęło mi kilka dni.
Tyle że, jak już byłem gotów do poprowadzenia sześciu wyciągów, zaczęło padać – po raz pierwszy w sezonie. Co gorsza, cyklon był tak silny, że wywołał powodzie, które nawiedziły głównie Sycylię, ale nękały także mieszkańców Sardynii. Dla przyrody, po porze suchej, było to w gruncie rzeczy dobre. Ale nie dla mojego projektu, który polegał na wspinaniu po tufach i stalaktytach, czyli formacjach ukształtowanych przez działanie wody. Wystarczyły dwa dni, by moja linia całkowicie zamokła.
Cóż, do trzech razy sztuka – musiałem wrócić w lutym 2022 roku. W gruncie rzeczy trudno traktować jak problem konieczność powrotu w miejsce, w którym znów mogę się powspinać, spotkać starych przyjaciół i ponownie zakosztować śródziemnomorskiego luzu! Tym razem byłem naprawdę sprężony, a w dodatku otrzymałem fantastyczne wsparcie od Riky’ego Felderera i Vincenza Puccioniego, którzy zawsze byli na podorędziu podczas przystawek. Znów musiałem odbudować nieco wytrzymałość i przestawić się na wspinaczkę w trójwymiarowym terenie.
Podczas ostatecznej rozgrywki ponownie związałem się liną z Rykym Feldererem. Tym razem wszystkie czynniki zagrały perfekcyjnie: ja miałem dobrą formę, droga była dobrze rozpracowana, wilgotność niewielka, a temperatura – idealna. Cóż to był za dzień i co za impreza, podczas której, w gronie sardyńskich przyjaciół, świętowałem swój sukces! Pozostaje mi tylko podziękować wszystkim wspinaczom z Ogliastry za wspólny, wspaniały czas spędzony na tej przepięknej wyspie!
W SKRÓCIE
Ogliastra to wspinaczkowy raj w środkowej części wschodniego wybrzeża Sardynii – znajdziecie tam zarówno wspaniałe ściany, jak i wybitne turnice, ale bezkonkurencyjna jest Grutta Pintata, ogromny dach na południowej ścianie Punta Giràdili. W trakcie swojej długiej górskiej kariery nigdy nie widziałem równie imponującego przewieszenia. Ta formacja aż prosiła się o to, aby się nią wspiąć.
Centralne partie gigantycznego przewisu przecina droga La Bavarese, którą wytyczyłem w stylu ground up wiosną ubiegłego roku. W październiku wróciłem na wyspę, aby przejść klasycznie sześć wyciągów tej linii. Niestety, silne opady deszczu uniemożliwiły realizację projektu i musiałem przyjechać na niego ponownie.
I tak się stało! Pierwsze trzy wyciągi, wycenione kolejno na V, 8a+ i 8b+, biegną wspólnie z drogą Niké autorstwa Jana Kareša. Kluczowy jest trzeci, który jest krótki i ma bulderowy charakter. Od trzeciego stanowiska La Bavarese biegnie już niezależnie i oferuje trzy wyciągi szalenie przewieszonego wspinania w dachu. Wyceniłem je na 8b, 8b+, 7b+.
Najważniejsze w realizacji tego przedsięwzięcia było wsparcie lokalnych wspinaczy. Riky Felderer nie tylko uwiecznił moje przejście na zdjęciach, ale też wspierał mnie przez cały czas pracy nad drogą i był moim partnerem podczas prowadzenia, które miało miejsce 5 lutego 2022 roku.
Tekst został opublikowany w 287 (4/2022) numerze magazynu GÓRY.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku – czytaj.goryonline.com