– Nie idę na Nanga Parbat, idę na Żebro Mummery’ego – powtarzał za każdym razem, gdy się widzieliśmy, jak gdyby potrzebował uświadomić mi, co jest głównym punktem wyprawy.
Zrozumienie tej różnicy wcale nie było oczywiste. Żebro, część masywu Nangi, to ściana ze skały i lodu, która prowadzi niemalże pionowo w kierunku szczytu. A przecież to, co się liczy, to zdobycie szczytu; to właśnie jest cel, który przyświeca każdemu alpiniście – tak myślałam. Nie wierzyłam, że wybór trasy, styl wejścia czy pora roku mogą wywrócić wspinaczkę do góry nogami i przeobrazić ją w niesamowitą przygodę bądź w pułapkę.
Błądziłam oczami po słowach Louisa i czułam, jak niepokój w nim narastał. Próbowałam zdusić go jakąś racjonalną myślą: mówiłam sobie, że może Louis wyolbrzymia, żeby Daniele łatwiej było znieść jego odmowę. To, co najbardziej mi doskwierało, to nie tyle zawartość e-maila, co bijąca z niego obawa. Czy ta wyprawa naprawdę była szalonym przedsięwzięciem igrającym ze śmiercią?
– Żebro Mummery’ego to jedna z najbardziej wyrafinowanych dróg, jakie kiedykolwiek można było sobie wyobrazić. Wie to każdy alpinista. – Daniele robił krótkie przerwy między jednym zdaniem a drugim. – Ekstremalny alpinizm jest okrutny, bez sensu udawać, że tak nie jest. Dałem ci przeczytać ten e-mail, bo musi on znaleźć się w książce. Mowa o wyzwaniu na granicy życia, o ryzyku.
– Jak radzisz sobie z tym ryzykiem?
Podejmowanie tego tematu przyprawiało mnie o niepokój. Daniele miał niebawem wyjechać na Nangę, a przede wszystkim miał zaraz zostać ojcem. Bałam się więc, że jedno słowo za dużo może ukruszyć pewność siebie konieczną do podjęcia wyprawy.
– Trenuję, analizuję, staram się wybrać dobry ekwipunek, właściwe narzędzia, przygotowuję je i próbuję ich. Ta praca pozwala mi oddalić myślenie o statystyce. Bo niemal jeden alpinista na trzech nie wraca.
Jego słowa zawisły w powietrzu.
– Często o tym myślisz?
– Codziennie. W lutym Tomek zginął na tej górze. Wspinałem się z nim i Élisabeth w 2015 roku, a teraz ona cudem przeżyła, a on został na lodowcu na siedmiu tysiącach metrów, zamarznięty w swoim namiocie.
Spojrzałam mu w oczy, żeby dojrzeć w nich jakiś ruch, jakąś uległość.
– Z punktu widzenia statystyki, Nanga wzięła, co jej. Teraz mówię o tym bez emocji, ale bardzo mnie boli, że Tomka już z nami nie ma.
Chciałam dopytać, dlaczego zatem tam wraca, ale uprzedził mnie.
– Gdybyśmy my, alpiniści, nie żyli w rozdarciu, z umiejętnością życia wewnątrz i jednocześnie bycia poza nim, nie robilibyśmy tego, co robimy.
Poczułam ukłucie strachu w klatce piersiowej. Męczyło mnie też pytanie, które przygnało mnie aż pod samą górę: czego szuka, co go tam pcha?
To pytanie towarzyszyło mi przez następne miesiące, aż do jego śmierci. A wtedy zmieniło się w bezpośrednie pytanie do mnie samej: dlaczego zdecydowałam się pracować nad jego historią? Gdybym wiedziała, co się wydarzy, nigdy bym się tym nie zajęła.
Fragment rozdziału Zanim oddam mu głos
Książkę kupisz na KSIĄŻKIGÓR