Na palcach jednej ręki można by wymienić wspinaczy, którzy w historii naszego sportu osiągnęli tak wiele w różnych dziedzinach wertykalnej sztuki. Jak mocnym skałkowcem był młody Alex w latach 90. XX wieku, dowiedzieliśmy się dopiero po powtórzeniach jego najtrudniejszych dróg przez Adama Ondrę. Wszyscy znamy wpływ Bawarczyka na rozwój wspinaczki klasycznej na najsłynniejszej ścianie świata – El Capitanie. Musimy wymienić też przejścia bez asekuracji w skałach, sięgające stopnia 8b+, i na górskich urwiskach, z niesamowitym żywcem na kultowej Hasse – Brandler. Młodszy Huber i jego brat brylowali również w wielkościanowym speed climbingu oraz – robiąc klasycznie Eternal Flame na Nameless Tower – napisali ważny rozdział w odhaczaniu dróg w Karakorum. Jeśli do tego wszystkiego dorzucimy znakomite przejścia górskie, otrzymamy portret wspinacza doskonałego w swej wszechstronności. Prawdziwego Midasa pionu, który w każdej z dyscyplin osiągnął odpowiednik olimpijskiego złota.
Tekst / PIOTR DROŻDŻ
Zdjęcie otwarcia / Alex Huber soluje Hasse – Brandler na Cima Ovest di Lavaredo, 2002; fot. Heinz Zak
SKAŁKOWIEC
Nazwisko braci Huberów stało się głośne w połowie lat 90., kiedy odnieśli oni swoje pierwsze bigwallowe sukcesy: wytyczenie przez Thomasa End of Silence w 1994 roku oraz pierwszy w pełni klasyczny i indywidualny red point na Salathé Wall, który Alex odhaczył rok później. Ale tak naprawdę bracia dokonywali światowej klasy przejść już wcześniej. Pod koniec lat 80. robili w Alpach Berchtesgadeńskich najtrudniejsze wielowyciągówki świata. A dodatkowo Alex był jednym z najlepszych, a dziś nawet wydaje się, że najlepszym wspinaczem skałkowym tamtej epoki. Podczas gdy Thomas zawsze bardziej interesował się długimi drogami, Alex przez pewien czas mocno koncentrował się na szlifowaniu mocy najmniejszych formacjach. I przyniosło to fenomenalne rezultaty.
W 1991 roku otworzył on swoją pierwszą drogę 8c: Shogun w Karlstein. Biorąc pod uwagę, że w tym samym roku jego rodak, Wolfgang Güllich, poprowadził pierwszą światową 9a, czyli Action Directe, Alex miał jeszcze sporo do nadrobienia. Okazało się, że wystarczyła mu do tego tylko jedna zima. Rok później wytyczył wspaniałą linię o równie krótkiej, co adekwatnej nazwie: Om w Endstal. Już wówczas podejrzewano, że może ona dorastać trudnością dokonaniu Wolfganga. Potwierdził to dopiero 17 lat później wspinacz, który urodził się dwa lata po tych wydarzeniach: wspomniany wyżej Czech Adam Ondra.
Podczas patentowania Om Huber ujawnił swoje najmocniejsze cechy: niezwykłą motywację do realizacji celu i niezachwianą wiarę, że dany projekt uda mu się – prędzej czy później – przejść.
Prace nad ekstremą w Endstal trwały 30 dni. Nawet do tak długiego procesu Niemiec podchodził jednak metodycznie: „W momencie, kiedy wiedziałem, że jestem w stanie wykonać wszystkie ruchy, zdawałem sobie sprawę, że rozwiązanie problemu jest tylko kwestią czasu. Jeśli nie uda się w tym roku, po prostu będę potrzebował kolejnego sezonu treningu na panelu. Ta gra naprawdę toczy się w umyśle. Musisz się przekonać, że jesteś zdolny do dokonania danej rzeczy. Aby osiągnąć granice własnych możliwości, konieczne jest utrzymanie koncentracji i motywacji przez długi czas”.
Alexowi udawało się to jeszcze przez cztery lata, w których inwestował większość swojego fizycznego potencjału w osiągnięcia na niwie wspinaczki sportowej. W 1993 roku wytyczył pierwszą ze sztandarowych dróg w Schleier Wasserfall, który wkrótce stał się jego ulubionym rejonem. Linia nazywa się Gambit i otrzymała wycenę 8c+. Tak opisał ją niedawno w rocznicowym poście na Instagramie: „Trzydzieści lat temu otworzyłem tę wspinaczkową piękność w Tyrolu. Jej charakter i trudności sprawiały, że była jedną z najbardziej wymagających wspinaczek tamtej ery”. O dziwo, Adam Ondra, który powtórzył ją 15 lat później, potwierdził tylko jej urodę, ale trudności odczuł – wyjątkowo w przypadku dróg Hubera – jako niższe.
W 1994 roku Alex zrealizował prawdziwy hat trick linii, które wtedy otrzymały wyceny 8c+, a potem okazało się, że wszystkie były trudniejsze. Najpierw wytyczył legendarną La Ramblę (dziś określa się ją jako La Rambla Original), którą dziewięć lat później przedłużył Ramón Julián Puigblanqué, dodając trawers w prawo i kończąc wraz z Reina Mora. Później światowa czołówka, w tym Piotrek Schab, powtarzała drogę wycenioną na 9a+ w tej wersji, ale same trudności oryginału Hubera były niewiele mniejsze (prawdopodobnie o pół stopnia). Następnie Bawarczyk skoncentrował się na projektach w Schleier, gdzie padły biegnące ogromnym przewieszeniem Black Power i Weisse Rose. Pierwsza po przejściu Adama Ondry zyskała wycenę 8c+/9a, druga zaś została pełną 9a. Obecnie możemy ją podziwiać dzięki sfilmowanemu trzeciemu przejściu Jakoba Schuberta.
Cały tekst został opublikowany w 296 (3/2024) numerze magazynu GÓRY.
Możesz go również przeczytać na naszym czytniku – czytaj.goryonline.com